W przeddzień 96. rocznicy utworzenia Wolnego Miasta Gdańska, 14 listopada 2016 roku w gdańskiej dzielnicy Kokoszki uroczyście nadano nowemu węzłowi komunikacyjnemu nazwę „Rondo Graniczne Wolne Miasto Gdańsk – Rzeczpospolita Polska (1920 – 1939)”. Ustawiono tam również wyjątkowy zabytek, świadka przedwojennej historii tego miasta.
Rondo powstało na skrzyżowaniu ulic Kartuskiej, Lubczykowej i Otomińskiej. Kilkadziesiąt metrów od tego miejsca faktycznie przechodziła historyczna granica Wolnego Miasta.
Granitowe słupy, na które jeszcze do niedawna można było się natknąć w lokalnych lasach wyznaczały niegdyś granice WMG. Do niedawna, gdyż większość z nich została rozkradziona. Jeden, uratowany, można by rzec – podstępem, stanął właśnie na rondzie w Kokoszkach.
ROZKRADANIE ZABYTKÓW
– Kamienie graniczne – fakt ginęły – ale powodem ich grabieży było to, że po niewielkiej obróbce świetnie nadawały się na ozdoby. Jeden z miłośników historii przeszedł niedawno trasę dawnych granic Wolnego Miasta Gdańska w lasach oliwskich. Z istniejących tam ponad 40. kamieni granicznych nie ostał się żaden – tłumaczy w wywiadzie dla Muzeum Historycznego Miasta Gdańska dr Jerzy Kukliński, historyk, autor licznych wystaw i projektu merytorycznego Muzeum Solidarności, w rozmowie z Andrzejem Gierszewskim.
To za sprawą działań podjętych przez Jerzego Kuklińskiego i jego kolegi przewodnika, słup, który dzisiaj stoi na gdańskim rondzie został uratowany.
WYJĄTKOWA HISTORIA
Granitowy słup został odnaleziony przez lokalnego przewodnika, który przewrócił ważący ponad 200 kg obiekt i zakrył runem leśnym.
– Wówczas to, co stało na terenie lasów państwowych było własnością gdańskiego nadleśnictwa, a my zawsze mieliśmy do nich żal o to, że te słupy giną, choć rozumieliśmy, że przecież leśnik nie będzie czuwał nad poniemieckimi kamieniami granicznymi. Porozumieliśmy się z Urzędem Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, gdzie otrzymaliśmy zgodę na wypożyczenie nam auta… i pojechaliśmy do lasu. Kierowca Marek Kozakiewicz, pracujący wówczas w WKZ, nasz rzemieślnik Józek Kwella – niezwykle barwna postać, ów przewodnik, kierownik Działu Oświatowego Wojciech Leonowicz… no i ja – kierownik Działu Historii oraz kustosz – opowiada Kukliński.
– Po krótkim czasie dostaliśmy się do Doliny Ewy w Oliwie, zwaną także Doliną Potoku Prochowego lub Doliną Świeżej Wody i co tu dużo mówić – przewieźliśmy kamień do Głównego Miasta. Żadnego patosu w tym nie było. Po prostu obiekt zmienił lokalizację, a dziś to przecież jeden z niewielu pozostających kamieni granicznych Wolnego Miasta Gdańska. Przez jakiś czas zabytek stał na dziedzińcu Katowni, gdzie obecnie mieści się Muzeum Bursztynu, a o ile dobrze pamiętam od 2005 r. stoi pod Ratuszem Głównego Miasta – dodaje historyk.
PONOWNIE NA HISTORYCZNYCH GRANICACH WOLNEGO MIASTA
Kukliński podkreśla, że to bardzo pozytywne, iż słup już nie stoi zamknięty za muzealną bramą, ale jest żywym elementem historii w krajobrazie miasta.
– Cieszę się, że ludzie postrzegają poniemieckie, ale jednak także już nasze dziedzictwo jako pewną wartość. Szczęśliwie doczekałem lepszych czasów, choć ochrona zabytków i troska o nie jest zadaniem wymagającym ciągłej pracy. Nawet jeśli pozytywne efekty z ich wykonywania są wynikiem przypadku – tak jak w przypadku słupa granicznego – mówi w wywiadzie historyk.
Na słupie widnieją litery „P” i „FD”, czyli Polen – Polska i Freie Danzig – Wolny Gdańsk. Można zauważyć także strzałki, wyznaczające niegdyś położenie innych, pobliskich słupów granicznych.
źródło: mhmg.pl/Hanna Berenthal