– Musimy się poruszać nie w sferze domysłów, ale w sferze dokumentów. Zgodnie z nimi, nie mam żadnych zobowiązań wobec Lechii. Na dzień dzisiejszy to Lechia ma zobowiązania wobec Wrocławskiego Centrum Finansowego. Żal mi sprzedawać ten klub. Uważam, że ma perspektywy. – Aktualnie prowadzimy rozmowy z dwoma podmiotami, jeden jest z Gdańska, drugi z Portugalii, powiedział w Radiu Gdańsk Andrzej Kuchar, większościowy udziałowiec Lechii Gdańsk.
Włodzimierz Machnikowski: Dzień dobry, witam Pana.
Andrzej Kuchar: Dzień dobry.
WM: Ustalmy taki punkt wyjścia do całej naszej rozmowy. Czy decyzja o wyjściu z Lechii i opuszczeniu Gdańska jest wciąż aktualna?
AK: Tak, decyzję podjął większościowy akcjonariusz spółki WCF, czyli Ewa Kuchar i decyzja jest nieodwołalna.
WM: Ustalmy, czy rzeczywiście to jest możliwe, że żona podejmuje decyzje bez wiedzy męża? Tym bardziej, że oboje jesteście wspólnikami w interesach.
AK: Żona podjęła decyzję. Oczywiście poinformowała mnie o tym, jeżelibyśmy trzymali się formalnej strony. My mamy rozdzielność majątkową. Żona dysponuje tymi udziałami samodzielnie.
WM: Czy Pan także dojrzał do takiej decyzji?
AK: Mnie jest szkoda Lechii. Uważam, że wykonaliśmy przez cztery lata bardzo dużo pracy. Z klubu, nie chcę nikogo obrazić, który był bardzo słaby, wspięliśmy się do takiego poziomu, że ten klub oprócz Legii Warszawa i Lecha Poznań jest najlepiej ułożonym organizacyjnie i finansowo klubem w Polsce.
WM: Czyli żal Panu sprzedawać tak dobry interes?
AK: Żal mi sprzedawać nie dlatego, że to jest dobry interes. Żal mi sprzedawać dlatego, że ten klub ma świetne perspektywy.
WM: Po co w takim razie ta konwersja długów na akcje? Skoro i tak zamierza się Pan pozbyć tych akcji. To znaczy Pan i tak już ich nie posiada, to jest we władaniu Wrocławskiego Centrum Finansowego.
AK: Tutaj jest troszeczkę nieporozumienia. Utarło się, że jest to konwersja, a tutaj chodzi o emisję nowych akcji serii C. Są to akcje, które mogą objąć wszyscy akcjonariusze, proporcjonalnie do posiadanych. Czyli tych nowych akcji nie obejmowałby tylko WCF, ale mogliby objąć to wszyscy dotychczasowi akcjonariusze. Emisja wspomnianych akcji faktycznie nic nie zmienia w akcjonariacie, natomiast powoduje, że spółka nie będzie miała żadnego zadłużenia i kilka milionów złotych na koncie. Biorąc pod uwagę rozwój Lechii Gdańsk i jeżeli ktoś dobrze życzy Lechii, to ta emisja akcji jest jak najbardziej uzasadniona, zarówno ekonomicznie jak i społecznie dla rozwoju takiego podmiotu jak Lechia Gdańsk.
WM: To dlaczego akcjonariusze tak bronią się przed takim scenariuszem, skoro ich akcje miałby w tym momencie wyższą wartość? Oni twierdzą, że to jest próba przejęcia absolutnej władzy w Lechii przez Pana.
AK: Być może akcjonariusze nie są dobrze poinformowani.
WM: To dlaczego nie rozmawiacie?
AK: Trudno żebym ja rozmawiał na ten temat. Jak Pan doskonale wie, nie jestem ani członkiem rady nadzorczej, ani członkiem zarządu Lechii. Natomiast emisję akcji serii C przygotowuje zarząd w porozumieniu z radą nadzorczą. Z tego co wiem, rada nadzorcza na posiedzeniu dwa, czy trzy tygodnie temu, w której uczestniczyli także akcjonariusze mniejszościowi, pan Czarniecki i pan Brodnicki, zaakceptowali ten pomysł. Uznali, że wypuszczenie serii akcji C jest najlepszym rozwiązaniem dla rozwoju spółki.
