Arka zwycięsko kończy rok. Gole Siemaszki i Marcjanika dały wygraną we Wrocławiu

Po pierwszej bezbarwnej połowie, w drugiej Arka zadała dwa ciosy, po których Śląsk nie zdołał się pozbierać. Wygraną 2:0 gdynianom zapewniły gole Rafała Siemaszko i Michała Marcjanika. Dla żółto-niebieskich było to pierwsze w historii ekstraklasowe zwycięstwo we Wrocławiu. Zespół Grzegorza Nicińskiego 2016 rok zakończył na ósmym miejscu w tabeli.

Kolejny raz szansę gry od pierwszej minuty otrzymali Rafał Siemaszko i Paweł Wojowski. Do gdyńskiej bramki wrócił Konrad Jałocha, który we Wrocławiu nie miał zbyt dużo pracy. Kilka razy popisał się jednak umiejętnościami, broniąc groźne uderzenia rywali, ale to Arka miała więcej okazji bramkowych.

SIEMASZKO OD POCZĄTKU BARDZO AKTYWNY

Już w pierwszej połowie przed szansą zdobycia bramki stanęli Rafał Siemaszko, jeden z najaktywniejszych zawodników na boisku i Antoni Łukasiewicz. W 18 minucie, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Dominika Hofbauera, piłka spadła na głowę Siemaszki, który był ustawiony tyłem do bramki, a następnie wylądowała na poprzeczce. Przy okazji tej sytuacji było sporo przypadkowości, ale Śląsk otrzymał poważny sygnał ostrzegawczy.

W 24 minucie kolejny raz było groźnie w polu karnym gospodarzy. Tym razem do pozycji strzeleckiej doszedł Antoni Łukasiewicz. Uderzenie głową byłego zawodnika śląskiej drużyny nie sprawiło jednak większych problemów Mariuszowi Pawełkowi.

W pierwszej połowie obie drużyny największą uwagę przywiązywały do defensywy. Żadna ze stron nie chciała zdecydowanie przejąć inicjatywy w ofensywie. Posiadanie piłki było na korzyść Arki.

3 MINUTY, KTÓRE WSTRZĄSNĘŁY ŚLĄSKIEM

Przełomowy moment nadszedł w 57 minucie, kiedy starania Rafała Siemszaki zostały nagrodzone bramką. Najaktywniejszy  obok Marcusa Da Silvy piłkarz gości, wreszcie wykorzystał swoją okazję. Po centrze z rzutu wolnego Dominika Hofbauera piłkę, którą leciała zbyt nisko, by stworzyć niebezpieczeństwo we wrocławskim polu karnym, podbił Marcus. Zagranie Brazylijczyka sprawiło, że do futbolówki doszedł Siemaszko, który głową otworzył wynik spotkania. Była to jego czwarta bramka w sezonie. 31-letni napastnik trafił także w poprzedniej kolejce w przegranym meczu z Jagiellonią, kiedy po raz pierwszy w sezonie znalazł się w podstawowym składzie.

Arka poszła za ciosem i 3 minuty później wykorzystała to, że Śląsk nie zdołał otrząsnąć się po stracie bramki. Na 2:0 podwyższył Michał Marcjanik, który wykazał się wielkim wyczuciem i niezłymi umiejętnościami technicznymi. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Hofbauera, Mariusz Pawełek zbyt krótko wybijał piłkę, a ta spadła pod nogi Marcjanika. 21-letni stoper nie zastanawiając się długo przelobował bramkarza gospodarzy, a także starającego się ratować swój zespół Kamila Bilińskiego, który nie dał rady wykopać piłki.

Wgrana nad Śląskiem to dopiero trzecie wyjazdowe zwycięstwo Arki w tym sezonie. Żółto-niebiescy pierwszą część rozgrywek Lotto Ekstraklasy zakończyli na ósmym miejscu w tabeli z dorobkiem 26 punktów.

mh
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj