Eugeniusz Kłopotek, poseł PSL m.in. o posyłaniu 6-latków do szkoły

– Milion podpisów to nie w kij dmuchał. Trzeba uszanować i oddać głos za – mówi w Rozmowie Kontrolowanej Radia Gdańsk o projekcie referendum ws. posyłania 6-latków do szkół poseł PSL Eugeniusz Kłopotek. Pytany czy nie staje w tym momencie po stronie opozycji, odpowiada, że przestał się już martwić poczynaniami koalicjanta, premiera Tuska i rządu, zaczyna się martwić o PSL.

Agnieszka Michajłow: Dzień dobry Panie pośle.
EK: Dzień dobry, pozdrawiam.

AM: Panie pośle, Pan tak bierze czasem na kolana swojego trzyletniego synka i mówi: Nic się synku nie martw, nie puścimy cię obowiązkowo do szkoły w wieku sześciu lat?
EK: Tak biorę i martwię się o niego. Chciałbym jednak zdecydować osobiście, czy w wieku sześciu, czy siedmiu lat. Chociaż biorąc pod uwagę jego rozwój fizyczny i umysłowy przypuszczam, że pewnie go wcześniej puszczę, ale niech to będzie swobodna decyzja rodziców.

AM: Panie Pośle, referendum ogólnokrajowe w takiej sprawie? Kto pójdzie na to referendum?
EK: Ależ to jest bardzo ważna sprawa. Dotyczy nie tylko rodziców, ale również i dziadków. Przecież dziadkowie też wychowują często wnuki. Ja na to patrzę troszeczkę inaczej. Oczywiście zgodnie z naszą konstytucją naród sprawuje władzę poprzez swoich przedstawicieli, czyli jest to tzw. demokracja pośrednia, ale w istotnych sprawach, gdzie są potężne rozbieżności warto niekiedy zasięgnąć głosu obywatelskiego i po to jest właśnie stworzone referendum. Nic nie stoi na przeszkodzie.

AM: No tak, a może trzeba by się z tego wycofać? Jakoś tam zachować twarz i skoro już się kilka razy przekładało wprowadzenie w życie tych przepisów, szczególnie biorąc pod uwagę co mówi Najwyższa Izba Kontroli. To może trzeba namawiać premiera żeby odpuścił?
EK: Ja też tak uważam. Warto byłoby odpuścić i np. przy okazji jakiś wyborów w naszym kraju zapytać się również o ten problem. Z drugiej strony, my jako Polskie Stronnictwo Ludowe dwa lata temu mówiliśmy w ten sposób, że niech będzie obowiązek od sześciu lat, ale rodzice będą mogli zdecydować ewentualnie o jednorocznym opóźnieniu. Tymczasem to wszystko idzie w złym kierunku, w drugą stronę. Głosy w sondażach są bardzo podzielone. Rzeczywiście większość obywateli uważa, że powinno być referendum, a przecież jeszcze nasza zgoda na referendum nie oznacza, że tak będzie jak chcą ci rodzice. Bo najpierw trzeba mieć frekwencję 50 proc., a potem więcej za niż przeciw.

AM: A Pana zdaniem będzie to referendum czy nie?
EK: No na dwoje babka wróżyła. Nie wiem jak to będzie z naszymi szablami, jak ja zagłosuje, od samego początku zdania nie zmieniam. Uważam, że w tej konkretnej sytuacji, bo milion podpisów to nie w kij dmuchał, trzeba uszanować. Mało tego cała opozycja głosuje, również jest za referendum. My jesteśmy na granicy, więc w związku z tym warto oddać głos.

AM: Pan nie jest za każdym razem za bardzo w opozycji w stosunku do koalicjanta i swojej partii?
EK: Ja już się przestałem martwić poczynaniami naszego koalicjanta, premiera Tuska, mojego rządu. Zaczynam coraz bardziej martwić się o moje Stronnictwo. Zresztą niedawno dziennikarze sejmowi dali mi żółtą kartkę za krytykowanie Platformy.

AM: Wszędzie Pan mówi o tej żółtej kartce. Pan się jakoś obraził, że Pana nie zapraszają, nie pytają o co Panu chodzi?
EK: Nie, wkurzyłem się. Powiem szczerze, bo wygląda to na to, że Kłopotek biega za mediami. Nie, to media za mną biegają, pytają, chcą pytać. A jeżeli mnie pytają, to dlaczego mam kamuflować? Mówię tak jak uważam.