WM: To się dokona podczas najbliższego zgromadzenia spółki?
AK: Nie wiem, czy się dokona na najbliższym zgromadzeniu akcjonariuszy, bo podlega ta emisja głosowaniu. I musi być 75% głosów za tą emisją. Jak Państwo wiedzą WCF ma 57% głosów.
WM: Podobno ma Pan grupę sympatyków? Podczas ostatniego spotkania mniejszościowych akcjonariuszy z kibicami stwierdzono, że istnieją takie spółdzielnie akcjonariuszy, życzliwych Andrzejowi Kucharowi.
AK: Z nikim na ten temat nie rozmawiałem. Natomiast może są ludzie, którzy są życzliwi Lechii, którzy uważają, że jest to kolejny skok jakościowy i dlatego pokazują taki pogląd. Ja natomiast z nikim nie rozmawiałem.
WM: Pomimo takiej rokującej przyszłości decyduje się Pan na opuszczenie Lechii? Dokonał już Pan ostatecznego bilansu tego interesu? Ile Pan wyłożył, ile z tego uda się uzyskać?
AK: Nie robiliśmy takiego bilansu. Natomiast decyzję o rozpoczęciu procedury opuszczania akcjonariatu Lechii Gdańsk podjęła moja żona po ostatnich wydarzeniach na stadionie. Stwierdziła, że jeżeli ktoś zaangażował, obojętnie w jakiej formie, kilka milionów w przedsięwzięcie, a jest za to obrażany, to nie ma sensu w tym przedsięwzięciu uczestniczyć.
WM: Czyli zdecydowały względy pozabiznesowe, honorowe?
AK: Nikt nie lubi być obrażany. Moja żona uznała, że obrażanie naszego nazwiska nie powinno mieć miejsca. Dlatego nie powinniśmy w tym uczestniczyć.
WM: Pożyczył Pan spółce jedenaście milionów złotych, jednocześnie będąc jej właścicielem. To też budzi kontrowersje. Z drugiej strony akcjonariusze, kibice twierdzą, że to Pan jest winien Lechii pieniądze. Chodzi o jakieś trzy miliony siedemset tysięcy złotych. Mógłby Pan to wyjaśnić, kto tu komu jest winien pieniądze?
AK: Nie powinniśmy poruszać się w obszarze niedomówień i w obszarze domysłów, tylko w obszarze dokumentów. Ja przed dzisiejszą rozmową zapoznałem się z dokumentami. Nie ma żadnych dokumentów, które świadczyłyby o tym, że WCF, bo tu stroną nie jest Andrzej Kuchar, jest winien Lechii jakieś pieniądze. Natomiast chciałbym się odnieść do zniesienia przy udziale mniejszościowych akcjonariuszy tego obowiązku pięciu milionów. Nie chcę w to wnikać, ale ten zapis był wyjątkowo niekorzystny dla Lechii. Mniejszościowi akcjonariusze, którzy przyczynili się do zdjęcia tego zapisu, działali na korzyść Lechii. Jako przykład podam Panu, gdyby ten zapis dalej istniał w obecnym sezonie, Lechia musiałaby zwrócić WCF ponad dwa miliony złotych.
WM: Tam jest kwestia danego słowa.
AK: Tam była kwota i wszystkie prawa marketingowe przekazano na rzecz WCF. WCF zobowiązał się do wpłacenia pięciu milionów złotych. W sytuacji jaka jest w tej chwili, odrzucając te wszystkie umowy reklamowe które istniały, to na dzień dzisiejszy Lechia musiałaby WCF zwrócić za sezon na przykład około dwóch milionów złotych.
WM: Ja może wyjaśnię niezorientowanym słuchaczom o co chodzi. Firma Sport Five zdeklarowała się pozyskując prawa majątkowe do płacenia określonej liczby milionów do kasy.
