Radni sejmiku pomorskiego chcą unieważnienia konkursu na opiekę specjalistyczną, ogłoszonego przez NFZ. W jego wyniku od 1 lipca wiele przychodni i poradni na Pomorzu nie będzie miało racji bytu. W Rozmowie kontrolowanej radny PO, który jest przewodniczącym klubu tej partii w sejmiku pomorskim, tłumaczył m.in dlaczego na protest radni zdecydowali się tak późno.
Agnieszka Michajłow: Dzień dobry, witam.
Jacek Bendykowski: Dzień dobry Pani redaktor, dzień dobry Państwu.
AM: Radni Sejmiku Pomorskiego apelują o unieważnienie konkursu na świadczenia specjalistyczne, które mają zacząć obowiązywać od 1 lipca. Który jest dzisiaj? Przecież to za pięć dwunasta.
JB: Pani redaktor, reagują wtedy kiedy jest możliwość, czyli kiedy konkursy zostały rozstrzygnięte. Nie wiem, czy istnieje poważna szansa prawna na to, żeby rzeczywiście pani dyrektor Kawińska się uwinęła w tym zakresie.
AM: Jest Pan prawnikiem. Wie Pan, że jest to niemożliwe.
JB: Wiem, że jest to niemożliwe. Natomiast jest faktem, że Pomorski Oddział NFZ w zakresie ostatnio przeprowadzonych konkursów przeszedł już sam siebie. My jesteśmy krytycznie nastawieni na działania NFZ już od bardzo długiego czasu. Ale te ostatnie konkursy w istocie przelały czarę goryczy.
AM: Ale czy taki apel o unieważnienie konkursu to nie jest pusty gest?
JB: To jest pewnie jedyny gest, na który nas dzisiaj stać po to, żeby z jednej strony pokazać wyborcom, że istnieje jednak zasadnicza różnica zdań w zakresie tego jak powinny być finansowana służba zdrowia. Jaka powinna być polityka zdrowotna na terenie województwa pomorskiego pomiędzy samorządami, a właścicielami większości szpitali i przychodni. To też jest apel, którym kierują nie tylko radni sejmiku. Był też wcześniej wspólny apel marszałka i prezydentów Gdyni, Gdańska i Sopotu. Przyłączyło się do tego bardzo wielu samorządowców, burmistrzów i starostów z całego województwa. My jesteśmy w tej specyficznej sytuacji, że województwo pomorskie jest niejako forpocztą zmian, ponieważ nowe zasady kontraktowania są dzisiaj eksperymentalnie przeprowadzone na terenie Pomorza.
AM: Pan mówi „forpoczta”. Myśli Pan, że to jest forpoczta, czy królik doświadczalny?
JB: To by była nieprawda, gdybym powiedział że jest to działanie celowe i zamierzone w stronę NFZ. Po prostu jest tak, że w województwie pomorskim konkursy realizowane są w połowie roku. W większości województw realizowane są pod koniec roku. Więc trochę przypadek sprawił, że my poszliśmy na pierwszy ogień. Z drugiej strony, choćby wywiad pani dyrektor Kawińskiej wskazuje na to, że ona jest świadoma tego, że w kryteriach jest cała masa błędów. Sama pani dyrektor wskazuje chyba na 6 takich istotnych błędów, co jakby nie przeszkodziło im zrealizować tych konkursy i co więcej wdrażać je w życie. Pomimo pełnej świadomości błędów, absurdów, które oczywiście wołają o pomstę do nieba.
AM: A Pan ma jakiś taki wewnętrzny problem, że Pan jest w opozycji do władzy, która jest w kraju, która jest właściwie Pańską władzą?
JB: Nie mam żadnego problemu.
AM: Pańska partia rządzi od 7 lat. Nie ma Pan z tym problemu? W NFZ ludzie PO, w Ministerstwie Zdrowia ludzie PO, wszędzie ludzie PO. A tu mamy taki kłopot.
