Trwa 233. dzień bohaterskiej obrony Ukraińców przed inwazją wojsk rosyjskich. – Rosyjscy dowódcy na Ukrainie traktują zmobilizowanych żołnierzy, nie posiadających najczęściej podstawowego wyszkolenia wojskowego, jak „mięso armatnie”, które łatwo zastąpić nowym – powiedział prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w czwartek w wieczornym nagraniu wideo. Dodał, że dodatkowo utrudnia to sytuację wojsk ukraińskich.
20:00 Ukraińskie media: Rosja wykorzystała już podczas wojny 2/3 swoich precyzyjnych pocisków rakietowych
Rosja wykorzystała już podczas wojny z Ukrainą około 2/3 swojego arsenału precyzyjnych pocisków rakietowych; wystrzelono w powietrze równowartość 5,5-6,8 mld dolarów, co odpowiada wysokości 16-20 mln średnich rosyjskich świadczeń emerytalnych – poinformowała w piątek gazeta internetowa Ukrainska Prawda.
Portal przytoczył twitta ministra obrony Ukrainy Ołeksija Reznikowa, który powiadomił, że siły wroga użyły już podczas wojny 776 pocisków krótkiego zasięgu typu Iskander, 228 rakiet manewrujących Kalibr oraz 231 pocisków Ch-101 i Ch-555.
– Klęska militarna Rosji jest nieunikniona – skomentował Reznikow.
Wartość jednego Iskandera to około 3 mln dolarów, Kalibra – 6,5 mln dolarów, Ch-101 – 13 mln dolarów, a Ch-555 – 7,5 mln dolarów. Tylko zmasowane ostrzały ukraińskich miast, które wróg przeprowadził 10 października, kosztowały Kreml około 400-700 mln dolarów. Wystrzelono wówczas 84 rakiety manewrujące, użyto też 24 dronów bojowych – powiadomiła Ukrainska Prawda.
Gdyby Moskwa przeznaczyła pieniądze na inne cele, a nie na wojnę, mogłaby dzięki temu np. zapewnić środki do życia (w ciągu miesiąca) 20 mln emerytów – oceniono na łamach portalu.
19:11 Policja: ekshumowano ciała wojskowych ze zbiorowego grobu w Łymanie
Ekshumowano 34 ciała ukraińskich wojskowych ze zbiorowego grobu w wyzwolonym Łymanie w obwodzie donieckim na wschodzie Ukrainy – poinformowała w piątek ukraińska policja.
Ciała żołnierzy skierowano do kostnicy. Po ustaleniu tożsamości wojskowych i przyczyn ich śmierci ciała zostaną przekazane bliskim do pochowania.
Policja przekazała w komunikacie, że trwają prace ekshumacyjne ponad 120 cywilów. Ustalane są przyczyny śmierci każdej osoby – zaznaczono.
Od 29 września do piątku policja znalazła w wyzwolonych miejscowościach ciała 144 osób, które zmarły podczas rosyjskiej okupacji.
108 ciał ekshumowano z pochówków, resztę znaleziono w budynkach i na ulicach – przekazała policja.
85 zmarłych to osoby cywilne. Na ciałach części z nich są ślady nienaturalnej śmierci, w tym rany po odłamkach.
Policja do tej pory odkryła 35 miejsc pochówków na wyzwolonym terytorium. W ciągu doby otrzymano informacje o kolejnych czterech takich punktach.
18:50 Doradca prezydenta Ukrainy: znajdziemy rozwiązanie, by Starlink działał
Kijów znajdzie rozwiązanie, by utrzymać działanie na Ukrainie usług satelitarnych Starlink – zapowiedział w piątek Mychajło Podolak, doradca prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.
Podolak napisał na Twitterze, że Elon Musk, do którego należy sieć satelitów Starlink, pomógł Ukrainie „przetrwać najkrytyczniejsze chwile wojny”.
– Biznes ma prawo do swoich strategii. Ukraina znajdzie rozwiązanie, by utrzymać działanie Starlink. Mamy nadzieję, że firma zapewni stabilną łączność do końca negocjacji – dodał.
Jak wynika z raportu opublikowanego przez amerykański serwis CNN, w zeszłym miesiącu firma Muska SpaceX ostrzegła Pentagon, że może zaprzestać przekazywania swoich usług satelitarnych Starlink Ukrainie, chyba że USA zaczną płacić dziesiątki milionów dolarów miesięcznie, aby utrzymać kluczowe usługi komunikacyjne w ogarniętym wojną kraju.
W liście zażądano, aby Pentagon przejął finansowanie użycia satelitów Starlink przez rząd w Kijowie i ukraińskie wojsko, co według SpaceX kosztowałoby ponad 120 mln dolarów do końca roku i blisko 400 mln dolarów przez następne 12 miesięcy.
– Nie jesteśmy w stanie dalej przekazywać terminali Ukrainie ani finansować istniejących terminali na czas nieokreślony – przekazano we wrześniowym liście do amerykańskiego rządu.
Satelitarne terminale internetowe Starlink stworzone przez SpaceX to istotne źródło komunikacji dla ukraińskiego wojska, zapewniające wsparcie w walkach i umożliwiające pozostanie w kontakcie nawet po zniszczeniu sieci telefonii komórkowej i internetowej przez rosyjskiego najeźdźcę.
18:19 Siły zbrojne Ukrainy: w ukraińskiej armii służy ponad 40 tys. kobiet, z czego ponad 5 tys. na froncie
W armii Ukrainy służy obecnie ponad 40 tys. kobiet, z czego ponad 5 tys. walczy na froncie z Rosją; około 8 tys. żołnierek posiada stopnie oficerskie – oznajmił w piątek dowódca ukraińskich Sił Połączonych (tj. armii i oddziałów ochotniczych) generał Serhij Najew, cytowany przez gazetę internetową Ukrainska Prawda.
– Nasze kobiety absolutnie nie ustępują mężczyznom pod względem zakresu specjalności (wojskowych). Można z całą stanowczością stwierdzić, że kobiety i mężczyźni wspólnie ponoszą wielki ciężar służby wojskowej i realizują zadanie odpierania zbrojnej agresji. Mój wielki szacunek dla wszystkich kobiet, które przyszły służyć w armii – podkreślił gen. Najew.
W ocenie władz w Kijowie kobiety stanowią około 22 proc. personelu ukraińskich sił zbrojnych, co jest jedną z najwyższych wartości w Europie.
18:06 Portal Meduza: Moskwa chce zawieszenia broni, by zyskać na czasie i zaatakować w 2023 r.
Rosja dąży do zawieszenia broni z Ukrainą, by zyskać na czasie, przygotować siły, uzupełnić sprzęt i zaatakować ponownie na początku 2023 roku – pisze w piątek niezależny portal Meduza. Zaznacza przy tym, że Kijów nie planuje rozmawiać z Władimirem Putinem.
Przedstawiciele rosyjskich władz coraz częściej mówią, że Moskwa jest gotowa do powrotu do stołu negocjacyjnego z Ukrainą albo z krajami Zachodu – podkreśla Meduza. Strona ukraińska wyklucza zaś możliwość prowadzenia rozmów z Putinem.
Źródła zbliżone do rosyjskich władz przekazały Meduzie, że Kreml chciałby w ramach takich negocjacji uzgodnić zaprowadzenie zawieszenia broni, a nie podpisać traktat pokojowy. Zgodnie z planem Kremla wstrzymanie ognia mogliby ustalić rosyjscy i ukraińscy wojskowi – bez angażowania głów obu państw.
Zbliżone do Kremla źródła twierdzą, że rosyjskie władze są gotowe do wycofania wojsk co najmniej z części okupowanego terytorium obwodu chersońskiego, by doprowadzić do wstrzymania ognia.
– Utrzymanie Chersonia jest teraz bardzo trudne, a wycofanie wojsk z obwodu można zrobić gestem dobrej woli i gestem pod adresem Ukrainy – podkreślił rozmówca serwisu.
Jak czytamy, Kreml próbuje „wpłynąć na zachodnich liderów” i prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana, by „przekonali” oni Ukrainę do powrotu do negocjacji. W ramach tych rozmów przedstawiciele Rosji mówią, że „trzeba zapobiec ofiarom wśród cywilów”. Meduza zaznacza, że odbywa się to na tle niedawnych zmasowanych ostrzałów rakietowych ukraińskich miast.
