– Trzeba zwołać Radę Bezpieczeństwa Narodowego, rozpocząć konsultacje z opozycją w sprawie polityki w Europie Środkowej. Sprawa ukraińska jest najważniejszym wydarzeniem politycznym roku, a być może kilku ostatnich lat, powiedział w Radiu Gdańsk europoseł Paweł Kowal.
Agnieszka Michajłow: Dzień dobry Panie pośle.
Paweł Kowal: Dzień dobry.
AM: Od rana w Kijowie blokada urzędów państwowych. Ukraińcy zaczynają strajk generalny. Co z tego może być?
PK: Trudno teraz powiedzieć, jak sytuacja będzie się rozwijała. Najważniejsze, żeby szukać rozwiązania politycznego. Myślę, że najważniejszą sprawą w tej chwili jest doprowadzenie do tego, żeby strony polityczne na Ukrainie porozumiały się, jak podpisać umowę stowarzyszeniową. Nie zapominajmy od czego się zaczęło i co jest problemem. Problemem jest to, że rząd nie podpisał umowy stowarzyszeniowej, co obiecał. A ludzie, rozczarowani polityką rządu, wyszli na ulice.
AM: Ale ten protest, to jest przejaw wielkiej sympatii do Unii Europejskiej czy raczej niechęć do Janukowycza i władzy?
PK: Na tym etapie to już pewnie wszystko. Ale przede wszystkim jest to chęć Ukraińców, żeby wreszcie skończyło się ich „tkwienie” w szarej strefie między Unią a Rosją. Ukraińcy, szczególnie ci młodzi, którzy nie pamiętają już Związku Radzieckiego, chcą żyć po prostu tak, jak młodzi Polacy czy Niemcy i uważają, że mają na to szanse. Jadą do Polski, widzą, że ci którzy są w Unii żyją trochę lepiej i chcą tej samej szansy, co jest absolutnie naturalne. A rząd im to obiecał, więc są zaskoczeni, że nagle coś się odwróciło.
AM: A w co gra Janukowycz Pana zdaniem? Dlaczego nie komunikuje się teraz z obywatelami? To jest typ wytrawnego gracza, męża stanu czy raczej tchórza?
PK: Myślę, że też jest zaskoczony rozwojem wypadków. Chyba nikt nie docenił na Ukrainie jak duża może być skala protestów.
AM: Mówi się teraz tak, że z jednej strony możliwe są rozmowy z opozycją i przedstawicielami Unii Europejskiej, ale z drugiej strony, że wciąż możliwy jest stan wyjątkowy. W którą stronę, Pana zdaniem, może się to rozwinąć?
PK: Mamy mało informacji. Najlepsze byłby rozmowy z Unią Europejską, także przy wsparciu Stanów Zjednoczonych, ponieważ w grę wchodzi pomoc Międzynarodowego Funduszu Walutowego i zbudowanie konstrukcji politycznej z Unią i ze Stanami, w której Ukraina może podpisać umowę stowarzyszeniową bez wątpliwości ze strony rządu, które się nagle pojawiły.
AM: No dobrze, ale czy z tego punktu widzenia, jeśli chodzi o Unię Europejską, tak jakby patrzeć na to dziś, te warunki ekonomiczne zaoferowane Ukrainie były zbyt słabe?
PK: Nie sądzę, że były za słabe. Pewnie były jakieś sprawy niewyjaśnione. Ukraina nie może być zaskoczona tą umową. Może wyjaśnimy wszystko jeszcze raz, od początku. To jest umowa, która była negocjowana wiele lat, ponad rok temu została parafowana przez rząd ukraiński jak najbardziej oficjalnie, z pełną świadomością, co jest w tej umowie. Ani Rosja ani Unia Europejska nie będzie wysyłała pieniędzy na Ukrainę. Nie słyszałem o takim przypadku, żeby albo Unia albo Rosja wydawała miliardy na piękne oczy. Jeżeli Unia wydaje pieniądze, to oczekuje w zamian za to reform, to jest absolutnie zrozumiałe.
AM: Czyli na dziś pozostaje wciąż ta sama propozycja dla Ukrainy, czy może ona powinna być inna?
PK: Częścią tej propozycji jest uruchomienie kredytu z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Ale to też wiąże się z pewnymi obostrzeniami co do reform gospodarczych i tak powinno być.
AM: Opozycja żąda dymisji prezydenta, premiera, rządu. To są na dzisiaj żądania realne, czy raczej nie?
PK: Opozycja ma prawo wystawiać swoje żądania i maksymalizować swoje oczekiwania w sytuacji, kiedy widzi setki tysięcy ludzi na ulicach. Natomiast my musimy być realistami. Nam zależy na pomyślności Ukrainy i na naszym interesie narodowym. Nasz interes narodowy jest tutaj oczywisty. Stabilizacja i zachodnia orientacja Ukrainy zgodna z oczekiwaniami jej obywateli. My powinniśmy o to zabiegać, wspierać pokojowe demonstracje. W tym nie ma nic złego.
AM: No dobrze, ale jeśli chodzi o realizm, to realizm jest taki, że Janukowycz przegra wybory w 2015 roku?
PK: Myślę, że nie należy życzyć Ukrainie żadnych specjalnych rozwiązań. Jeśli chodzi o zmiany polityczne na Ukrainie, powinny dokonywać się w ramach wyborów, może przyspieszonych, w ramach zmiany rządu. To są te same mechanizmy, które są u nas. Myślę, że dla Ukrainy nie byłoby dobrze uczestniczenie w jeszcze jednej jakiejś wielkiej rewolucji.
AM: Tak jak to było kilka lat temu podczas pomarańczowej rewolucji. To już nie jest tego typu wydarzenie na Ukrainie?
PK: To jest inny protest. Ilościowo większy i jakościowo inny. Trochę inne grupy społeczne popierają obecny protest. On ma też coś w sobie z tego oburzenia młodego pokolenia, które nie widzi perspektyw na Ukrainie.
AM: A co my Polacy, a właściwie Wy Polacy-politycy robicie na Ukrainie i co możecie zrobić?
PK: To zależy od tego, jaką kto ma rolę. Ci, którzy są parlamentarzystami powinni przede wszystkim zabiegać o, zgodne z planem, o którym mówimy, działania Parlamentu Europejskiego. Ci, którzy jadą na Ukrainę powinni zachęcać do tego, żeby demonstracje były pokojowe. Ci, którzy wspierają Ukraińców powinni pilnować, żeby to nie miało barwy partyjnej.
AM: Ale to Polacy jadą na Ukrainę, nie inni parlamentarzyści Parlamentu Europejskiego, prawda?
PK: Jeszcze w ubiegłym tygodniu prawie nikt nie jechał, a teraz pojechali Polacy. Mam nadzieję, że następni pojadą w następnych tygodniach.
AM: A Radek Sikorski też powinien jechać, jak mówi Jarosław Kaczyński, czy nie?
PK: Minister Sikorski powinien robić to, co należy do ministra spraw zagranicznych, czyli działać dyplomatycznie i on to robi. Nie jest zadaniem ministra spraw zagranicznych jeżdżenie na demonstracje. Inni politycy Platformy powinni byli się wybrać.
AM: A to jego oświadczenie na Twitterze, że oczekuje od polityków PiS deklaracji, ile miliardów złotych chcą wpompować w skorumpowaną gospodarkę Ukrainy, aby przekupić Janukowycza, to potrzebne czy niepotrzebne?
PK: Dla mnie zanadto emocjonalne. Ale to nie zmienia faktu, że polska dyplomacja mocno się angażowała w to, żeby ta umowa została podpisana, i to też trzeba w tym momencie powiedzieć. Natomiast ja bym nie robił takich wpisów na Twitterze w tej sytuacji. Ściągnął na siebie dodatkowe gromy.
AM: Bronisław Komorowski mówi, że może rozmawiać w najbliższym czasie z Janukowyczem, ale zapowiada zwołanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. To są dobre kroki, jeśli chodzi o polskiego prezydenta?
PK: Tak, trzeba zwołać Radę Bezpieczeństwa Narodowego, rozpocząć konsultację z opozycją w sprawie polityki w Europie środkowej. Sprawa Ukrainy jest najważniejszym wydarzeniem politycznym roku, a może kilku ostatnich lat, z punktu widzenia polskich interesów.
AM: Ma Pan nadzieję, że sytuacja na Ukrainie się uspokoi czy obawia się Pan tego, że może być niedobrze, że może być gorąco, że władza nie odpuści?
PK: Mamy mało danych, więc trudno tutaj coś więcej powiedzieć. Jedno jest pewne, wprowadzenie jakiegoś rodzaju stanu wyjątkowego byłoby przekroczeniem czerwonej linii. Trzeba szukać rozwiązania politycznego. Jeśli nie jest do tego zdolna opozycja i rząd na Ukrainie, trzeba to wesprzeć, jeśli obie strony tego chcą, jakimiś posunięciami negocjacyjnymi.
AM: Co znaczy przekroczenie czerwonej linii?
PK: To znaczy nadmierne użycie siły i sankcje ze strony Unii, choćby personalne. Potem już trudno wrócić do stanu poprzedniego.
AM: Czyli gdzieś w kierunku Białorusi?
PK: Wtedy się zaczyna scenariusz białoruski.
AM: Dziękuję za rozmowę.
PK: Dziękuję, do widzenia.