AK: Ale tutaj Sport Five nie ma nic wspólnego.
WM: Pan podobno poręczył swoim majątkiem, w wypadku gdyby Sport Five ten interes nie wypalił.
AK: Ale to jest nieprawda. Ja nie mogłem poręczyć swoim majątkiem, nie będąc akcjonariuszem. Akcjonariuszem był WCF.
WM: To WCF miał wpłacać te pięć milionów?
AK: A WCF miał wpłacać pięć milionów… Na dzień dzisiejszy, gdyby ten zapis był tak niekorzystny dla Lechii, to musiałaby zwracać pieniądze, które otrzymuje z tytułu umów reklamowych, zwracać nadwyżkę. Na dzień dzisiejszy Lechia musiałaby dwa miliony złotych wpłacać na konto Wrocławskiego Centrum Finansowego za obecny sezon. Ta kwota co roku by rosła.
WM: Jedenaście milionów to jest dług względem Pana. Jak to jest z tymi prawie czterema milionami, które Pan jest winien Lechii?
AK: Mówię jeszcze raz. Nie znam tego wyliczenia i w księgach spółki nie istnieje kwota, o której Pan mówi.
WM: Jak to było z inwestowaniem w Lechię? Kto tu był i jakie włożył pieniądze?
AK: Inwestowanie polega między innymi na tym, że podnosi się kapitał spółki. Pomimo, że my proponowaliśmy kilkakrotnie podnieść kapitał spółki w zamian za pożyczki. To znaczy mieliśmy podnosić kapitał spółki a nie udzielać pożyczek. Jeżeli akcjonariusze mniejszościowi nie wyrażają na to zgody a spółka nie ma pieniędzy na wypłatę dla zawodników, to nie ma innego wyjścia niż dokonanie pożyczki. Zarząd klubu mógłby wziąć pożyczkę w banku ale, sytuacja spółki była taka, że żaden bank by nie udzielił pożyczki, więc udzielił jej WCF.
WM: Tu jest dużo niejasności. Ja mam wrażenie, że Panowie nie rozmawialiście. To znaczy WCF i mniejszościowi akcjonariusze, spośród których rekrutują się żarliwi kibice. Tu zabrakło transparentności. Między innymi podczas tego ostatniego spotkania wymieniono między innymi nazwę Pharm Service, związaną z osobą prezesa Bogdana Magnowskiego. Tutaj, gdyby Pan zachował się inaczej, to nie byłoby wątpliwości, że prezes zarabiał na prowadzonej przez siebie firmie. Chodziło o sprzedaż gadżetów, wartych 400 tysięcy złotych, to ta kwota też się tu nie zgadza.
AK: Panie redaktorze, to jest nieprawda. Właśnie na tym polega problem, że nawet jeśli się pójdzie na takie spotkanie, to się okazuje, że te spotkania odbywają się w gorącej atmosferze i wielu ludzi po prostu podaje nieprawdziwe informacje. One praktycznie nie są do sprostowania, bo natychmiast osoba, która chce je sprostować jest zakrzyczana. Pan przytoczył ten przykład. Tu najlepiej widać, jak pewne informacje są manipulowane. Sprawa dotyczy roku 2012 i faktycznie Pharm Service zarobił na sprzedaży gadżetów dla Lechii Gdańsk. Tylko nie 400 tysięcy za ten rok a 10 tysięcy siedemset. Mówiąc krótko, około 800 złotych miesięcznie. Wszystkie działania tej firmy były zgodne z prawem. Ale według nadzoru właścicielskiego z naszej strony to były działania nieetyczne. Ponieważ pan Magnowski był prezesem zarówno Lechii, jak i Pharm Service. W związku z tym moja żona przeprowadziła bardzo żołnierską rozmowę z panem Magnowskim, po której pan Magnowski podał się do dymisji. W dniu piątego czy szóstego stycznia, czyli po około piętnastu dniach od momentu kiedy ta sytuacja ujrzała światło dzienne, pan Magnowski został odwołany ze stanowiska prezesa Lechii. Jednocześnie pomimo, że u nas przez wiele lat pracował, w żadnej z naszych spółek nie jest już zatrudniony.