Putin nie zamierza jednak zrezygnować z kontynuowania wojny – przekazują źródła. Władze rosyjskie mają nadzieję, że możliwe zawieszenie broni mogłoby zostać wykorzystane do przygotowania do nowej ofensywy. Putin uważa, że w tym czasie rosyjska armia zdołałaby przygotować zmobilizowanych Rosjan i choć częściowo uzupełnić straty sprzętowe.
Źródła Meduzy podają, że zgodnie z planem Kremla „nowy pełnowymiarowy atak” mógłby zacząć się w okolicach lutego-marca 2023 r.
Jak zaznacza portal, stanowisko Kijowa w sprawie braku możliwości powrotu do negocjacji z Putinem pozostaje niezmienne. „Co w ogóle daje zawieszenie broni Ukrainie według rosyjskiego scenariusza? Zatwierdzenie de facto nowej linii rozgraniczenia i pospieszne okopywanie się przez Rosjan na tymczasowo okupowanych terytoriach? Naprawdę ktoś uważa, że się na to zgodzimy? W szczególności na tle kontrofensywy…” – powiedział Mychajło Podolak, doradca prezydenta Ukrainy.
17:06 Minister obrony Ukrainy: USA i Niemcy przekażą nam systemy obrony powietrznej jeszcze w październiku
Pierwsze dostawy zachodnich systemów obrony powietrznej, amerykańskich NASAMS i niemieckich IRIS-II, dotrą na Ukrainę jeszcze w październiku; pomoże nam to w odpieraniu rosyjskich ataków rakietowych i nalotów dronów-kamikadze irańskiej produkcji – oznajmił w piątek ukraiński minister obrony Ołeksij Reznikow.
W najbliższych tygodniach Amerykanie dostarczą Ukrainie pierwsze NASAMS-y. Nasi żołnierze już uczą się obsługi tego uzbrojenia, podobnie jak niemieckich systemów IRIS-II – powiadomił Reznikow, cytowany przez agencję Reutera i portal Hromadske.
Kolejne spotkanie Grupy Kontaktowej ds. Obrony Ukrainy, zwanej grupą Ramstein, było historyczne, ponieważ zapadły na nim decyzje w sprawie zamknięcia nieba nad naszym krajem. Potrzeba nam zwłaszcza wzmocnienia sił obrony powietrznej – napisał w środę na Twitterze szef biura prezydenta Ukrainy Andrij Jermak, odnosząc się do zorganizowanego w tym dniu szóstego spotkania w formacie Ramstein, w którym wzięli udział przedstawiciele kilkudziesięciu krajów, w tym członków UE i NATO.
Doradca głowy państwa zapowiedział, że Waszyngton ofiaruje Kijowowi „najnowsze systemy obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej”. Według Jermaka dostawy tego uzbrojenia miały być tematem niedawnych rozmów ukraińskich władz z doradcą prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Jake’m Sullivanem. Podobne doniesienia przekazał w środę również prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Tego samego dnia prezydent Emmanuel Macron zadeklarował, że Francja dostarczy Ukrainie broń, radary i systemy przeciwlotnicze.
Również Hiszpania zapowiedziała w czwartek, że jeszcze 17 października dostarczy Ukrainie 4 przeciwlotnicze zestawy rakietowe HAWK.
17:06 Matki i żony zabitych obrońców Azowstalu: Rosjanie odebrali nam spokojne życie, domy, synów i mężów
Rosjanie odebrali nam wszystko. Spokojne życie, domy, synów i mężów – mówią PAP matki i żony obrońców zakładów Azowstal w Mariupolu, które w piątek przyszły do centrum Kijowa na wystawę zdjęć poległych w Azowstalu żołnierzy.
W piątek Ukraina obchodzi Dzień Obrońców Ojczyzny. Portrety kilkudziesięciu poległych wystawiono na Placu Sofijskim, pomiędzy Soborem Mądrości Bożej a pomnikiem hetmana Bohdana Chmielnickiego. Pod każdym zdjęciem umieszczono imię i nazwisko żołnierza oraz jego biografię. Pod wieloma portretami leżą świeże kwiaty.
– Był najlepszym dzieckiem na świecie. Na samym początku wojny powiedział, że jeśli na nią nie pójdzie, będzie tego żałował do końca swojego życia. Poszedł, gdy skończył 20 lat i walczył przez osiem lat. Zginął dwa dni przed swoimi urodzinami – opowiada PAP Wira Łytwynenko, która zorganizowała wystawę „Pułk Azow – Aniołowie Mariupola”.
Jej syn Władysław zginął 23 marca. Matka dowiedziała się o tym dopiero 7 kwietnia.
– Długo nie było z nim kontaktu. Dopiero 7 kwietnia dostałam informację, że nie żyje. Przetrwał w piekle Azowstalu miesiąc. W tym roku planował odejść z armii. Miał to być dla nas szczęśliwy rok – płacze.
– Nie chcę, aby ktokolwiek doznał takiego nieszczęścia. Lepiej tego nigdy nie wiedzieć. To jest tragedia, to jest ból nie do wytrzymania, który odczuwam w każdej sekundzie mojego życia – mówi.
Wira wyznaje, że urodziła się w Rosji, ale po tym, jak 24 lutego rozpoczęła ona otwartą inwazję na Ukrainę, nie chce mieć niczego wspólnego z dawną ojczyzną. Nie chce mieć też niczego wspólnego ze swoimi rosyjskimi rodakami.
– Oni nie są warci mojej nienawiści. Ja urodziłam się w Rosji. Jest to tak zwana moja ojczyzna. Ja jej nie nienawidzę, ja nią gardzę – ucina.
– My jesteśmy rosyjskojęzyczną rodziną, do 24 lutego rozmawialiśmy w rodzinie po rosyjsku. Teraz już nie używamy tego języka i nigdy go nie użyjemy – deklaruje.
Zapłakana, elegancka 50-latka stoi na wystawie przed portretem swego syna. W ręku trzyma jego oprawione w ramkę zdjęcie.
– Nazywam się Natalia Kozub, a to zdjęcie mojego syna, Ołeksija Kozuba. Zginął 17 kwietnia w Azowstalu. Byłam wtedy u was, w Polsce. 18 kwietnia dostałam informację o jego śmierci – mówi PAP.
– Był moim słońcem i gwiazdami, był najlepszym, co miałam w życiu i najlepszym, co mogliśmy stworzyć z jego ojcem. Bardzo dobrze się uczył. Nie sprawiał żadnych problemów, był sportowcem, liderem, przywiązanym i kochającym chłopcem. Poszedł do wojska, kiedy miał 19 lat, podpisał kontrakt. Na początku był w morskiej piechocie, a potem w Azowie – opowiada.
Natalia przyznaje, że w jej domu nie rozmawiano wiele o miłości do ojczyzny i patriotyzmie.
– Te dzieci urodziły się w niepodległym państwie ukraińskim i były inne od nas, urodzonych w ZSRR. Nigdy nie uczyliśmy go miłości do ojczyzny. Miał jednak dziadka, który opowiadał mu, że pochodzi z bardzo starego rodu ukraińskiego. Kiedy wybuchła wojna, syn powiedział ojcu, że trzeba iść bronić naszej ziemi. I poszli z ojcem we dwóch. Ojciec cały czas walczy – wzdycha.
Pytana, co czuje wobec Rosjan, którzy zabili jej syna, odpowiada, że nosi w sobie tylko nienawiść.
– To terroryści. To nie ludzie. Ani wiary, ani moralności, niczego. Ja ich nienawidzę. Oni przyszli do mnie, do mojego domu. Zniszczyli mi dom, zabili dziecko, zniszczyli rodzinę. Nie mamy gdzie mieszkać, nie mamy dziecka, niczego nie mamy – rozpacza.
Natalia dziękuje jednocześnie Polsce, która przyjęła ją po tym, jak opuściła Mariupol.
– Jestem bardzo wdzięczna Polsce za to, jak mnie przyjęła po wyjeździe z Mariupola – mówi.
– Bardzo wam za to dziękuję – dodaje po polsku.
Przed jednym z portretów klęczy ubrana w stylu wojskowym kobieta. Ma zabandażowaną prawą dłoń. Po chwili wstaje z kolan i lewą ręką gładzi zdjęcie. Nazywa się Alona Modrik.
– To jest mój mąż. Zginął w kwietniu. To najlepszy człowiek, którego spotkałam w życiu. Jesteśmy z obwodu donieckiego, z Ołeksandriwki. Wyjechaliśmy w 2014 roku i wstąpiliśmy razem do Azowu – opowiada PAP.