AM: Ale przecież Pan tak krytykuje premiera od lat. Coś się nagle zmieniło, tak?
EK: Niewiele się niestety zmieniło, a krytykuje nie po to, tak jak niektórzy próbują mi wciskać, że ja chcę zerwania koalicji. Zwracam uwagę na pewne rzeczy, że idziemy pod prąd. Jak tak dalej będziemy robić, to w 2015 roku, a być może wcześniej Platforma przegra wybory. A my jako Stronnictwo będące żyrantem możemy tej koalicji iść pod próg, czyli pod lud.

AM: No dobrze, ale uważa Pan, że o przegranej wyborów przesądzi sprawa sześciolatków?
EK: Nie, tylko się nakłada wiele rzeczy, poczynając od wieku emerytalnego i wielu innych, na które niestety, dziwię się, że dajemy patent jak Polskie Stronnictwo Ludowe.

AM: A jeszcze jedno pytanie w sprawie referendum. Jak Pangłosował nad tym projektem PiS w sprawie zmuszenia trochę polityków do zorganizowania referendum, jeśli obywatele zebrali milion podpisów?
EK: Ja też jeszcze potrafię trzeźwo pomyśleć. Głosowałem przeciwko takiej propozycji, bo to by było bardzo niebezpieczne.

AM: A mówił Pan, że nie można zbagatelizować miliona podpisów.
EK: Tak, ale jeszcze raz podkreślam, że nie można robić w ten sposób, że jak będzie złożonych milion podpisów, to obligatoryjnie musi być referendum. Nie, trzeba po prostu najpierw zbadać w jakiej to ma być sprawie, a w tej sprawie nie chodzi o sześciolatków. Od lat jesteśmy bardzo mocno podzieleni i to tak mniej więcej pół na pół. I w takich sytuacjach daje zielone światełko. Zapytajmy się obywateli w referendum. Ale nie że obligatoryjnie milion podpisów złożonych, musi być referendum. Nie, na to się nie zgadzam.

AM: Rzadko w Sejmie zdarza się taka jednomyślność jak w głosowaniu nad tą ustawą o leczeniu niebezpiecznych przestępców. Nie boi się Pan, że ta ustawa będzie obowiązywała krótko?
EK: Znaczy przede wszystkim, że pewnie najprawdopodobniej trafi do Trybunału Konstytucyjnego. Znajdzie się ktoś, kto złoży taki wniosek, bo rzeczywiście jest trochę wątpliwości. Ale powiem tak, że te wszystkie działania mają zmierzać do tego by ochronić, na pewno nie w stu procentach, ale w większym stopniu niż do tej pory. Nasze społeczeństwo, naszych obywateli, a szczególnie dzieci przed zbrodniarzami, nawet kiedy oni tą karę odbyli, przed osobami, które mają problemy z własną psychiką. Warto również, żeby po odbyciu kary zostali poddani kwarantannie w postaci leczenia.

AM: Ale czy nie ma Pan wątpliwości co do tego, że może nie dziś, nie jutro, ale za jakiś czas ktoś tego typu ustawę wykorzysta do niecnych celów, choćby z politycznych pobudek wsadzi kogoś do szpitala, ośrodka na całe życie?
EK: Wie Pani, zawsze są jakieś wątpliwości, ale od czegoś trzeba zacząć, trzeba spróbować. Zobaczymy. W każdym bądź razie, moim zdaniem zrobiliśmy krok w dobrym kierunku. Bo przecież wśród naszych obywateli jest takie poczucie, że nieraz bardziej się pochylamy i chronimy przestępcę, niż ofiary. Powinno być zupełnie odwrotnie.

AM: Panie pośle, a po co w Sejmie dyskusja o finansowaniu partii, skoro w tej sprawie nie ma żadnego porozumienia?
EK: I po co ten nasz koalicjant, nie uzgadniając tego z nami znowu wyskakuje?

AM: Nie tylko koalicjant. SLD, projekt Platformy, Twojego Ruchu i jeszcze innych.
EK: Tak. Polskie Stronnictwo Ludowe w tej sprawie zachowa się jednoznacznie tzn. poprzemy projekt SLD.

AM: Znowu wbrew koalicjantowi. A Pan mówił, że wy tak ciągle razem z koalicjantem.
EK: Nie, ja właśnie cały czas podkreślam, ileś to już razy mówiłem. Jak mantrę powtarzam, że kierownictwo partii, najpierw dwaj liderzy, a potem nieco szersze kierownictwo obu partii powinno raz jeszcze usiąść do stołu. Mamy teoretycznie dwa lata. Oceńmy, w których sprawach jesteśmy zgodni, nie ma między nami podziałów i w tych sprawach idźmy do przodu, razem je ogłośmy. W sprawach, gdzie jesteśmy nieco oddaleni od siebie, ale w ramach kompromisu można dojść do porozumienia, pociągnijmy je. A tych spraw, gdzie jesteśmy daleko od siebie w ogóle nie tykajmy. Szkoda na to czasu i nerwów.