JB: Pani redaktor, mamy za mało czasu by ten temat rozwinąć. Jeżeli Pani pamięta moją kampanię wyborczą, ona była w dużym stopniu oparta na krytyce działań NFZ. Ponad 3 lata temu, więc w tym zakresie się nie zmieniła ani na jotę. Myślę, że jedynym z największych problemów Platformy było w pewnym momencie ulegnięcie mitowi, wspieranym przez bardzo dużą część mediów, budowy administracji, która jest po części apolityczna, czyli która nie jest bezpośrednio podporządkowana politykom. Ten błąd zaowocował w paru poważnych, z jednej strony w organach administracji rządowej, instytucjach, które mają gigantyczny wpływ na życie obywateli, które uzyskały zbyt daleko idącą samodzielność. Do tych instytucji z pewnością należy też NFZ. Ja przypomnę choćby wymianę zdań między premierem Donaldem Tuskiem, a byłym prezesem Paszkiewiczem podczas kryzysu, kiedy Tusk ratował sytuację z aptekarzami, po, nazwijmy to, aferze dotyczącej recept. Pan prezes Paszkiewicz z niezrównanym spokojem twierdził, że on i tak się nie zgodzi na wszelkie porozumienia, które premier i minister w tym czasie zawierał z aptekarzami. A prezes Paszkiewicz przetrwał prawie dwa lata po tej opozycji wobec premiera. Stworzyliśmy rzeczywiście parę tego typu organów i instytucji, które są szalenie zależne, które dzisiaj nam się odbywają czkawką. Zwrócę jeszcze tylko uwagę, że pani dyrektor Kawińska, to też jest przykład funkcjonowania Platformy, należy do tych osób, które z Platformą jakoś specjalnie nie są związane. Pani Kawińska raczej jest związana z lewicą. Ja chcę pokazać, mieliśmy taką sytuację z wojewódzkim konserwatorem zabytków, który był związany z PiS przez 6 lat, również trwał na stanowisku, że Platforma przejmując władzę była bardzo liberalna jeżeli o to chodzi. Nie możemy tu mówić o sympatiach ludzi. Mówimy raczej o różnych fragmentach administracji państwowej, która jest absolutnie niezależna od polityków. I myślę, że dziś wszyscy dostrzegamy ten kierunek na niezależną, opartą o służbę cywilną administrację.
AM: Co Pan opowiada? Ja pamiętam jak była proponowana pani Agnieszka Pachciarz. Jaka niezależna od polityków? To była absolutnie decyzja polityczna. Ona przecież przyszła z Ministerstwa Zdrowia. Miała robić porządek.
JB: To prawda. Pani prezes przyszła z Ministerstwa Zdrowia. Myślę, że zmieniając stołek, jej sympatie uległy natychmiastowej erozji. I dzisiaj dialogi pomiędzy panią marszałek Zych i panią dyrektor Kawińską absolutnie odzwierciedlają dialogi pomiędzy panem Ministrem Zdrowia, a panią prezes Pachciarz. To znak, że pani prezes Pachciarz ma w głębokim poważaniu to co mówi Minister Zdrowia.
AM: Słyszałam, że się mówi, że się jakoś nie kwapi do Gdańska? Chociaż została zaproszona, podobno chce przeczekać aż opadną emocje.
JB: Nie opadną emocje, bo trudno, żeby opadły emocje, kiedy matka z dzieckiem, która dotąd miała 15 minut do najbliższej przychodni, będzie musiała wsiąść w autobus i pojechać kilkadziesiąt kilometrów. Z punktu widzenia NFZ wszystko się zgadza, ponieważ w tych rubryczkach zgadzają się cyferki. Natomiast z punktu widzenia pacjenta to jest dramat. Pyta pani o skutek naszego apelu. Mam nadzieję, że skutek naszego apelu będzie taki, że reforma, które wreszcie jest przeprowadzona…
AM: Trwają prace nad reformą. Nie jest przeprowadzona.
JB: Trwają prace. Rozpoczęły się tak naprawdę od wejścia do ministerstwa naszego pomorskiego kolegi posła Sławomira Neumanna, który jest obecnie Wiceministrem Zdrowia. On się tą reformą zajął. Ona wejdzie, daj Boże, w życie od 1 stycznia 2014r.
AM: Nie, już dzisiaj czytałam, że najwcześniej wiosną przyszłego roku.
JB: Wejdzie wcześniej, ponieważ pan minister Neumann sam dostrzega zakres błędów systemowych, które muszą być naprawione jak najszybciej.
AM: Proszę powiedzieć dlaczego Wy, Platforma dostaliście takie baty w Elblągu? Wie Pan?
JB: To nie jest najprzyjemniejszy temat.
AM: Ale my nie po to się spotkamy, żeby mówić o przyjemnych tematach.
JB: Ja myślę, że dostaliśmy baty z dwóch powodów. Trzeba rozdzielić te problemy. Jedno to odwołanie pana prezydenta Nowaczyka, które ma pewnie jakieś obiektywne przyczyny. Myślę, że przede wszystkim w brakach komunikacyjnych ze strony pana prezydenta, który nie potrafił komunikować różnych działań, również sensownych, które realizował. Natomiast pani poseł Gelert, za którą nie ukrywam, że trzymam kciuki, bardzo dobra radna, senator, przez pewien czas poseł tej kadencji, płaci trochę za błędy swojego poprzedniego kolegi. Bardzo trudno jest odzyskać zaufanie w mieście gdzie partia straciła poparcie, tak jak w przypadku Elbląga. Ona ma bardzo dobrą ofertę dla Elbląga i ufam, że ma duże szanse już wygrać wybory. Cieszę się, że znacznie bardziej angażował się premier.
AM: Był wczoraj i jeszcze ma być.
JB: Wszyscy ministrowie, którzy wizytują Elbląg nie najmądrzej wypowiadają się na niektóre tematy. Myślę, że dla kandydatki Platformy nie jest najlepszą formą wsparcia twierdzenie, że przekop Mierzei Wiślanej jest zupełnie niemożliwy. Tego nie obudowuje jakąś sensowniejszą ofertą dla przyszłości portu w Elblągu.