– Przeszłam przez Azowstal i przez rosyjską niewolę. Dopiero niedawno nas wymienili. Przeżyłam tylko dla córek. Mąż zawsze mi mówił, że powinnam żyć dla naszych dzieci. Sam zginął – ukradkiem wyciera łzę.
Obronę Azowstalu porównuje z piekłem.
– Bombardowali nas przez 24 godziny wszystkim, co mieli. W nasz bunkier trafiła bomba lotnicza. Prawie 70 ludzi zginęło. Przeżyło 10 ludzi. Zginęło 20 kobiet, ja uratowałam się jako jedyna spośród nich – wspomina.
Obecnie Alona leczy się w szpitalu wojskowym w Kijowie. Po leczeniu czeka ją rehabilitacja.
– Uważam, że dobrze wykonaliśmy swoje zadanie. Teraz się leczę, miałam operację po zranieniu. Potem będzie rehabilitacja. Sądzę, że po niej wrócę na front. Wiem także, że Ukraina wygra tę wojnę. Wierzę, że prawda jest po naszej stronie – mówi kobieta w rozmowie z PAP.
W maju obrońcy Mariupola po niemal trzech miesiącach bardzo ciężkich walk, w tym w oblężonym przyczółku na terenie zakładów Azowstal, poddali się i trafili do rosyjskiej niewoli. Stało się to po decyzji dowództwa, że „ma zostać uratowane życie żołnierzy”.
Według informacji strony ukraińskiej w niewoli znalazło się ponad 2,5 tys. osób, w tym żołnierze Pułku Azow, 36. Samodzielnej Brygady Piechoty Morskiej, a także przedstawiciele innych formacji.
W czerwcu wywiad ukraiński poinformował o wymianie jeńców, w której do domu wróciło 144 żołnierzy ukraińskich, w tym 95 obrońców Azowstalu z różnych formacji. Było wśród nich 43 żołnierzy Azowa.
21 września w ramach wymiany jeńców z Rosją władzom ukraińskim udało się uwolnić 215 wojskowych, w tym dowódców obrony Mariupola i zakładów Azowstal. Jeńcy zostali wymienieni na prokremlowskiego oligarchę Wiktora Medwedczuka i 55 rosyjskich żołnierzy.
16:35 SBU: wycofujące się rosyjskie wojska pozostawiły w obwodzie chersońskim duży arsenał broni
W wyzwolonej miejscowości Wełyka Ołeksandriwka w obwodzie chersońskim, w południowej części Ukrainy, wycofujące się rosyjskie wojska pozostawiły duży arsenał broni – ponad 500 pocisków artyleryjskich i do wyrzutni rakietowych oraz ponad 100 sztuk broni przeciwpancernej – poinformowała w piątek Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU).
– Okupanci porzucili swoje (uzbrojenie), gdy ustępowali pod naporem ukraińskiej kontrofensywy na Chersońszczyźnie. (…) Cała przejęta rosyjska broń została przekazana siłom zbrojnym Ukrainy – czytamy w komunikacie opublikowanym na stronie internetowej SBU.
Ukraińska służba powiadomiła również, że w Wełykiej Ołeksandriwce miały miejsce przypadki zbrodni wojennych.
– Uciekając się do egzekucji i tortur wróg próbował zastraszyć (miejscową) ludność i zmusić ją do podania miejsca pobytu uczestników (naszego) ruchu oporu na południu kraju. Ustalono, że najeźdźcy nie pozwalali mieszkańcom wsi chować zabitych członków rodzin na cmentarzu. W tym celu ludzie musieli wykorzystywać podwórka własnych domów – poinformowała SBU.
Przekazano również, że w Wełykiej Ołeksandriwce agresorzy zorganizowali punkt zbiorczy, do którego przekazywali wykradzione cywilom samochody. Wymontowane z aut części zamienne były następnie wywożone do Rosji.
Miasto Chersoń, większość obwodu chersońskiego i południowa część sąsiedniego obwodu zaporoskiego znajdują się pod rosyjską okupacją od początku marca. Pod koniec września na tych obszarach, a także na zajętych przez wroga terenach regionów donieckiego i ługańskiego na wschodzie Ukrainy, odbyły się nielegalne referenda, sankcjonujące przyłączenie podbitych ziem do Rosji. Decyzja Kremla nie została uznana przez większość państw świata, w tym m.in. wszystkie kraje członkowskie UE i NATO.
W północnej części Chersońszczyzny trwa ukraińska kontrofensywa. Jak powiadomił w czwartek brytyjski resort obrony, w ciągu ostatnich dni rosyjskie władze okupacyjne prawdopodobnie nakazały przygotowania do ewakuacji niektórych cywilów z Chersonia. Rosjanie mają spodziewać się walk w stolicy obwodu.
16:00 Rosyjska propozycja hubu gazowego w Turcji – kolejna próba uruchomienia alternatywnego kierunku dostaw gazu do UE, omijającego Polskę i Ukrainę
Zgłoszona w czwartek przez Rosję propozycja utworzenia hubu gazowego w Turcji to kolejna w ciągu ostatnich 20 lat próba Kremla, by uruchomić dostawy surowca do państw południowej i centralnej Europy, które byłyby realizowane z pominięciem m.in. Ukrainy i Polski.
W czwartek prezydent Rosji Władimir Putin zaproponował tureckiemu przywódcy Recepowi Tayyipowi Erdoganowi utworzenie hubu gazowego w Turcji, zaznaczając, że szlak przez ten kraj jest „najbardziej niezawodną drogą” transportu surowca z Rosji do Unii Europejskiej. Zdaniem rosyjskiego prezydenta umożliwiłoby to Europejczykom otrzymywanie gazu po mniej „wygórowanych” cenach.
Ankara podjęła propozycję Kremla. „Razem z prezydentem Putinem poleciliśmy naszym ministerstwom energii i innym instytucjom rozpoczęcie wspólnych badań. Mam nadzieję na utworzenie w najbardziej odpowiednim do tego miejscu międzynarodowego centrum dystrybucyjnego. Nasze instytucje przedstawią nam wyniki prac i wtedy podejmiemy kolejne kroki; tutaj naprawdę nie ma na co czekać” – oznajmił w piątek Erdogan w rozmowie z dziennikiem „Daily Sabah”.
Putin podkreślił, że pogłębiona rosyjsko-turecka współpraca w zakresie dostaw gazu może również pomóc w regulowaniu cen. Hub będzie „platformą nie tylko dla dostaw, ale też pomoże ustalać ceny, co jest także bardzo ważną kwestią” – oświadczył.
Moskwa próbuje w ten sposób powrócić do koncepcji, której pierwszą odsłoną był projekt Gazociągu Południowego (South Stream) – sieci przesyłowej mającej połączyć rosyjskie wybrzeże Morza Czarnego z państwami UE. Projekt zakładający transport gazu do Bułgarii, a stamtąd – przez Serbię i Węgry – do Słowenii i Austrii oraz drugą odnogą przez Grecję do Włoch, został zarzucony w 2014 roku w związku z unijnymi sankcjami nałożonymi na Moskwę po aneksji Krymu. Jak szacowali pomysłodawcy inwestycji, przepustowość Gazociągu Południowego miała wynosić 63 mld m sześciennych surowca rocznie.
Dwa lata później, w 2016 roku, Rosja porozumiała się z Turcją w sprawie budowy Tureckiego Potoku (TurkStream), czyli gazociągu przez Morze Czarne o długości 930 km i rocznej przepustowości 31,5 mld m sześciennych. Po uruchomieniu dostaw do europejskiej części Turcji, w styczniu 2020 roku gaz popłynął tą drogą również do Bułgarii, Grecji i Macedonii Północnej, a rok później – do Serbii oraz Bośni i Hercegowiny. Planowano, że inwestycja realizowana przez saudyjskie konsorcjum Arkad obejmie w przyszłości budowę kolejnych odnóg gazociągu – w kierunku Węgier, Austrii i Słowacji.
W kwietniu br., kilka tygodni po rosyjskiej inwazji na Ukrainę, Rosja wstrzymała dostawy surowca do Bułgarii. Powodem tej decyzji była odmowa ze strony rządu w Sofii spełnienia warunków Gazpromu i płacenia za gaz w rublach. Przyszłość projektu energetycznego Turecki Potok, zakładającego uczestnictwo w przedsięwzięciu większej liczby państw południowej i centralnej Europy, stanęła tym samym pod znakiem zapytania.
