– Lechia dobrze zaczęła sezon, mówił w Rozmowie kontrolowanej Bartosz Sarnowski, prezes klubu. W wywiadzie podkreślał, że klub jest przygotowany finansowo do sezonu.
Agnieszka Michajłow: Dzień dobry Panie prezesie, witam.
Bartosz Sarnowski: Dzień dobry pani redaktor, dzień dobry Państwu.
AM: Prezes szczęśliwy po sobotnim meczu? Znowu wygrana.
BS: Oczywiście, że szczęśliwy. Na razie bardzo dobrze nam idzie i oby tak dalej.
AM: Dobrze Wam idzie w piłkę, ale chyba słabo idzie okolicom piłki. Chodzi mi o takie zamieszanie, które jest w sprawie bezpieczeństwa. Bo oto na stadionie w sobotę kibice znowu odpalili race. Chyba jedną racę, z tego co się zorientowałam. Wisi też takie hasło „Zamknięty stadion równa się jedna raca”. Ale biorąc pod uwagę, że wojewoda mówił, że jak będą odpalane race, to jednak będzie musiał zamykać stadion na mecze, to chyba będzie musiał zamknąć. Po co kibice prowokują?
BS: Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Myślę, że pierwsze byłoby do wojewody, czy rzeczywiście musi zamykać stadiony. Drugie do kibiców, czy rzeczywiście prowokują.
AM: A wojewoda nie musi, jeśli prawo na stadionie jest nieprzestrzegane?
BS: Wojewoda ma takie prawo, ale ja nie powiedziałbym, że musi. Zawsze trzeba brać pod uwagę to, czy kara jest właściwie wymierzona. Czy przeciw właściwym osobom i czy jest współmierna do tego co się wydarzyło.
AM: Panie prezesie, spotkaliście się w ubiegłym tygodniu. Spotykacie się regularnie. Czy naprawdę nie można jakoś się porozumieć? Zarówno jeśli chodzi o klub, jak i wojewodę i zorganizowanych kibiców. To nie jest możliwe?
BS: Wydaje mi się, że można się porozumieć. Natomiast oczywiście, że wszystkie te zdarzenia mają miejsce przy okazji czy na meczach klubu. W tym wypadku mówimy o naszym klubie, o Lechii Gdańsk. Ale tak naprawdę to ani klub nie zamyka stadionu, ani klub nie odpala rac. My jesteśmy organizatorem imprezy, w której staramy się nie dopuścić do tego, aby miały miejsce takie incydenty.
AM: A to wy odpowiadacie za bezpieczeństwo w trakcie takiej imprezy na stadionie?
BS: Oczywiście, że my odpowiadamy za bezpieczeństwo. Dlatego mówię, że my staramy się zrobić wszystko, żeby nie dopuścić do tych zdarzeń. Aczkolwiek niestety muszę przyznać, że w Polsce chyba nikt do końca nie poradził sobie z tym zdarzeniem.
AM: Wie Pan dlaczego tak jest? To jest kwestia złej, niewykwalifikowanej ochrony, która przepuszcza race czy inne przedmioty na stadion? Czego to jest kwestia?
BS: Nie sądzę. Tak naprawdę musimy wziąć pod uwagę kilka elementów. Stadion, na którym Lechia rozgrywa swoje mecze, w tygodniu jest stadionem otwartym. To stadion, przez który przewija się wiele osób. Więc może tych dróg, przez które na stadion mogą dostać się race jest dużo. Co do samej ochrony, czy jest wykwalifikowana czy nie, powiem tak, że my oczywiście też sprawdzamy ochronę. Muszę przyznać, że są takie sytuacje, że nawet przy wpuszczaniu na stadion był użyty pies, który miał ewentualnie znaleźć takie środki. Nie udało się. To było przy okazji meczu z Górnikiem Zabrze na trybunie gości.
AM: No dobrze, ale co teraz? Jeśli wojewoda zrealizuje swoje zapowiedzi, to może się okazać, że na kolejnym meczu w ogóle nie będzie kibiców. A chyba nie o to chodzi w piłce nożnej, żeby na takim stadionie rozgrywać mecze bez kibiców?