AM: To akurat premier powiedział o przekopie.
JB: Wydaje mi się, że jeden z ministrów.
AM: Ale premier też powiedział, że to jest jakiś wybryk PiS, a teraz słyszymy, że niedługo na biurko premiera trafi analiza, że to jest potrzebne.
JB: Te mieszane uczucia wiążą się z tym, że z jednej strony, czysto politologiczne patrząc, myślę, że taki zimny prysznic jest trochę nam potrzebny. Żeby zrozumieć, że rzeczywistość jest dla nas bardzo trudna i trzeba zakasać rękawy i pokazać nieco inne oblicze Platformy. Mam na myśli takie dokładnie jak to, które Platforma pokazywała jak wygrywała wybory.
AM: Czyli nie to przez pryzmat tego wina, klubów go-go i cygar.
JB: Też nie przesadzajmy z tym winem i klubami go-go. Nie było żadnych klubów go-go. Wiemy doskonale, że chyba przyjęcie młodzieży odbywało się po prostu w takim lokalu, natomiast nie miało nic wspólnego.
AM: Ale taki jest ostatnio obraz Platformy.
JB: To jest trochę dramatyczny obraz. Powiedzmy sobie szczerze, że wykreowany przez media. Skupiliście się na nas w zakresie finansowania partii, daliście w ten sposób zielone światło.
AM: Proszę Pana, czy to ja prowadzę dyskusję, że znowu trzeba zebrać pieniądze? To premier.
JB: Premier wpadł na pomysł, żeby zlikwidować finansowanie partii politycznych.
AM: Znowu wpadł na ten pomysł.
JB: Ja nie ukrywam, że akurat w tej sprawie nie popieram zdania pana premiera. Akurat tu bliższe mi jest zdanie opozycji. Uważam, że nie powinniśmy pod wpływem tego typu wydarzeń fundamentalnie zmieniać takiej zasady ustrojowej, która moim zdaniem wspierała demokrację w Polsce, czyli finansowania partii politycznych z budżetu. Tutaj trochę wylewa się dziecko z kąpielą, ponieważ sam fakt kupowania wina, na miłość boską, do kateringu na imprezy partyjne nie jest niczym absurdalnym. Mówienie o tych garniturach, epatowanie tego typu elementami. Jak spojrzymy na wszystkie partie w Europie i na świecie dla osób, które reprezentują partie lub państwo, tego typu wydatki są absolutnie normalne. Dokładnie tak samo jak prezenterów telewizji ubierają telewizje, ponieważ oni są pewną wizytówką.
AM: Mówił Pan o Elblągu, że wierzy Pan, że Pani Gelert wygra te wybory. Nie wiemy kto wygra, natomiast tam może być taka koalicja PiS z lewicą. Ostatnio media donoszą, że premier dużo rozmawia z Leszkiem Millerem. Także może rozmawia o wcześniejszych wyborach, jakiejś koalicji. Pan ma z tym problem? Platforma z lewicą.
JB: Mówiąc o tych mieszanych uczuciach, politologiczne pewnie Platformie przydałby się zimny prysznic. Myślę, że wyborcom przydałaby się ta wizja, że PiS jest rzeczywiście w stanie uzyskiwać ponad 50% w wyborach prezydenckich, czyli ma realne szanse na wygranie wyborów. Bo myślę, że jednak większość wyborców w Polsce nie chciałoby powrotu do władzy PiS. Po trzecie, taki sojusz PiS i SLD również by nam się przydał jako straszak przedwyborczy. Mimo to, nie chciałbym, żeby eksperymentować na żywym organizmie mieszkańców Elbląga i trzymam kciuki za to by wybrali poseł Gelert.
AM: A docelowo Platforma z SLD? W skali całego kraju.
JB: Ja nie ukrywam, że nie miałbym dużej łatwości akceptacji dla takich koalicji. Wolałbym dzisiaj na ten temat nie mówić. Naszym celem jest wygranie tych wyborów samodzielnie, razem z naszym obecnym koalicjantem. Bo ta koalicja pomimo rozmaitych zastrzeżeń, jeżeli przyjrzymy się koalicjom przez ostatnie 20 lat w Polsce, jest wbrew pozorom koalicją najbardziej zgodną i funkcjonującą już drugą kadencję. Są oczywiście rozmaite zgrzyty.
AM: Platforma ze swoją przystawką?
JB: Ale to jest bardzo wpływowa przystawka.
AM: Przystawka. Mam o tym zupełnie inne zdanie.
JB: W przeciwieństwie do przystawek PiS, które PiS konsumował i pożerał niczym modliszka, my naszej przystawki nie pożeramy. Wręcz przeciwnie, niektórzy twierdzą, że ogon macha psem.
AM: Dziękuję bardzo.
JB: Bardzo dziękuję.