Alternatywną drogą eksportu gazu z Rosji do Turcji pozostaje od 2003 roku gazociąg Błękitny Potok (Blue Stream), łączący Kraj Krasnodarski z terminalem Durusu na tureckim wybrzeżu Morza Czarnego w azjatyckiej części kraju. Korytarz przesyłowy o długości 396 km (na odcinku morskim) i rocznej przepustowości wynoszącej 16 mld m sześciennych został zbudowany przez spółkę joint venture rosyjskiego Gazpromu i włoskiego koncernu Eni. Dostawy gazociągiem Błękitny Potok zostały przerwane wiosną br. z powodu prac remontowych i następnie wznowione pod koniec maja.
15:55 Białoruska gazeta „Nasza Niwa”: w Ukrainie zginęło już ponad 100 rosyjskich rezerwistów; Kreml ściga osoby piszące prawdę o wojnie
Ponad 100 niedawno zmobilizowanych rosyjskich żołnierzy zginęło już podczas wojny z Ukrainą, a władze na Kremlu, obawiając się reakcji społecznych, rozpoczęły ściganie blogerów, którzy w „niewłaściwy sposób” piszą o inwazji – powiadomiła w piątek niezależna białoruska gazeta „Nasza Niwa” za rosyjskimi wojskowymi kanałami na Telegramie.
Wysocy rangą urzędnicy z rosyjskiego resortu obrony stworzyli „czarne listy” propagandystów relacjonujących przebieg wojny w sposób niezgodny z oczekiwaniami władz. Wobec „nieprawomyślnych” osób mają być wszczęte postępowania administracyjne i karne – poinformowała „Nasza Niwa” za rosyjskim blogerem Siemionem Piegowem, prowadzącym na Telegramie znany kanał WarGonzo.
– Jeśli dialog z nami ma odbywać się poprzez tworzenie „czarnych list”, to takie podejście wydaje się co najmniej wątpliwe. Zamknąć nam usta… Wydaje się, że głównodowodzący (Władimir Putin – PAP) miał na myśli co innego, gdy jeszcze na początku wojny w otwarty, publiczny sposób oświadczył, że reporterzy i dziennikarze powinni mówić prawdę o specjalnej operacji wojskowej (propagandowe określenie inwazji na Ukrainę – PAP). Społeczeństwo ma do tego prawo – podkreślił w piątek Piegow.
O narastającej krytyce władz na Kremlu, a nawet prezydenta Putina ze strony rosyjskich blogerów wojskowych informował w ostatnich tygodniach amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW). Szczególnie dużo nieprzychylnych opinii pojawiało się w minionych dniach w kontekście poboru rezerwistów do armii i wysyłania ich na front bez odpowiedniego przygotowania.
Władimir Putin wydał 21 września dekret o częściowej mobilizacji na wojnę z Ukrainą oraz zagroził „użyciem wszelkich środków”, by bronić Rosji przed rzekomym zagrożeniem ze strony Zachodu. Według oficjalnych przekazów Kremla pod broń ma zostać powołanych około 300 tys. rezerwistów, lecz w ocenie niezależnego portalu Meduza mobilizacja może objąć nawet 1,2 mln mężczyzn, głównie spoza dużych miast.
Tuż po decyzji prezydenta pojawiło się wiele doniesień o chaosie organizacyjnym podczas mobilizacji. Do wojska powoływano m.in. osoby niepełnosprawne i bez doświadczenia w armii. Odnotowywano liczne przypadki pijaństwa wśród poborowych, alarmowano też o fatalnych warunkach zakwaterowania rezerwistów i niskiej jakości wydawanej im broni.
W czwartek BBC poinformowała, że na Ukrainie zginęli już pierwsi Rosjanie, którzy zostali wysłani na front bez przeszkolenia wojskowego. Komenda uzupełnień w obwodzie czelabińskim potwierdziła śmierć pięciu poborowych z Uralu Południowego.
14:31 Niezależne media: mobilizacja ma coraz brutalniejszy charakter, obławy na mężczyzn trwają nawet w Moskwie
Mobilizacja na wojnę z Ukrainą przybiera w Rosji coraz brutalniejszy charakter; w Moskwie masowo powoływani są na front pracownicy firm budowlanych, a wezwania do armii wręcza się nawet na stacjach metra – podał w piątek niezależny kanał na Telegramie Możem Objasnit’.
Jak poinformował kanał w piątek, w Moskwie zorganizowano nocną obławę na budowlańców. Do jednej z firm przyjechała policja; funkcjonariusze zabierali z hotelu robotniczego i wpychali do autobusów wszystkich mężczyzn po kolei. Wywieźli ponad 250 osób, 80 spośród nich nie wróciło do domów. Nie ma z tymi ludźmi kontaktu, ich los pozostaje nieznany. Mężczyznom zarekwirowano paszporty – poinformowali niezależni dziennikarze.
„Doniesienia o obławach napływają z wielu dzielnic Moskwy, zwłaszcza z tzw. sypialnych (oddalonych od centrum, w których znajdują się głównie bloki mieszkalne – PAP): Butowa, Pierowa, Nowokosina, Marjinej Roszczy. Policjanci albo polują na ludzi przy stacjach metra, albo chodzą po mieszkaniach i walą w każde drzwi, poszukując mężczyzn w wieku poborowym. Turyści, którzy przyjechali do stolicy na weekend, powiadomili, że obławy trwają też w hostelach” – przekazano na łamach Możem Objasnit’.
Kirił Kabanow, urzędnik zasiadający w Radzie ds. Praw Człowieka poinformował, że przy stacji metra na północnym wschodzie Moskwy funkcjonariusze „zatrzymywali wszystkich i twierdzili, że należy mieć ze sobą zaświadczenie o odroczeniu” od mobilizacji.
O podobnych „obławach” w Petersburgu informuje też w piątek radio Swoboda, powołując się na doniesienia opublikowane przez mieszkańców na mediach społecznościowych i rozpowszechniane przez media niezależne. Jak podał portal Fontanka, policjanci i ludzie w cywilu czatowali przed domami mieszkalnymi na dwóch osiedlach: Kalina Park i Polustrowo Park. W innej dzielnicy Petersburga, rejonie Newskim, mieszkańcy osiedla Ładożski Park powiadomili, że policjanci dzwonią do wszystkich mieszkań w poszukiwaniu rezerwistów. Portal Sota poinformował, że policja przyszła do jednego z domów w rejonie (dzielnicy) Kalinińskim, gdzie funkcjonariusze usiłowali wręczać wezwania mieszkańcom na klatce schodowej. Administracja dzielnicy oświadczyła, że celem wezwań jest „uściślenie danych”.
Moskwa i Petersburg to wielomilionowe metropolie – na stolicę przypada prawie 9 proc. ludności Rosji – które dotąd niemal nie odczuwały trwającej od ośmiu miesięcy wojny. Jeszcze bardziej desperackie działania na rzecz mobilizacji podejmowane są na rosyjskiej prowincji. Jak podały niezależne media, we wsi Czur w republice Udmurcji, regionie na Przeduralu, rozdano 17 wezwań do wojska podczas pogrzebu jednego z lokalnych mieszkańców, który zginął w wypadku samochodowym.
Prezydent Władimir Putin wydał 21 września dekret o częściowej mobilizacji na wojnę z Ukrainą oraz zagroził „użyciem wszelkich środków”, by bronić Rosji przed rzekomym zagrożeniem ze strony Zachodu. Według oficjalnych przekazów Kremla pod broń ma zostać powołanych około 300 tys. rezerwistów, lecz w ocenie niezależnego portalu Meduza mobilizacja może objąć nawet 1,2 mln mężczyzn, głównie spoza dużych miast.
Tuż po decyzji Putina pojawiło się wiele doniesień o chaosie organizacyjnym podczas mobilizacji. Do wojska powoływano m.in. osoby niepełnosprawne i bez doświadczenia w armii. Odnotowywano liczne przypadki pijaństwa wśród poborowych, alarmowano też o fatalnych warunkach zakwaterowania rezerwistów i niskiej jakości wydawanej im broni.
Po zarządzeniu branki setki tysięcy Rosjan próbują opuścić kraj i uniknąć wysłania na front. Osoby uciekające przed służbą w armii starają się przedostać m.in. do Finlandii, Kazachstanu, Mongolii i Gruzji. Pod koniec września niezależne media powiadomiły, że na granicach z Finlandią, Gruzją i Kazachstanem powstają punkty mobilizacyjne, w których mężczyźni otrzymują wezwania do wojska.
