W tym roku przypada piąta rocznica tragicznej śmierci prezydenta Pawła Adamowicza. Na naszej antenie wspominali go: Magdalena Skorupka-Kaczmarek, która była jego rzeczniczką, jego brat Piotr Adamowicz oraz wieloletni dyrektor gdańskiego zoo Michał Targowski. Nasi goście opowiedzieli, jakim prezydent był przyjacielem, bratem i współpracownikiem. Jakie snuł plany dotyczące miasta? Jakie miejsce zajmował w ich życiu?
Jako pierwsza o byłym prezydencie Gdańska opowiedziała jego wieloletnia rzecznika Magdalena Skorupka-Kaczmarek. Przybliżyła ona kulisy współpracy z Pawłem Adamowiczem, podkreślając, że jako szef pozwalał on swoim pracownikom na dużą swobodę i darzył ich zaufaniem.
– Paweł Adamowicz nauczył mnie, że można pracować jeszcze więcej. Trudno było przy nim zrobić sobie wolne, bo działo się dużo ciekawych rzeczy. Nie chodzi o to, że zabraniał nam brać wolne, tylko o to, że tak naprawdę ciągle coś się działo. Gdy przychodziłam do pracy, do końca nie wiedziałam, jak ten dzień będzie wyglądał, chociaż w kalendarzu zawsze był doskonale rozpisany. Sam Paweł Adamowicz pracował od rana do wieczora. Czasami my wychodziliśmy już z urzędu, a on jechał jeszcze na wcześniej umówione spotkania. Był we wszystkich miejscach, gdzie prezydent powinien się pojawić – podkreślała Magdalena Skorupka-Kaczmarek. – Był bardzo dobrym szefem, bo dawał dużo wolności, swobody i zaufania. Nauczył mnie dużej cierpliwości. Był moim szefem mentorem. Bardzo często przychodził do pokoju, w którym siedzieliśmy i przynosił wycinki z gazet, prezentację, którą ktoś mu przedstawił kilka dni wcześniej i mówił „zobacz, czy z tego można coś zrobić” albo „to jest warte przeczytania”. Zdarzały się bardzo śmieszne sytuacje. W trakcie kampanii wyborczej namówiliśmy go, by poszedł z nami na zakupy ze stylistką. Paweł Adamowicz, mierzący w przymierzalni różne rzeczy i pokazujący się w różnych stylizacjach, wzbudzał w nas śmiech. Miał ogromny dystans do siebie. Był po prostu człowiekiem, ze wszystkimi rzeczami, które ma każdy z nas. Czasem można się zdenerwować, czasem uśmiechnąć, a czasem nawet popłakać. Ważne jest, by w tym wszystkim być w porządku wobec siebie. Paweł Adamowicz był w porządku wobec swoich współpracowników, to chyba było najważniejsze – przyznała rzeczniczka zmarłego prezydenta.
Jak przypomniano w audycji, w 2018 roku prezydent Adamowicz ogłosił, że miasto chce sprowadzić do oliwskiego zoo pandę. O tę sytuację Magda Szpiner zapytała Michała Targowskiego, wieloletniego dyrektora Gdańskiego Ogrodu Zoologicznego.
– Osobiście byłem bardzo zaskoczony sprawą z tą pandą. To była jego inicjatywa. Do dzisiejszego dnia mam pluszowego misia pandy. Po tym briefingu powiedziałem „panie prezydencie, ale to jest rzecz karkołomna”. A on rozbrajająco odpowiedział „przecież ja nie powiedziałem, kiedy to będzie. Ja tylko powiedziałem, że jest taki pomysł”. To trochę rozładowało sytuację. Prezydent był zafascynowany różnymi pomysłami. Ogród zoologiczny nie jest pierwszoplanową instytucją, decydującą o obliczu miasta, ale bardzo ceniłem u niego to, że traktował nas na równi z najlepszymi instytucjami, które dają miastu rozgłos i są symbolem dla turystów oraz mieszkańców. Nie czuliśmy się jak druga kategoria czy małe przedsiębiorstwo. Nie, u nas też można było zrobić potężne show. Miałem to szczęście, satysfakcję i zaszczyt, że nasza współpraca trwała przez 20 lat, właściwie od pierwszych chwil, gdy został prezydentem. Zawsze mogłem liczyć na wsparcie i dobre słowo. Zawsze miał czas, by przyjechać do ogrodu na różnego rodzaju spotkania, na przykład z emerytowanymi pracownikami. Wyrażał wobec nich ogromny szacunek, był bezpośredni, wesoły. Ludzie go bardzo lubili i szanowali – przypomniał Targowski. – Mogłem godzinami zanudzać prezydenta sprawami związanymi ze zwierzętami. Słuchał i był zafascynowany. Można było prowadzić z nim cudowne rozmowy o życiu, o ludziach, o charakterach, o pewnych zależnościach, o sytuacjach społecznych. To były pasjonujące rozmowy. To był człowiek otwarty, o potężnych horyzontach, zakochany w Gdańsku – podkreślał wieloletni dyrektor gdańskiego zoo.
Jakim bratem był Paweł Adamowicz i jak wyglądało jego dzieciństwo? O tym mówił Piotr Adamowicz.
– To nie było tak, że ktoś dominował. Relacja była bardziej skomplikowana i wiązała się z jego stanem fizycznym. Gdy Paweł był w szkole podstawowej, okazało się, że jest bardzo poważnie chory na rzadką chorobę. Spędził wiele lat w szpitalach. Jedną z klas szkoły podstawowej ukończył w szkole przyszpitalnej. Pamiętam, że w pewnym momencie przestałem lubić Sopot, bo szpital reumatologiczny mieści się w tym mieście. Tam regularnie odwiedzaliśmy Pawła w każdą sobotę i niedzielę. Ja chciałem obejrzeć coś w telewizji, a trzeba było jechać do Pawła. Z drugiej strony długie pobyty w szpitalach spowodowały, że u dziecka musiało nastąpić usamodzielnienie. W szpitalu był zdany wyłącznie na siebie. W latach 70. nie było komórek, internetu, były dwa programy w telewizji i książki. To te książki przyspieszyły jego rozwój intelektualny. Zaczął czytać, a później chłonąć wiedzę – wspominał Piotr Adamowicz. – Jednym z miejsc, gdzie Paweł był z kolegami, była kaplica przy kościele św. Piotra i Pawła. Oni u góry, piętro nad tą kaplicą, drukowali. Czasem było słychać odgłosy. Ksiądz Filipiak musiał śpiewać albo mówić głośniej, wiedząc, co się dzieje u góry, żeby wierni nie skojarzyli, co się wyrabia piętro wyżej. Później Paweł skorzystał ze znajomości, które ja posiadłem. Tak się zdarzyło, że byłem pracownikiem Komisji Krajowej „Solidarności” i poznałem wtedy elitę ówczesnej opozycji. Potem naturalną koleją rzeczy, gdy Paweł szukał wiedzy i kontaktów, korzystał z moich znajomości – wyjaśnił brat zmarłego prezydenta.
Posłuchaj całej audycji:
ua