Audycja „AutoCooltura” tym razem była poświęcona nie samochodom, a jednośladom. Magda Manasterska i Sebastian Kwiatkowski nie tylko apelowali do uczestników ruchu o większy szacunek na drodze, ale także opowiadali o tym, jak sprawa wygląda okiem doświadczonego ratownika medycznego na motocyklu. Do studia zaprosili Aleksandrę Suską.
Liczba motocykli na drodze wzrasta. Czy to dobrze? – Ja uważam, że dobrze, bo jednak ludzie się rozwijają, a jazda na motocyklu uczy większej pokory i tego, żeby patrzeć szerzej, bo jednak nic nas nie chroni, jesteśmy zdani na siebie. Jak w samochodzie mamy karoserię, tak motocyklista jej nie ma, więc musi rozglądać się dwa razy częściej, a to dużo go uczy. Sama zauważyłam po sobie, że jak zaczęłam jeździć na motocyklu, stałam się lepszym, bardziej uważnym kierowcą samochodu: rozglądam się dwa razy, szybciej przewiduję zdarzenia, które mogą mieć miejsce, zachowuję większy odstęp, nie trzymam się zderzaka, jeżdżę bardziej po zewnętrznej, trzymam się bardziej jej niż środka, co później ułatwia przepuszczenie służb jadących na sygnale – wskazywała Suska.
Rozmówczyni Magdy Manasterskiej i Sebastiana Kwiatkowskiego negowała pojawiającą się czasem opinię o motocyklistach jako sprawcach wielu wypadków. – Jak mówią, wszędzie są czarne owce. Jest pół na pół: kierowca nie zauważy i sobie skręci, a motocyklista, ponieważ miał troszkę większą pewność, nie jest w stanie wyhamować, kiedy znienacka ktoś mu „wyskoczy”. Cieszymy się, jak skończy się na poobijanym motocyklu. Gorzej, jeśli coś się stanie. Liczy się wszystko: to, jak siedzimy na motocyklu, jaką mamy pozycję, jak trzymamy tak zwane klamki, bo teoretycznie powinno się zawsze mieć dwa palce przez cały czas na „klamce” i mocno trzymać manetkę, bo to pozwala właśnie na ograniczenie czasu reakcji, skraca go przynajmniej o dwie sekundy, ponieważ możemy wcisnąć od razu. Jednocześnie skraca się droga hamowania i mniej rzeczy jest w stanie nas zaskoczyć – tłumaczyła.
Posłuchaj całej audycji:
MarWer