14:08 Bloomberg: w najbliższych dniach Unia Europejska przekaże Ukrainie obiecane 2 miliardy euro
Unia Europejska ma przekazać 2 miliardy euro pomocy finansowej dla Ukrainy w ciągu następnych kilku dni, a kolejne transze w wysokości 2,5 miliarda euro i 500 milionów euro odpowiednio w drugiej połowie listopada i drugiej połowie grudnia – podała w piątek agencja Bloomberga opierając się na anonimowych źródłach.
Fundusze są częścią pakietu pomocy dla Ukrainy o łącznej wartości 9 mld euro, który UE po raz pierwszy zapowiedziała w maju br. w związku z inwazją Rosji. Płatności zostały wstrzymane z powodu dyskusji między krajami członkowskimi dotyczącymi warunków wsparcia. Jak dotąd Kijów otrzymał tylko 1 mld euro.
Środki miały być pożyczone na rynkach finansowych i przekazane Ukrainie w ramach niskooprocentowanych pożyczek. Na początku września źródła PAP informowały, że wypłatę pozostałej części zablokowały Niemcy, które obawiały się, że Ukraina nie będzie w stanie spłacić pożyczek. Mimo toczonych w Brukseli rozmów, impas w tej sprawie trwał tygodniami.
W połowie września Parlament Europejski przegłosował przekazanie Ukrainie 5 mld euro pożyczki w ramach tzw. pomocy makrofinansowej. W dniu głosowania przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen była w Kijowie, gdzie zapewniła, że UE pracuje nad możliwością udzielenia kolejnej pomocy finansowej Ukrainie i zapowiedziała, że 5 mld euro z wcześniej zapowiedzianego pakietu, może zostać wydzielone w pierwszej transzy w połowie października.
13:34 Od początku rosyjskiej inwazji z Ukrainy do Polski wjechało ponad 7 mln osób
W piątek liczba osób odprawionych na przejściach granicznych w kierunku wjazdowym z Ukrainy do Polski przekroczyła 7 mln – przekazała w rozmowie z PAP rzeczniczka Straży Granicznej por. Anna Michalska. Dodała , że liczba osób, które wjeżdżają z Ukrainy do Polski systematycznie spada.
Od początku inwazji Rosji na Ukrainę funkcjonariusze Straży Granicznej odprawili na przejściach granicznych w kierunku wjazdowym do Polski ponad 7 mln osób, z czego 6,6 mln to obywatele Ukrainy. Na drugim miejscu znaleźli się Polacy – ponad 160 tys. osób. W czwartek zanotowano 25 tys. odpraw w kierunku wjazdowym. Natomiast w kierunku z Polski do Ukrainy od początku inwazji funkcjonariusze SG odprawili ponad 5,2 mln osób, z czego 4,9 mln to Ukraińcy, a Polacy 159 tys. osób.
Rzeczniczka Straży Granicznej por. Anna Michalska podkreśliła, że liczba ponad 7 mln jest liczbą odpraw granicznych dokonanych na odcinku granicy z Ukrainą, czyli na ośmiu przejściach granicznych. „Nie jest to liczba pojedynczych osób, które wjechały do Polski, gdyż niektóre osoby wjeżdżały w tym czasie nawet po kilkadziesiąt razy” – podkreśliła.
Dodała, że w drugą stronę, czyli z Polski do Ukrainy strażnicy odprawili w tym czasie 5,2 mln osób. „To również nie są osoby, które wróciły na Ukrainę. Wśród nich są osoby, które mieszkają w Polsce i jechały np. w odwiedziny” – powiedziała. Dodała, że mogą to być również osoby w tzw. ruchu dwustronnym, czyli osoby przyjeżdżające do Polski, by np. zrobić zakupy.
„Wśród tych osób na jednym i drugim kierunku ok. 90 proc. to obywatele Ukrainy. Pozostałe narodowości odprawiane na odcinku granicy z Ukrainą to m.in. Polacy, ale także Niemcy czy Brytyjczycy. Proszę pamiętać, że są to często osoby narodowości ukraińskiej, które teraz mieszkają legalnie na terytorium innych pastw, więc posługują się dokumentami tych państw” – powiedziała Michalska.
Wśród wjeżdżających do Polski z Ukrainy są również Rosjanie. Od początku wojny odprawiono 11,7 tys. obywateli tego kraju. To najczęściej małżonkowie obywateli Ukrainy. W drugą stronę – w kierunku do Ukrainy odprawiono 3,5 tys. Rosjan.
Na przestrzeni miesięcy liczba osób wjeżdżających z Ukrainy bardzo się zmieniała. Z danych Straży Granicznej wynika, że najwięcej osób odprawiano, w kierunku do Polski, na początku marca – ponad 140 tys. osób dziennie. Zbliżone liczby notowano pod koniec lutego oraz w kwietniu.
W tamtym czasie w rejonie przejść granicznych tworzyły się kilometrowe korki. Uciekające przed wojną ukraińskie matki wraz ze swoimi dziećmi, często szły w kierunku Polski pieszo. Grupom uchodźców, obładowanym bagażami, prowadzącymi ze sobą psy i koty, pomagali funkcjonariusze Straży Granicznej. Przenosili na rękach dzieci i bagaże, a także pomagali w transporcie osób na wózkach inwalidzkich.
W pobliżu przejść widoczni byli także policjanci i strażacy Państwowej Straży Pożarnej, a także karetki pogotowia ratunkowego. Tłumy uchodźców było widać też na dworcach kolejowych. Ci, którzy chcieli im pomóc prywatnymi samochodami przywozili potrzebne dary.
„Na początku zakładaliśmy, że możemy odprawiać ok. 50 tys. osób, ale dzięki wszystkim wprowadzonym udogodnieniom, m.in. dzięki wprowadzeniu ruchu pieszego na wszystkich odcinkach i zwiększeniu obsady, udało nam się odprawiać ponad 140 tys. osób na dobę” – powiedziała Michalska.
Dodała, że stało się to dzięki dużemu zaangażowaniu funkcjonariuszy Straży Granicznej, którzy – jak zaznaczyła – bardzo emocjonalnie podchodzili do wydarzeń na Ukrainie. „Staraliśmy się za wszelką cenę pomóc tym osobom. Teraz ten ruch – mniej więcej od maja – się ustabilizował i wynosi na kierunku wjazdowym maksymalnie 30 tys. osób na dobę, ale też często spada poniżej 19 tys.” – powiedziała.
Pytana o to, czy na granicy widać pierwsze oznaki tzw. drugiej fali uchodźców po ostatnich atakach rakietowych Rosji na Ukrainę zaznaczyła, że jest wręcz przeciwnie.
Z danych SG wynika, że najwięcej osób odprawianych jest w Medyce, gdzie do tej pory na kierunku wjazdowym odprawiono ponad 2 mln osób. Na drugim miejscu jest Hrebenne – ponad milion osób.
„Początkowo wśród osób wjeżdżających do Polski ponad 90 proc. deklarowało, że ewakuują się z Ukrainy przed wojną. Obecnie takie deklaracje składa około 3-5 proc. osób” – poinformowała Michalska.
Mówiąc o tym, jak zmieniła się sytuacja jeśli chodzi o zaangażowane siły na granicy Michalska powiedziała, że w pierwszych tygodniach, kiedy wybuchł konflikt u naszych wschodnich sąsiadów, na granicę z Ukrainą delegowano funkcjonariuszy z innych oddziałów SG.
„To byli przede wszystkim funkcjonariusze do ochrony tzw. zielonej granicy, żeby funkcjonariusze z oddziałów bieszczadzkiego i nadbużańskiego mogli się skoncentrować na odprawie granicznej. Po kilku tygodniach, kiedy ta fala osłabła oddelegowania na +granicę zieloną+ się skończyły. W tej chwili funkcjonariusze z poszczególnych przejść mogą swobodnie obsługiwać ruch” – powiedziała.
Dodała, że sytuacja na granicy ustabilizowała się i już nie widać tam obrazków, jakie można było obserwować na początku wojny, kiedy z Ukrainy uciekało tysiące matek z dziećmi, a także osoby niepełnosprawne.
„Zdarzają się jeszcze pojedyncze przypadki takich osób, jednak dominują osoby przyjeżdżają do Polski po zakupy i w innych sprawach. Nie widzimy już takiej fali uchodźców, jaka była na początku” – powiedziała rzeczniczka SG.