BS: Oczywiście, że nie o to chodzi. Ale muszę powiedzieć tak, że wojewoda ma prawo zamknąć część bądź cały stadion, jeżeli negatywnie ocenia bezpieczeństwo przeprowadzenia imprezy masowej. Trzeba się zastanowić na tym, czy rzeczywiście w wypadku zjawiska odpalenia jednej racy, która zresztą została dość szybko ugaszona, można negatywnie oceniać bezpieczeństwo na całym stadionie. Na stadionie było ponad 14 tysięcy widzów. Nic nikomu się nie stało. Tak naprawdę stadion jest bezpieczny. Twierdzenie, że z powodu jednej racy należałoby zamknąć cały stadion to jest niewspółmierne działanie. Przede wszystkim największą wymierną karę – finansową otrzymuje w ten sposób klub. Dlatego że wtedy nie otrzymuje przychodów z dnia meczowego.
AM: Właśnie chociażby z tego powodu wydaje mi się, że to Wam powinno zależeć na poszukiwaniu jakiegoś konsensusu. Nie wiem czy on jest w ogóle możliwy, ale może trzeba próbować.
BS: Nam jak najbardziej zależy na poszukiwaniu tego konsensusu. Śmiem twierdzić, że jesteśmy pierwszym klubem w Polsce, który ze zjawiskiem rac chciał sobie poradzić w ten sposób, aby uczynić to legalnym.
AM: Zalegalizować?
BS: To kwestia ustawy. Można zrobić takie pokazy pirotechniczne w zgodzie z prawem.
AM: Właśnie też myślałam o tym. Czy nie mogłoby być pokazu pirotechnicznego po meczu albo pod koniec tego meczu? Tak jak jest na Głównym Mieście na Jarmarku św. Dominika?
BS: Nie, przecież to nie to samo.
AM: Ale to nie to samo dla kibica, czy nie to samo dla kogo?
BS: Na pewno nie to samo dla kibica. Przecież im nie chodzi o żaden pokaz sztucznych ogni. Samo odpalanie rac nie jest żadnym pokazem sztucznych ogni. Chodzi o samo zjawisko podpalania rac. Oczywiście i wnoszenie, i używanie takich środków na terenie imprezy masowej jest uczestnikom zabronione. Nie jest natomiast zabronione organizatorowi. Gdyby było zabronione organizatorowi, to w ogóle nie mielibyśmy użycia sztucznych ogni czy jakichkolwiek innych materiałów pirotechnicznych na koncertach muzycznych.
AM: Czyli rozumiem, że Lechia mogłaby sama, jako klub organizować tego typu odpalanie?
BS: Lechia razem ze stowarzyszeniem kibiców, przy wsparciu miasta Gdańsk występowała już z takim projektem, składała taki wniosek. Musi być on pozytywnie oceniony m.in. przez straż pożarną. Póki co, nie zyskał on aprobaty.
AM: To może miał być jakoś źle przygotowany. Teraz się okazuje, że wszystkiemu winni są wojewoda, policja, która wnioskuje o zamknięcie stadionu i strażacy. Takie odnoszę wrażenie.
BS: Ja tak nie twierdzę, ale pani redaktor nie wymieniła jeszcze, że nagle zawsze w każdym takim wypadku winny jest klub. Gdzie naprawdę wydaje mi się, że zamykanie stadionu klubowi z tego powodu, że jedna osoba odpaliła race, czy wcześniej było to siedem osób, które odpaliło czternaście rac…
AM: To chyba nie chodzi o to, czy to będzie jedna, czternaście czy czterdzieści cztery osoby. Chodzi o sam fakt.
BS: Ja oceniam bezpieczeństwo.
AM: To jest tylko i wyłącznie prowokowanie. Jeśli wojewoda nie podejmie żadnych decyzji, to to się może nasilać.
BS: Pani redaktor, tylko że pani prowadzi wywiad ze mną. Ja jestem prezesem klubu piłkarskiego. Myślę, że o to trzeba by się było pytać przedstawicieli kibiców i samego wojewody. My jako klub robimy wszystko, żeby dostosować się do przestrzegania przepisów prawa. Dwa, do tego, żeby bronić naszych interesów i tej szerokiej rzeszy kibiców przeciw zamykaniu stadionów. Zamykanie stadionów nie jest żadnym sposobem. Odpowiedzmy sobie na pytanie, czy dotychczasowe zamykanie sektorów przyniosło skutek czy nie. Czy przypadkiem nie jest to zbyt daleko idący środek. Przecież nie można tysiącom ludzi zabraniać oglądania widowiska. Nie można psuć całej atmosfery, która jest nieodłączna przy meczach Ekstraklasy. Ja oczywiście rozumiem, że odpalanie tych rac jest zabronione i powtarzam, że my jako klub robimy wszystko, żeby wyeliminować to zjawisko. Natomiast nie możemy się też zgodzić z tym, że bezpieczeństwo na całym stadionie powinno być na tyle negatywnie oceniane, aby zamykać stadion.
AM: Chyba będzie z tym duży problem. Nie z powodu tego co się stało na PGE Arenie, ale z powodu tego co się stało na stadionie w Poznaniu. Już dziś Minister Spraw Wewnętrznych zapowiada zaostrzenie polityki wobec klubów sportowych. Jego zdaniem, to jest cytat, organizatorzy meczów, czyli kluby piłkarskie są nadmiernie łaskawe wobec środowisk kibiców. Pan się też zgadza?
BS: To jest bardzo duże uogólnienie. Co to znaczy „nadmiernie łaskawe”? Organizator imprezy masowej ma czuwać nad tym, żeby w bezpieczny sposób przeprowadzić imprezę masową. Jeżeli chodzi o nadmierną łaskawość, z tego co wiem to w tym kraju prawo łaski stosuje prezydent. I to prawo stosuje się w ostateczności, jeżeli ktoś jest ukarany. Nie wiem jak się odnieść do tego, że kluby są nadmiernie łaskawe. Natomiast jeżeli chodzi o to co powiedział pan minister, myślę, że jego słowa powinny być chyba bardziej skierowane do służb, które mu podlegają. A nie do organizatorów imprez masowych.
AM: Ostatnio Lechia dobrze gra. Zawodników niesie ten mecz z Barceloną?
BS: Mecz z Barceloną był meczem towarzyskim, który miał nas przygotować do sezonu. Był też świetnym sprawdzianem, czy mobilizacja jaką potrafimy z siebie wykrzesać na mecz z tak słynnym rywalem będzie zachowana również w następnych spotkania. I ten sprawdzian zdaliśmy celująco. To jest dopiero początek sezonu. Należy bardzo dobrze ocenić przygotowanie do sezonu i sam ten początek rozgrywek. Wydaje mi się, że zmierzamy w dobrym kierunku.
AM: Pozytywnie też Pan ocenia to, co robi Michał Probierz?
BS: Oczywiście to się łączy z tym, co powiedziałem przed chwilą. To trener odpowiada za przygotowanie, taktykę i motywację zespołu. Jak na razie, chyba wszyscy widzimy, że należy dobrze ocenić dotychczasową pracę.
AM: A jaka jest sytuacja finansowa klubu na dziś?
BS: Normalna.
AM: Co to znaczy „normalna”? Bardzo dobra?
BS: A co to znaczy „bardzo dobra”?
AM: Jaka jest sytuacja finansowa klubu?
BS: Jest taka, że klub jak najbardziej posiada płynność, działa normalnie. W tej chwili nie mamy jakichś problemów.
AM: Ten sezon jest zabezpieczony, tak?
BS: Praktycznie każdy sezon był zabezpieczony, bo Lechia nie należy do tych klubów, które mają jakieś wielkie problemy i otrzymuje licencję. Zwłaszcza w tym ostatnim procesie licencyjnym, gdzie byliśmy jednym z sześciu klubów, które tę licencję otrzymały od razu. Tak jak każdy klub, miewamy jakieś problemy. Natomiast my to naprawdę planujemy. Budżet planujemy sensownie, a nie na hura, bo tak jak rzeczywiście można się spodziewać on zostanie wykonany.
AM: Panie prezesie, niech mi Pan powie na ile PGE Arena to jest arena Lechii Gdańsk? Wy tam, oprócz meczów, w ogóle przybywacie? Stać was na to, żeby trenować, ćwiczyć na tym stadionie czy nie?
BS: Jesteśmy na stadionie PGE Arena na co dzień na tyle, że mamy tam siedzibę, biura. Zgodnie z umową o dzierżawę stadionu, mamy prawo do dwóch treningów tygodniowo.
AM: I to wykorzystujecie?
BS: Tak, chociaż czasami z uwagi na stan płyty boiska czy chęć jej ochrony nie wykorzystujemy dwóch treningów tygodniowo.
AM: Ale to Wy chcecie chronić tę murawę czy właściciel stadionu i dlatego nie możecie grać?
BS: Myślę, że wspólnie. To jest kwestia, żeby właściciel stadionu zabezpieczył nam inne miejsca do trenowania, czy też pokrył inne koszty treningowe w innym miejscu. Natomiast my to rozumiemy. Jeżeli widzimy, że stan płyty boiska jest taki, że jej nadmierna eksploatacja mogłaby spowodować to, że nie będziemy mieli na czym grać, to rzeczywiście jak najbardziej idziemy trenować gdzie indziej.
AM: Jak się okazuje, najważniejsza jest trawa. Dziękuję bardzo za rozmowę.
BS: Dziękuję bardzo.