Jedne powstały w polu lub w lesie, ale inne – jak na przykład Gdańsk – już istniały. Daniel Wojciechowski z doktorem Andrzejem Gierszewskim z Muzeum Gdańska rozmawiają o początkach pomorskich i pruskich miast. Jest też o miejskich awanturach i średniowiecznych kolejkach do… browaru.
Są trochę dziwne, brzydkie, odstraszające, ale przede wszystkim opuszczone. Jedne współczesne, a inne historyczne. Zaskakujące miejsca, które znajdują się gdzieś poza głównymi drogami i dużymi ośrodkami miejskimi. Nie zawsze wiadomo, do czego służyły. Zdążyły także obrosnąć lokalnymi legendami.
Najpierw był alfabet Morse’a i nadajniki w najwyższym punkcie ówczesnego Gdańska. Ciekawe, czy państwo wiedzą, gdzie to było? Pierwotnie ta nowość nie była wykorzystywana do przekazywania informacji, a do celów ratunkowych.
Słodka, aksamitna i rozpływająca się w ustach – czekolada. Chyba najpopularniejsze łakocie na świecie. Jaka była historia czekolady w Gdańsku? Czy w oświeceniowym grodzie nad Motławą znaleźlibyśmy lśniące tabliczki z orzechami?
Te pojazdy znają wszyscy, którzy korzystają bądź korzystali z komunikacji miejskiej w Gdańsku w ciągu ostatnich – uwaga – 46 lat. Tyle właśnie po gdańskich szynach jeździły wagony tramwajowe Konstal 105N.
Podmieniały dzieci albo dusiły, mogły też zabrać nas na tamten świat, ale tylko wtedy, kiedy usłyszeliśmy dzwony. O kaszubskich leśnych demonach opowiadała już w Tajemnicach Pomorza Tatiana Slowi, teraz przyszedł czas na upiory.
Duma Gdańska – Twierdza Wisłoujście – wspaniała „fortalicja”, jak to się dawniej mawiało, ma swoje tajemnice. Tunel pod Martwą Wisłą? Nie ma problemu. Potężny łańcuch liczący kilkaset metrów, to też już było, ale najpierw zaginione wraki rodem z Piratów z Karaibów.
Nawigacja
© 2024 - Radio Gdańsk