AM: Dobrze, ale z tego co wiem to planowane jest spotkanie premiera z PSL, ale chyba nie tego rodzaju, o którym Pan mówi.
EK: Oczywiście słyszałem, że ma być pan premier i prosi o takie spotkanie z nami po to, aby przekonywać tych ewentualnie wątpiących, w tym Eugeniusza Kłopotka, żeby jednak poprzeć wniosek o odrzucenie tej propozycji referendalnej. Mnie pan premier w tej sprawie nie przekonał.

AM: Jeszcze jedno zdanie, bo wczoraj na tym spotkaniu w sprawie rodziny premier powiedział, że do osiągnięcia sukcesu nie wystarczy przekonanie premiera, ministrów i większości sejmowej, ale potrzebne jest też przekonanie, że wdrożenie projektu odbędzie się z korzyścią dla rodziców i nauczycieli. Może to oznacza, że się jednak wycofa?
EK: I byłoby najlepszym rozwiązaniem, gdybyśmy się wycofali, jeszcze odłożyli tę proponowaną reformę.

AM: Ale jak odłożyli? Na ile lat?
EK: Na okres po wyborach w 2015 roku.

AM: Żeby nie było zadymy przed wyborami.
EK: Oczywiście.

AM: To będziemy tak odkładać i odkładać i denerwować rodziców kolejnych dzieci?
EK: Pani redaktor, dwa lata temu PSL również naszemu partnerowi, koalicjantowi proponowała: Wprowadzamy obowiązek dla sześciolatków, ale dajemy furtkę, że rodzic może o rok opóźnić pójście dziecka do szkoły. I niestety nie znalazło to dobrego odzewu. Trudno.

AM: Zobaczymy jak to będzie. Niech mi Pan jeszcze powie co Pan myśli, jak słyszy słowa Jarosława Kaczyńskiego, który mówi, że Moskwa naciska, aby zakończyć sprawę Smoleńska?
EK: Nie wiem skąd pan prezes Kaczyński ma takie informacje. Natomiast ja już bym chciał, żeby wreszcie to wszystko zakończyć. Chociażby w ten symboliczny sposób, że ten wrak wróci do kraju. Wiem, że wokół tego wraku potem zacznie się znowu cała ceremonia, ale to nie o to chodzi. Po ostatnich wyczynach tego pana, którego trudno nawet nazwać profesorem, zespołu Macierewicza powiedziałem publicznie, że już nie chcę znać prawdy. Bo jak do prawdy mamy dochodzić w taki sposób, gdzie praktycznie jako naród kompletnie zostajemy rozsypani? My się w tej chwili tak różnimy, tak się ze sobą kłócimy, że to naprawdę nie jest z korzyścią dla nas wszystkich.

AM: Ale sprowadzenie wraku nic tu nie pomoże.
EK: Wiem i dlatego już wolę, żebyśmy dali sobie z tym wszystkim spokój, oszczędzili dalszych cierpień najbliższym. A z drugiej strony, dajmy również spokój tym, którzy leżą w tych mogiłach.

AM: Ale gdyby pan był na przykład mężem, żoną, to chciałby Pan dać sobie spokój na takim etapie, kiedy nawet nie skończono polskiego śledztwa?
EK: Ja jestem daleki od teorii zamachu. Jeszcze raz powiem głośno, że gdyby to się miało sprawdzić, że rzeczywiście był to zamach, czyli działanie osób trzecich, obojętnie po jakiej stronie, to o kant stołu rozbić całą tę naszą demokrację i niezależność po 1989 roku. To wszystko nie miałoby żadnego znaczenia. Totalnie podcięlibyśmy sobie korzenie, na których zbudowane jest państwo i funkcjonuje nasz naród. Dlatego ja raczej skłaniam się do tej teorii. Tyle tylko, że też dziwię się chociażby Laskowi, dlaczego dopiero teraz pokazuje te zdjęcia. Raz jeszcze podkreślam, że suma różnych błędów i niedociągnięć zarówno po stronie polskiej, jak i rosyjskiej doprowadziły do takiej katastrofy, której w historii naszego kraju nie powinno być.

AM: Tylko co z tymi co wierzą lub twierdzą, że był zamach? Jest ich sporo.
EK: Coraz więcej jest takich niewiadomych. Im bardziej prokuratura zachowuje się tak tajemniczo, zamiast kawy na ławę, to tym więcej przybywa zwolenników teorii zamachu.

AM: To prawda. I tak pewnie będzie. Dziękuję za rozmowę i do usłyszenia.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj