„Nie ma co strugać bohatera, trzeba ratować życie”. Kapitanowie o walce z piratami

– Ładunek jest nieważny. Trzeba oddać wszystko, co się ma i ratować życie, które jest najwyższą wartością – mówili zgodnie goście Tomasza Olszewskiego. Pięciu uprowadzonych Polaków wciąż jest w rękach porywaczy, pozostała jedenastka jest bezpieczna w jednym z portów w Nigerii. Swoje śledztwo prowadzi w tym samym czasie szczecińska prokuratura.

Gośćmi Radia Gdańsk byli kapitan Marek Błuś, kapitan Jerzy Sobecki oraz Piotr Stareńczak z Portalu Morskiego. W rozmowie z Tomaszem Olszewskim zastanawiali się czy porwanie polskich marynarzy powinno być zaskoczeniem oraz jak zapewniać bezpieczeństwo na statku, jak szkoleni są marynarze i jak działa ochrona na statkach pływających regionie Afryki.

– Ładunek jest najmniej ważny. Trzeba oddać wszystko. Szczególnie, jeśli piratom zależy na łupach. Nie ma co strugać bohaterów, bo najważniejszą wartością jest człowiek. Trzeba ratować życie swoje i innych członków załogi – powiedział stanowczo Kapitan Żeglugi Wielkiej Marek Błuś.

PIRACKIE JEDNOSTKI NIE MAJĄ DUŻYCH ZBIORNIKÓW PALIWA

Zdaniem kapitana Jerzego Sobeckiego, warto zwrócić uwagę, że nigeryjskim piratom najbardziej zależy na pokaźnych łupach, a nie porywaniu ludzi. – Mówimy ciągle o Afryce Zachodniej. Tam jednak piraci nie są tacy jak w okolicach Somalii, którzy porywają statek. Oni napadają i po prostu okradają. Zabierają pieniądze, farby i cały ładunek. Nigdy nie miałem styczności z piratami. Pamiętam instrukcje, jak się zachowywać. Najważniejsze było, żeby nie zatrzymywać statku. Pirackie jednostki nie mają dużych zbiorników paliwa, więc często rezygnują z pogoni za statkiem – mówił kapitan Jarzy Sobecki.

NAJNIEBEZPIECZNIEJSZA ZATOKA

Kapitan Marek Błuś ocenia jednak inaczej sytuację w rejonie Zatoki Gwinejskiej. – Po Zachodniej stronie Afryki są przecież państwa. To, że są to państwa skorumpowane, nic nie zmienia. Sytuacja w Zatoce Gwinejskiej jest zdecydowanie trudniejsza dla armatorów. Jest tam niebezpieczeństwo, ale niskiego poziomu. W zeszłym roku zginęły trzy osoby na ponad tysiąc osób, które zginęły w wyniku wszystkich incydentów pirackich na całym świecie. To wyjaśnia, dlaczego nie zwalcza się tego w radykalny sposób – mówił kapitan Błuś.

Piotr Stareńczak z Portalu Morskiego podkreślał, że polityka rozwiniętych państw i tak pomogła zmniejszyć poziom piractwa. – W ostatnich latach mocno zmniejszyło się piractwo w okolicach Somalii. To efekt działań wielu państw, zwłaszcza w ramach NATO. Teraz środek ciężkości przeniósł się do Afryki Zachodniej i to Azji Południowo-Wschodniej – twierdzi.

MARYNARZE MUSZĄ SIĘ UKRYĆ

– W takich sytuacjach jak ta na statku Szafir nikt nie powinien silić się na heroiczne zachowania – mówił specjalista od szkolenia załóg marynarskich w rozmowie z reporterem Radia Gdańsk. Zdaniem Mirosława Kukułki tylko spokój i opanowanie daje szanse przeżycia ataku piratów. Pięciu polskich marynarzy wciąż pozostaje w niewoli na terytorium Nigerii. – Scenariusze wtargnięcia na statek są zwykle trudne do przewidzenia, ale da się wypracować pewne wzorce. Nikt nie ma stuprocentowej gwarancji sukcesu. Jeśli wiemy, że w pobliżu jest jednostka, która jest w stanie udzielić i jest w strefie kontrolowanej to najlepsze, co mogą zrobić marynarze to zamknąć się tak jak zrobiła to ta jedenastka. Uchronią statek przed całkowitą penetracją. Robi się takie bezpieczne, specjalne pomieszczenia, w których mają szansę przetrwać i mogą nawet sterować statkiem – dodał specjalista.

Kapitan statku Szafir, trzej oficerowie i marynarz w niedzielę skontaktowali się z rodzinami. Wiadomo, że są cali i zdrowi. W ministerstwie spraw zagranicznych ich sprawą zajmuje się specjalny zespół kryzysowy.

Posłuchaj audycji:

Anna Michałowska/MAT

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj