– Stocznia ma wartość sentymentalną, patrzymy na nią przez pryzmat historii. Otoczenie gospodarcze zmieniło się w ten sposób, że stocznia teraz radzi sobie gorzej. Nie możemy liczyć na to, że ten spór zakończy się „dla dobra publicznego”, powiedział w Radiu Gdańsk Marek Formela.
Agnieszka Michajłow: Dzień dobry Panie przewodniczący.
Marek Formela: Dzień dobry.
AM: Zacznijmy od Mieczysława Rakowskiego, bo bankructwo Stoczni Gdańsk jest coraz bliższe. Pomyślałam sobie, że spełnia się testament Rakowskiego.
MF: Mówimy o decyzjach podejmowanych wiele lat temu przez rząd Mieczysława Rakowskiego. Myślę, że między tamtą decyzją a współczesnymi problemami obu wspólników, czyli pana Taruty i Agencji Rozwoju Przemysłu nie ma żadnego junkty. Przepraszam, że tak powiem, ale łączenie tych zdarzeń nie ma głębszego sensu.
AM: To tylko taka reminiscencja. Ale Siergiej Taruta mówi, że stoczni potrzebuje 180 milionów złotych i on jest gotowy wyłożyć 80. Resztę chce sprzedawać majątek. Chce, żeby właściwie Agencja sama się tym zajęła. To jest szantaż czy nie?
MF: W biznesie nie ma uprzejmości. To jest spektakl, który odbywa się na oczach całego społeczeństwa. To jest walka o to kto w tym mocowaniu na rękę lepiej obroni swoje własne interesy. To się odbywa w stoczni, która ma wartość sentymentalną i historyczną. Przez to ten spór jest bardziej jaskrawy i widowiskowy, ale pokazuje urodę kapitalizmu. Dość naiwna wiara w kapitalizm, w to, że grupa najbardziej pazernych obywateli stosujących brutalne metody uzdrowi życie społeczne jest wiarą nieadekwatną do wymagań tego czasu.
AM: Ale Pan tutaj mówi trochę o filozofii. Sprowadźmy to do rzeczywistości.
MF: Ja cytuję Keynesa, który ostrzega ludzi przed tym naiwnym zauroczeniem. To co się dzieje w tej chwili w stoczni jest jakąś ilustracją pewnego zaułku, w którym się znajdujemy, święcie wierząc w to, że spór się rozstrzygnie.
AM: Trzeba pozwolić na upadek Stoczni Gdańsk?
MF: To jest jedna z wielu firm. Żadna z dotychczasowych ekip rządzących krajem nie miała pomysłu na rozwiązanie problemu stoczni. Ale też tak się zmienił rynek, otoczenie gospodarcze branży morskiej, że trudno przeszłe wydarzenia odnosić do współczesnych napięć. Stocznia w tych warunkach kapitałowych i własnościowych przez kilka lat radziła sobie nie najgorzej. Teraz radzi sobie wyraźnie gorzej. Spór między udziałowcami jest dlatego taki drażniący, bo dotyczy pewnej narodowej wartości, jaką jest miejsce, w którym zaczęła rodzić się polska demokracja. To jest drugie dno tego sporu, który jest eksploatowany przez uczestników.
AM: Czyli gdyby to nie była Stocznia Gdańsk, to dawno by upadła?
MF: Ja zapraszam do sądu gospodarczego. Takich zdarzeń związanych z układem, upadłością, perturbacjami jest kilkadziesiąt. I jakoś one nie budzą większych emocji.
AM: Myśli Pan, że obecna ekipa, Platforma Obywatelska jest gotowa na to, żeby została ogłoszona upadłość Stoczni Gdańsk?
MF: Myślę, że Platforma Obywatelska korzysta z pewnego komfortu nieposiadania decydującego głosu w Stoczni Gdańsk i z pewnego dystansu obserwuje wykrwawianie tego podmiotu gospodarczego, czyli spółki akcyjnej. Nasza rozmowa pokazuje, że szukamy pewnej innej wartości dla problemów gospodarczych zakładu, którego historia jest częścią historii Polski. I na tym polega ta koncentracja uwagi i w tym kłopot.
AM: To zejdźmy na nasze podwórko, ale jeszcze niżej. Stocznia to też nasze podwórko, ale trudno mieć wpływ na tę decyzję. Paweł Adamowicz wygra wybory na prezydenta w Gdańsku?
MF: To jest pytanie do Gdańszczan, czy chcą hołubić dynastię.
AM: Jak to dynastię? Przecież on jest sam, jeden.
MF: Według mnie mówimy już o dynastii gdańskiej, którą Paweł Adamowicz stabilizuje i która jest już wyraźnie szkodliwa dla Gdańska. Więc mam nadzieję, że to pytanie, które stawiał sobie kiedyś żartobliwie Donald Tusk, że nie ma z kim przegrać, to podobny problem będzie miał Paweł Adamowicz. Na pytanie czy ma z kim przegrać, będzie mógł sobie odpowiedzieć, że rzeczywiście może przegrać te wybory.
AM: Wczoraj rozmawiałam z Andrzejem Jaworskim. On oczywiście nic nie chciał powiedzieć o kandydacie PiS na prezydenta Gdańska. Ale potem powiedział mi, że to będzie ogłoszone w styczniu, znany profesor. A SLD kogo wystawi na kandydata na prezydenta Gdańska?
MF: SLD bardzo poważnie przygotowuje się do tych wyborów. Na posiedzeniu zarządu w poniedziałek omawialiśmy kandydatury. Zarówno te, które są zgłaszane przez koła, jak i te, które powinny być poważnie rozpatrywane. W naszej ocenie mamy kilku istotnie ważnych kandydatów, którzy mogą stanowić dla Pawła Adamowicza wyzwanie, a dla Gdańszczan szansę na odmianę losu w naszym mieście.
AM: Ale kilku nie może wystartować.
MF: Kilku nie może. Jesteśmy na takim etapie, na którym dokonamy wyboru, czy zechcemy poprzeć byłego wojewodę pomorskiego Jana Ryszarda Kurylczyka, czy prezesa Koncernu Energetycznego Waldemara Bartelika. Do tej funkcji są zgłoszenia. Z kół aspiruje także Jolanta Banach, radna lewicy w Radzie Miasta Gdańska, która startowała z listy SLD. Jedno z kół zgłosiło Krzysztofa Andruszkiewicza. Na liście zgłoszeń jestem też ja.
AM: Sam się Pan zgłosił?
MF: Nie, zgłosiły mnie trzy koła.
AM: Wierzycie w prawybory?
MF: Spotkamy się z każdym z tych kandydatów.
AM: Wszyscy chcą?
MF: Przyjmują zaproszenia na spotkanie. Najpierw rozmowa, dyskusja, szukanie tego, co wspólne, jakiegoś minimum programowego, które pozwoli odmienić bieg spraw w Gdańsku. Dalej tak jak jest być nie powinno. Źle by to świadczyło o Gdańsku gdyby nie był w stanie wygenerować innej alternatywy, niż znużony, zmęczony, pogrążony w różnych kłopotach, kryzysach, nie czujący smrodu w Szadółkach prezydent Adamowicz.
AM: A Pana zdaniem który z tych kandydatów byłby najlepszy?
MF: W mojej ocenie optymalne dla Gdańska, ale też dla szeroko rozumianego ruchu lewicowego w Gdańsku byłoby doprowadzenie do przedłożenia wspólnej oferty. Żeby i pan Jan Ryszard Kurylczyk, i pani Jolanta Banach, i pan Waldemar Bartelik chcieli wspólnie reprezentować nową ofertę dla Gdańska. Chcemy przygotować kompetentne wyzwanie.
AM: Pytam Pana która z tych osób? Kto byłby najlepszy i kto mógłby powalczyć z Pawłem Adamowiczem?
MF: Mógłby powalczyć Jan Ryszard Kurylczyk, który odmienił bieg zdarzeń w Gdańsku.
AM: Odmienił bieg zdarzeń?
MF: Odmienił, otworzył autostradę A1, jak sądzę, przeszedł do historii naszego regionu.
AM: Pamiętam, że tak coś na koparce siedział, tylko coś to długo trwało zanim się zaczęło.
MF: Kiedy jeszcze nie było środków unijnych, przez dwa lata walczył o uruchomienie projektu budowy autostrady A1. Stworzył komisję dialogu społecznego. Myślę, że się świetnie zapisał w historii naszego regionu.
AM: Ale jakoś ostatnio zanikł. Przestał być wojewodą. Jego aktywność taka społeczna w ogóle jest?
MF: Jest człowiekiem aktywnym w wymiarze gospodarczym, ale nie jest człowiekiem aktywnym w wymiarze politycznym. Pod tym względem obaj kandydaci, zarówno Waldemar Bartelik, jak i Ryszard Kurylczyk biją na głowę obecnie urzędującego prezydenta. Obaj w działalności gospodarczej osiągnęli wielkie sukcesy.
AM: Jeśli chodzi o pobożne życzenia, to rozumiem. Ale jak wygrać te wybory? Jaką bronią pokonać Pawła Adamowicza? Bo to wojna.
MF: To pani użyła takiego słowa.
AM: Panie przewodniczący, Pan wie jak to jest w polityce. Paweł Adamowicz jest bardzo znaną osobą. Potrzebny jest ktoś bardzo znany, aktywny, kto porządnie powalczy o tę funkcję.
MF: Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że warto walczyć, bo wtedy wyborcy to doceniają. Program, który przygotuje SLD i lider tego projektu będą w stanie zmusić Pawła Adamowicza do rzeczywistej konfrontacji. Ja w ogóle mam takie przekonanie, że sam Paweł Adamowicz nie do końca jest przekonany. Zważywszy na problemy, które ma np. z oświadczeniem majątkowym.
AM: Jeszcze nie wiemy czy ma. Na razie wciąż CBA to bada.