12:51 Zmarł 11-latek wyciągnięty spod gruzów ostrzelanego przez Rosjan bloku w Mikołajowie
11-letni chłopiec wyciągnięty w czwartek spod gruzów ostrzelanego przez wojska rosyjskie bloku mieszkalnego w Mikołajowie na południu Ukrainy zmarł w szpitalu – poinformowały w piątek władze obwodu mikołajewskiego.
Ogółem spod gruzów ratownicy wydobyli pięć osób; akcja ratownicza trwa – podano w oświadczeniu, opublikowanym na serwisie Telegram. Łącznie w czwartkowych ostrzałach Mikołajowa zginęło siedem osób.
Wojska rosyjskie ostrzelały w czwartek rano pięciokondygnacyjny blok mieszkalny w Mikołajowie. Dwa górne piętra budynku zostały całkowicie zniszczone. Władze miasta poinformowały, że Rosjanie użyli do tego ataku systemów przeciwlotniczych S-300. Ostrzelana została także stacja pogotowia ratunkowego.
Liczący przed rosyjską inwazją 470 tys. mieszkańców Mikołajów, ważny port południowej Ukrainy, znajduje się niedaleko linii frontu, przebiegającej w sąsiednim regionie chersońskim. Obiekty cywilne i infrastruktury krytycznej tego miasta są regularnie ostrzeliwane przez wojska rosyjskie.
12:44 Władze Rosji: remont uszkodzonego Mostu Krymskiego może potrwać do lipca 2023 roku
Ukończenie prac remontowych w celu przywrócenia do użytku uszkodzonego Mostu Krymskiego powinno zakończyć się do 1 lipca 2023 roku – wynika z opublikowanego w czwartek rozporządzenia rządu Federacji Rosyjskiej. Treść dokumentu przytoczyła w piątek agencja Interfax-Ukraina.
8 października na moście doszło do wybuchu i pożaru. Ukraińskie media podały, powołując się na źródła, że była to operacja specjalna Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU). SBU nie skomentowała tych doniesień.
Dwa dni później Siergiej Aksjonow, gubernator Krymu z nadania Moskwy, przekonywał na antenie rosyjskiej telewizji, że „wszelkie prace remontowe na moście powinny zakończyć się w ciągu miesiąca lub półtora”.
Zbudowany w 2018 roku most na Krym łączy okupowany przez Rosję od 2014 roku Półwysep Krymski z rosyjskim Krajem Krasnodarskim. Przeprawę osobiście otwierał w 2018 roku prezydent Władimir Putin. Od początku inwazji na Ukrainę w lutym br. połączenie było wykorzystywane przez Kreml do transportu żołnierzy i sprzętu wojskowego na Krym, a następnie na Ukrainę.
11:58 BBC: doborowe oddziały rosyjskie ponoszą dotkliwe straty
Doborowe formacje rosyjskie, jak wojska powietrznodesantowe i oddziały sił specjalnych (specnazu), ponoszą dotkliwe straty na Ukrainie; na wojnie giną najczęściej ochotnicy, a w ostatnich dniach – niedawno zmobilizowani. Informuje o tym w piątek rosyjska redakcja BBC.
Oceny te BBC publikuje w swoich najnowszych wyliczeniach, dotyczących strat armii rosyjskiej na Ukrainie. Od kilku miesięcy, wspólnie z rosyjskim niezależnym portalem Mediazona, BBC zbiera publiczne informacje o śmierci i pogrzebach poległych na wojnie (np. posty krewnych, doniesienia w regionalnych mediach i oświadczenia władz lokalnych). Na podstawie tych otwartych źródeł tworzy wykaz potwierdzonych, imiennych strat.
Według stanu z 14 października BBC potwierdziła w ten sposób śmierć na Ukrainie 7500 wojskowych rosyjskich. W walkach nadal znaczne straty ponoszą jednostki najbardziej elitarne, w tym specnaz GRU – podkreśla BBC. Wśród tych potwierdzonych nazwisk ponad 2200 wojskowych należało do oddziałów doborowych: specnazu, piechoty morskiej i lotnictwa wojskowego.
Tylko podczas nieudanej operacji obrony Łymanu, miasta w obwodzie donieckim, zginął cały oddział specnazu GRU z miasta Togliatti. – Oddziały te, jak i inne elitarne jednostki armii rosyjskiej i Rosgwardii ponoszą dotkliwe straty w trakcie wojny na terytorium Ukrainy, ponieważ są systematycznie używane do rozwiązywania niewłaściwych dla nich zadań – ocenia BBC.
Wśród osób z wykazu BBC 21 proc. było żołnierzami piechoty i ten rodzaj wojsk ponosi największe straty. 14 proc. – to wojskowi z oddziałów powietrznodesantowych. Wcześniej, do początku sierpnia, odsetek zabitych z tych wojsk sięgał 20 procent. „Z otwartych źródeł można sądzić, że wiele oddziałów wojsk powietrznodesantowych poniosło znaczne straty, jeśli chodzi o zabitych i rannych, dlatego nie mogą już one uczestniczyć w takim zakresie jak wcześniej w operacjach na pierwszej linii” – wskazuje BBC.
Giną mężczyźni powołani do armii w ramach ogłoszonej trzy tygodnie temu mobilizacji. Pierwsze nieoficjalne doniesienia o zabitych pojawiły się na początku tygodnia. 13 października władze po raz pierwszy potwierdziły oficjalnie te straty: w obwodzie czelabińskim administracja poinformowała o śmierci pięciu mieszkańców wysłanych na wojnę. Jak podaje BBC, sądząc z otwartych źródeł, na wojnie zginęło dotąd 11 zmobilizowanych, w większości – mieszkańców Uralu i Syberii.
– Większość z nich przybyła do komisji wojskowych 25-28 września i zginęła w strefie walk po niecałych dwóch tygodniach. Oznacza to, że przed wysłaniem na front zmobilizowani mieli najwyżej siedem-dziesięć dni na przygotowanie, co według ocen specjalistów nie wystarcza nawet do odświeżenia umiejętności ludzi, mających już doświadczenie w działaniach bojowych – zaznacza BBC.
Ocenia także, że obecnie główny ciężar szturmu biorą na siebie podczas walk oddziały tzw. prywatnych firm wojskowych i ochotników. Ci ostatni – którzy niekiedy są „przymusowymi ochotnikami”, ponoszą największe straty, bo często jadą na front po szkoleniu trwającym 3-10 dni.
Liczba 7500 potwierdzonych zabitych wojskowych nie odzwierciedla realnych strat armii rosyjskiej na Ukrainie; realna liczba pochowanych w Rosji żołnierzy, którzy zginęli na Ukrainie może być co najmniej dwa razy wyższa – zastrzega BBC. Przypomina, że według wywiadu brytyjskiego do września br. Rosja straciła na Ukrainie 25 tys. żołnierzy. Sztab Generalny ukraińskiej armii ocenia straty Moskwy na 60 tys. ludzi.
10:14 Dowództwo Sił Powietrznych: w piątek rano zestrzelono osiem irańskich dronów
Dowództwo Sił Powietrznych Ukrainy poinformowało o zestrzeleniu w piątek rano ośmiu irańskich dronów kamikadze Shahed-136.
– 14 października na kierunkach południowym i wschodnim obrona powietrzna zniszczyła osiem dronów uderzeniowych Shahed-136 – podano na Facebooku sił powietrznych.
W komunikacie sztabu generalnego poinformowano z kolei o zniszczeniu w ciągu minionej doby 17 bezzałogowców przeciwnika.
09:46 Białoruś, media: decyzja o mobilizacji zapadła; branka przebiega niejawnie
Alaksandr Łukaszenka podjął decyzję o przeprowadzeniu na Białorusi ukrytej mobilizacji w celu uzupełnienia składu osobowego jednostek bojowych – informuje w piątek niezależna Nasza Niwa, powołując się na źródła w armii.
Mobilizacja będzie się odbywać pod pretekstem „sprawdzianu zdolności bojowych” – powiadomił portal. Na pierwszym etapie nie będzie ona obejmować dużych miast.
Jak ocenia Nasza Niwa działanie te zwiększają prawdopodobieństwo eskalacji na granicy białorusko-rosyjskiej, które dotąd analitycy oceniali jako niskie, pomimo tego, że Łukaszenka obwieścił o uruchomieniu na terenie kraju wspólnego z Rosją Regionalnego Zgrupowania Wojsk.
Media przytaczają również wypowiedź ministra spraw zagranicznych Uładzimira Makieja, który w wywiadzie dla rosyjskiej gazety „Izwiestija” oświadczył, iż na Białorusi „wprowadzono reżim operacji antyterrorystycznej”. Szczegółowych informacji na ten temat nie ma. Nie ogłaszały jej władze państwowe.
09:20 Źródła: przywódcy na szczycie UE mają ostrzec, że atak na infrastrukturę krytyczną spotka się z reakcją UE
Przywódcy na szczycie Unii Europejskiej mają ostrzec, że jakikolwiek atak na infrastrukturę krytyczną państw członkowskich (np. rurociągi, podwodne kable) spotka się z reakcją UE i wezwać do współpracy w jej ochronie w związku z sabotażem, który doprowadził do wycieków z gazociągów Nord Stream – wynika ze źródeł PAP.
Zgodnie z projektem konkluzji, który widziała PAP, przywódcy na szczycie w dniach 20-21 października mają zdecydowanie potępić akty sabotażu, wymierzone w infrastrukturę krytyczną, takie jak te w rurociągi Nord Stream.
– Unia Europejska odpowie na każde umyślne zakłócenie infrastruktury krytycznej lub inne działania hybrydowe jednolitą i zdecydowaną reakcją. Rada Europejska wzywa prezydencję Rady do wzmożenia wysiłków na rzecz ułatwienia współpracy między państwami członkowskimi w zakresie ochrony infrastruktury krytycznej – czytamy w dokumencie.
Szczyt UE ma określić Rosję jako zagrożenie dla europejskiego i światowego pokoju oraz bezpieczeństwa i zdecydowanie potępić niedawne masowe ataki rakietowe Rosji na ludność cywilną w Kijowie i w całej Ukrainie.
Unijni liderzy mają ponownie potępić i stanowczo odrzucić bezprawną aneksję przez Rosję regionów donieckiego, ługańskiego, zaporoskiego i chersońskiego. „Podobnie jak w przypadku Krymu, Unia Europejska nigdy nie uzna tej nielegalnej aneksji” – czytamy w dokumencie.
Przywódcy UE będą domagać się od Rosji „natychmiastowego, całkowitego i bezwarunkowego wycofania wszystkich swoich oddziałów i sprzętu wojskowego z całego terytorium Ukrainy oraz powstrzymania się od działań hybrydowych na terytorium Ukrainy”.
– Zbrodnie wojenne popełnione na Ukraińcach, co do których jest coraz więcej dowodów, oraz ciągłe niszczenie infrastruktury cywilnej są rażącym naruszeniem prawa międzynarodowego. Unia Europejska potwierdza swoje stanowcze zobowiązanie do pociągania Rosji i wszystkich sprawców do odpowiedzialności – taki zapis znajduje się w projekcie.
Przywódcy mają też podkreślić, że zgodnie z Kartą Narodów Zjednoczonych i prawem międzynarodowym Ukraina korzysta z niezbywalnego prawa do samoobrony przed rosyjską agresją i ma prawo do wyzwolenia i odzyskania pełnej kontroli nad wszystkimi okupowanymi terytoriami w jej granicach uznanych przez społeczność międzynarodową.
Przywódcy mają wezwać do szybkiego przekazania pozostałych 3 mld euro pomocy makrofinansowej dla Ukrainy i dyskutować o tym, jak jeszcze bardziej zwiększyć zbiorową presję na Rosję, by zakończyła agresję.
08:03 Wywiad W. Brytanii: siły prorosyjskie notują lokalne sukcesy w Donbasie dzięki wsparciu Grupy Wagnera
Siły dowodzone przez firmę najemniczą, znaną jako Grupa Wagnera, osiągnęły pewne lokalne sukcesy w Donbasie na wschodzie Ukrainy; grupa najprawdopodobniej pozostaje mocno zaangażowana w walki sił prorosyjskich w mieście Bachmut – poinformowało w piątek brytyjskie ministerstwo obrony.
– W ciągu ostatnich trzech dni siły prorosyjskie dokonały taktycznych posunięć w kierunku centrum miasta Bachmut w obwodzie donieckim. Oddziały 2 korpusu armii, prorosyjskiej milicji obwodu ługańskiego, prawdopodobnie wkroczyły do wsi Opytne i Iwangrad leżących na południe od miasta – przekazano w codziennej aktualizacji wywiadowczej.
Jak podkreślono, od początku lipca niewiele siedlisk ludzkich na Ukrainie zostało zdobytych przez regularne wojska rosyjskie lub siły separatystyczne. Nowe zdobycze mają prawdopodobnie związek z silniejszym zaangażowaniem Grupy Wagnera w regionie – oceniono.
– Rosja prawdopodobnie postrzega przejęcie Bachmutu jako wstęp do natarcia na obszary miejskie Słowiańska i Kramatorska, które są najważniejszymi skupiskami ludzi w obwodzie donieckim pod władzą Ukrainy – skomentował brytyjski wywiad.
Dodano, że Rosja nadal prowadzi ofensywne operacje w środkowym Donbasie, jednak postępy jej wojsk są bardzo powolne. „Ogólny projekt operacyjny Rosjan jest zagrożony z powodu ukraińskiej presji na jego północną i południową flankę oraz poważne niedobory amunicji i zasobów ludzkich” – podsumowali Brytyjczycy.
07:53 Sztab: w Enerhodarze więcej rosyjskich wojsk; na front przeciwnik werbuje obcokrajowców
W Enerhodarze, gdzie znajduje się okupowana Zaporoska Elektrownia Atomowa, Rosja zwiększyła liczbę swoich wojsk i używa obiektu nuklearnego jako bazy – powiadomił w piątek sztab generalnej armii ukraińskiej. Do walki na froncie Rosja werbuje obcokrajowców.
– W Enerhodarze w dniach 10-11 października odnotowano zwiększenie liczby wojsk okupacyjnych na terytorium Zaporoskiej Elektrowni Atomowej. Z dostępnych danych wynika, że okupanci wykorzystują siłownię jako bazę dla żołnierzy, w związku z tym, że obiekt nie jest ostrzeliwany – napisano w porannym komunikacie sztabu generalnego ukraińskich sił zbrojnych.
Poinformowano w nim również, że na posterunkach wokół okupowanego Melitopola w obwodzie zaporoskim oprócz wojskowych są również obecni funkcjonariusze Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) Rosji, którzy przeprowadzają rewizje.
Rosja w dalszym ciągu werbuje do walki na froncie najemników, w tym obcokrajowców – zaznaczono w raporcie sztabowym. 9 października na okupowany Krymu przybyło ok. 400 zagranicznych najemników, którzy mają następnie być wysłani na front w Ukrainie.
W ciągu doby Rosjanie przeprowadzili dwa ataki rakietowe i 16 – lotniczych oraz ponad 70 ostrzałów z wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych.
Siły ukraińskie odparły w ciągu doby ataki przeciwnika w rejonie miejscowości Terny, Wesełe, Newelske, Odradiwka, Iwanhrad, Bachmut, Nowa Kamianka i Suchyj Stawok.
Wróg kontynuuje ostrzał pozycji wojsk i celów cywilnych wzdłuż linii styczności.
Siły ukraińskie przeprowadziły 25 ataków lotniczych, w tym na 19 miejsc koncentracji wojsk i uzbrojenia przeciwnika, a także na sześć systemów przeciwlotniczych. Zestrzelono pięć rakiet manewrujących i dziewięć bezzałogowców.
Wojska rakietowe Ukrainy i artyleria raziły trzy punkty dowodzenia przeciwnika, pięć punktów koncentracji wojsk i sprzętu, dwa magazyny z amunicją.
07:45 ISW: w oddziałach rosyjskich pogarsza się morale, są doniesienia o zawieszaniu walk
Amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW) w najnowszej analizie zwraca uwagę na pogarszające się morale wśród nowo zmobilizowanych oddziałów rosyjskiej armii i doniesienia, że niektóre jednostki otrzymały rozkaz czasowego wstrzymania działań ofensywnych.
Doniesienia o ginących na Ukrainie źle przygotowanych zmobilizowanych na wojnę rosyjskich żołnierzach budzą krytykę pod adresem dowództwa rosyjskiej armii. ISW przekazuje, że według doniesień mediów rosyjskich w walkach na Ukrainie zginęło, trzy tygodnie od ogłoszenia mobilizacji, pięciu zmobilizowanych żołnierzy z Czelabińska.
– Wielu blogerów wojennych popierających wojnę twierdzi, że liczba zabitych i rannych wśród zmobilizowanych żołnierzy jest zapewne wyższa, biorąc pod uwagę brak obiecanych szkoleń, wyposażenia, spójności oddziałów oraz dowódców – piszą analitycy.
Wśród zarzutów podnoszonych przez blogerów pod adresem resortu obrony Rosji jest to, że nie przygotowało ono odpowiednich warunków do zintegrowania i monitorowania rozmieszczania zmobilizowanych mężczyzn na froncie. ISW zastrzega, że nie może zweryfikować twierdzeń blogerów, jednak grupa ta aktywnie naświetlała ogłoszoną przez Kreml mobilizację.
Wśród cytowanych przez ośrodek doniesień blogerów jest informacja, że rosyjski dowódca Michaił Zuśko nakazał niezwłoczne wysłanie nowo zmobilizowanych żołnierzy – bez żadnego wcześniejszego przygotowania – na załamujący się front w rejonie miejscowości Swatowe. ISW zastrzega, że media ukraińskie wcześniej twierdziły, że Zuśko został aresztowany.
Przy tym, media publikowały z rejonu Swatowego wypowiedzi zmobilizowanych żołnierzy skarżących się, że nie zapewniono im szkolenia i ekwipunku. – Fakt, że takie skargi się utrzymują, potwierdza wcześniejszą ocenę ISW, iż kampania mobilizacyjna nie zaowocuje wystarczająco zdolnymi do walki oddziałami, które mogłyby w krótkiej perspektywie wpłynąć na przebieg wojny – czytamy w analizie.
– Pogarszanie się morale, dyscypliny i zdolności do walki wśród żołnierzy rosyjskich w strefie walk na Ukrainie może doprowadzić do czasowego zawieszania operacji ofensywnych na ograniczonych obszarach – prognozuje ISW. W tym kontekście cytuje raport ukraińskiego Sztabu Generalnego, który podał, że w obwodzie donieckim niektóre jednostki rosyjskie dostają rozkazy czasowego wstrzymania działań ofensywnych. Powodem jest „nadzwyczaj niskie morale i warunki psychologiczne, wysoki odsetek dezercji i niewykonywania rozkazów”.
Oddziały rosyjskie, których dotyczy raport sztabu, utknęły wokół małych miejscowości w rejonie Bachmutu i Doniecka. „Gdy jednostki te zaczęły być dziesiątkowane, prawdopodobnie uzupełniano je naprędce rozmaitymi formacjami bojowymi, co spowodowało dalszą demoralizację i niespójność w prowadzeniu operacji ofensywnych” – wskazuje ISW.
Ośrodek prognozuje, że z kolei wstrzymanie działań ofensywnych „jeszcze bardziej skomplikuje dla Rosjan próby zajęcia dalszych terytoriów i zapewne przyczyni się do osłabiania morale i redukcji zdolności bojowych”.
06:51 Mieszkańcy wyzwolonej Jackiwki w obwodzie donieckim: kiedy weszli Ukraińcy padliśmy na kolana i płakaliśmy
– Kiedy do wsi weszły ukraińskie wojska, wszyscy padliśmy na kolana i płakaliśmy z radości, że powróciło nasze państwo – mówią mieszkańcy wyzwolonej spod rosyjskiej okupacji Jackiwki w obwodzie donieckim.
– Kiedy wchodzili Ukraińcy to płakaliśmy i padaliśmy na kolana. Tak bardzo cieszyliśmy się, że wróciło nasze państwo – opowiadają Hałyna i Wołodymyr Hryhorenko, spotkani przed zrujnowanym sklepem w centrum wsi.
Jackiwka to wieś letniskowa, ładnie położona wśród gęstych, sosnowych lasów nad rzeką Oskoł. W sąsiedztwie wiejskich chat budowano dacze, pensjonaty i ośrodki wypoczynkowe. Dziś po wielu z nich pozostały tylko wypalone ruiny. Ukraińcy wyparli stąd Rosjan 20 września.
– Wieś była bombardowana od 24 kwietnia. Weszli ruscy i się zaczęło. Było tak strasznie, że nawet nie wiem, jak o tym mówić. Siedzieliśmy w cztery osoby w piwnicy dwa na dwa metry, co przejedzie czołg, to wszystko się trzęsie. To było dzikie przerażenie – wspomina Hałyna.
Centrum wsi zostało starte z powierzchni ziemi. Na poboczu stoi zniszczony pojazd opancerzony. Nieliczni mieszkańcy, którzy przeżyli tu okupację, zaczęli wychodzić z piwnic dopiero kilka dni po wyzwoleniu. Przez kilka miesięcy byli odcięci od świata.
– My nawet nie wiemy, ilu naszych zginęło. Wiosną, kiedy bombardowali nas samolotami, śmierć poniosło wielu. Bombardowali od wieczora, przez całą noc – relacjonuje Wołodymyr.
Ludzie gromadzą się obok sklepu, do którego idą po szkle z rozbitych witryn, cegłach i kawałkach betonu, ostrożnie przechodząc nad odłamkami pocisków. W Jackiwce nie działa administracja ani służby komunalne, dlatego zniszczeń nikt jeszcze nie sprząta.
– Nie mamy światła, a bez niego nie mamy też wody. Nie mamy żadnej łączności, żeby zadzwonić do bliskich. Dzieci, wnuki i prawnuki mamy w Dnieprze i innych miastach i nie możemy nawet z nimi porozmawiać – narzeka mężczyzna.
Małżeństwo najbardziej martwi się dziś tym, jak przeżyje zimę. Zapasy z poprzedniego roku zniknęły, kiedy ukrywało się w piwnicy, a nowych nie można zrobić, bo w czasie walk i okupacji nikt nie myślał o uprawianiu ogródka. Mieszkańcy Jackiwki otrzymują obecnie pomoc od ukraińskiego wojska i paczki żywnościowe od wolontariuszy.
Za wszystko, co przeżyli w ostatnich miesiącach, Hryhorenkowie winią Putina, ale i popierających go Rosjan. – Zawsze myślałem, że jest tak, jak mówili w telewizji, że jesteśmy z Rosjanami braćmi. Nigdy nie myślałem, że Rosja pójdzie na Ukrainę wojną! – oburza się Wołodymyr.
– Ale poszła i przegra tę wojnę. Nie może być tak, jak mówi Putin, że Ukrainy nie ma i nie będzie. Ona będzie zawsze – twardo zapewnia pani Hałyna.
00:39 Prezydent Zełenski: Rosja traktuje zmobilizowanych żołnierzy jak „mięso armatnie”
– Rosyjscy dowódcy na Ukrainie traktują zmobilizowanych żołnierzy, nie posiadających najczęściej podstawowego wyszkolenia wojskowego, jak „mięso armatnie”, które łatwo zastąpić nowym – powiedział prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w czwartek w wieczornym nagraniu wideo. Dodał, że dodatkowo utrudnia to sytuację wojsk ukraińskich.
– Rosja rzuca tysiące zmobilizowanych mężczyzn na front. Nie mają oni istotnego wyszkolenia wojskowego, ale ich dowódcy wcale tego nie potrzebują. Spodziewają się, że zmobilizowani Rosjanie będą w stanie przetrwać na wojnie co najmniej kilka tygodni, po czym zginą, a wtedy wyślą kolejnych na front – powiedział Zełenski.
Podkreślił jednak, że wykorzystywanie przez rosyjskich generałów ich ludzi jako „mięsa armatniego” powoduje, że ukraińscy obrońcy znajdują się pod dodatkową presją.
Zełenski wyraził uznanie dla ukraińskich żołnierzy znajdujących się w tak trudnej sytuacji i dla partnerów Ukrainy, którzy – jak powiedział – „zdają sobie sprawę, że potrzebujemy w tej sytuacji wzmocnienia pomocy obronnej”.
– Rosyjski terror musi napotkać na silną odpowiedź na wszystkich szczeblach – na froncie, w dziedzinie sankcji i na poziomie prawnym – oświadczył Zełenski.
Zapowiedział powołanie specjalnego trybunału do osądzenia rosyjskich zbrodni wojennych i stworzenie specjalnego mechanizmu kompensacyjnego tak aby Rosja poniosła odpowiedzialność za wojnę kosztem swoich aktywów.
Prezydent zaapelował do Ukraińców aby stosowali się do zasad bezpieczeństwa i zwracali uwagę na alarmy przeciwlotnicze, zwłaszcza w piątek 14 października kiedy Ukraina obchodzi „Dzień Obrońców”.
PAP/jk