MF: A nie ma Pani takiej wątpliwości, że jeżeli przez 180 dni albo nawet więcej można ustalić zawartość oświadczenia, które mieści się na 6 stronach, to jest to jakaś sytuacja dziwna i zagadkowa. Byłoby dobrze, gdyby prezydent zechciał tę sprawę wyjaśnić. Domaga się od wszystkich transparentności.
AM: Moja obserwacja pracy różnych organów sprowadza się do tego, że coś co powinno trwać krótko, bardzo często trwa długo.
MF: Adamowicz ucieka w wydarzenia przeszłe. Konstrukcja, próba debaty nad strategią Gdańska do roku 2030 pokazała, że prezydent jest zmęczony i nieprzygotowany.
AM: Ale to źle, że proponuje taką dyskusję czy nie?
MF: To jest ucieczka od bieżących problemów. Od tego, że nie panuje nad cenami wody, wyprzedał majątek gminny, osobiście korzysta z decyzji, które podejmował.
AM: A wy co obiecacie Gdańszczanom, żeby kandydat lewicy wygrał wybory?
MF: My obiecamy radykalną zmianę. Po pierwsze, jesteśmy zainteresowani przywróceniem ładu korporacyjnego, dotyczącego sfery komunalnej. Nie może być takiej sytuacji, że miasto nie wpływa na stanowienie cen wody, majątek.
AM: Ma wpływ na cenę wody.
MF: Nie ma żadnego wpływu. Prezydent Adamowicz często sobie podróżuje do Lipska.
AM: Ale teraz mówimy o cieple czy o wodzie?
MF: I o cieple, i wodzie. Ciepło sprzedał.
AM: A Wy teraz odkupicie?
MF: My skorzystamy z doświadczeń lipskich, z których chętnie korzysta Pan prezydent, pobierając wodę za wysokie wynagrodzenie i pracując na rzecz burmistrza Lipska polityka SPD. Holding lipski obejmuje całość majątku komunalnego. Dochody z tego holdingu służą do prowadzenia polityki społecznej na rzecz mieszkańców Lipska, a nie na rzecz mieszkańców Gdańska. Gdańskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej, które jest własnością niemiecką, transferuje prawie 30 milionów złotych.
AM: Ale już jest. I co?
MF: Udziały się kupuje i sprzedaje.
AM: Czyli miasto odkupi z powrotem?
MF: Miasto niewątpliwie powinno odgrywać dużo bardziej aktywną rolę i nie być tylko i wyłącznie sprzedawcą. To jest pewna filozofia, która łączy się z fundamentem Platformy Obywatelskiej. Państwo się ogranicza, gmina się ogranicza. My chcemy, żeby gmina była aktywnym uczestnikiem regulacji społecznych, żeby udział obywateli w stanowieniu lokalnego prawa i planów inwestycyjnych nie był naskórkowy, nie był taką kością, którą teraz rzucono, czyli półtora miliona złotych na jeden okręg wyborczy.
AM: Czyli Wy wydacie więcej?
MF: To jest 0,3 proc.
AM: Czyli lewica da więcej?
MF: Lewica inaczej spojrzy na budżet, na kwestie komunikacji. Zresztą badania, które urząd przeprowadził na własny użytek i o których był łaskaw poinformować na poniedziałkowej sesji rady miasta wskazują, że obywatele najwyżej w Gdańsku cenią morze, zabytki i otoczenie. Więc mają wielkie oczekiwania dotyczące zarówno inwestycji w sferę publiczną, ścieżki rowerowe.
AM: Ale to się dzieje.
MF: Ale okazuje się, że się dzieje w sposób niedostateczny. Kwestia opieki przedszkolnej, pomysły, żeby rodzice płacili dodatkowo na wytworzone ad hoc fundacje. To oznacza, że po prostu prezydent inaczej pojmuje zadania.
AM: Ja, jako matka dziecka muszę powiedzieć, że ja bym chciała płacić, a nie będzie można.
MF: Na razie pracuje pani w Radiu Gdańsk i życzę, żeby pracowała jak najdłużej. Można sobie łatwo wyobrazić sytuację kobiet, które nie pracują albo zarabiają wyraźnie mniej. Powinny mieć prawo do dziesięciogodzinnej opieki dla swoich dzieci w przedszkolach.
AM: Na razie przepisy mówią, że nie. I nie jest to kwestia prezydenta Adamowicza, tylko wieloletniej zaszłości w przepisach.
MF: To jest dyspozycja ministra Wittbrodta. Chcielibyśmy, żeby w Gdańsku było inaczej, żeby był miastem przyjaznym dla obywateli.
AM: Kiedy ogłosicie tego jedynego kandydata? I kiedy zacznie kampanię?
MF: Za około dwa tygodnie odbędą się spotkania zarządu i rady miasta.
AM: Czyli kiedy decyzje?
MF: Myślę, że końcowa w tym miesiącu. Statutowo powinna się wypowiedzieć rada miasta. Najpierw z kandydatami spotka się zarząd. Myślę, że w listopadzie na pewno kandydat będzie znany.
AM: Dziękuję bardzo za rozmowę.