WM: A ta wartość 400 tysięcy złotych?
AK: Mówię jeszcze raz. To nie jest 400 tysięcy złotych, tylko 10 tysięcy siedemset złotych. Jest duża różnica pomiędzy kwotą 10 tysięcy siedemset a 400 tysięcy. A pan Krawczyk podał, że to jest 400 tysięcy, albo był źle poinformowany, albo celowo kłamie. I to jest największy problem. Bardzo duża grupa tych akcjonariuszy przekazuje informacje, które są nieprawdziwe lub są zmanipulowane. Ja bardzo lubię pana Krawczyka, ale doszło do takiej sytuacji, że pan Krawczyk tak się zapędził w swoim NIE dla Lechii Gdańsk, że to jest chyba pierwszy przypadek na świecie, że jak było walne zgromadzenie akcjonariuszy nad udzieleniem absolutorium dla pana Krawczyka jako członka rady nadzorczej, pan Krawczyk głosował na NIE. Był za tym żeby nie udzielać sobie absolutorium. To był pierwszy taki przypadek na świecie.
WM: Poszukajmy pointy. Jakie są plany na najbliższe tygodnie dla Lechii i Pańskich związków z Lechią?
AK: Po ogłoszeniu przez moją żonę, że pozbywamy się Lechii prowadzimy w tej chwili rozmowy. Ja akurat w tych rozmowach nie uczestniczę, ale biuro nadzoru właścicielskiego prowadzi w tej chwili rozmowy z dwoma podmiotami na temat sprzedaży akcji WCF. Jednym z tych podmiotów jest grupa przedsiębiorcy z Gdańska a drugim podmiotem przedsiębiorca z Portugalii. Wiem, że rozmowy toczą się dziś i jutro. Zamierzamy na początku przyszłego tygodnia udzielić jednemu z tych podmiotów wyłączności negocjacyjnej. Planujemy te transakcje zakończyć w ciągu czterech, sześciu, czy ośmiu tygodni.
WM: Miasto nie jest zainteresowane?
AK: Nie rozmawialiśmy z miastem. Natomiast oferowaliśmy miastu złotą akcję, która blokowałaby zmiany w spółce. Tak żeby nikt nie obawiał się, że jakiekolwiek zmiany własnościowe, czy zmiany w akcjonariacie, które zmieniałyby pewne proporcje udziałowe, powodowałyby takiej zmiany statutu jak nazwa, miejsce rozgrywania spotkań, herb, barwy i tym podobne rzeczy.
WM: To lepszą sytuację ma Pan we Wrocławiu, gdzie miasto jest właścicielem Śląska. Czy pieniądze, które odzyska Pan w Gdańsku zainwestuje Pan w Śląsk?
AK: Ja osobiście nie mam takich planów. Decyzję o inwestycjach podejmujemy rodzinnie. Żona przy wyjściu z inwestycji podjęła decyzję samodzielnie, natomiast przy nowych decyzjach podejmujemy je rodzinnie, bo wszyscy członkowie są zaangażowani kapitałowo w nasze spółki. Myślę, że będzie duży opór ze strony żony, po tym co spotkało nas w Gdańsku, żeby zainwestować w Śląsk Wrocław.
WM: Kiedy Pana nie będzie w Lechii w takim razie?
AK: Trudno powiedzieć. Wszystko zależy od procesów przejmowania. Kończymy rozmowy, w przyszłym tygodniu udzielimy, albo przedsiębiorcy w Portugalii, albo przedsiębiorcy z Gdańska, wyłączności negocjacyjnej. Potem nastąpi zbadanie spółki i te wszystkie standardowe procedury. Moim zdaniem, w przypadku takiej spółki jaką jest Lechia Gdańsk, powinny potrwać nie dłużej niż od czterech do sześciu tygodni.
WM: Sprzedaje Pan Lechię bez długów?
AK: Wówczas tak. Chciałbym podkreślić, że wyemitowanie akcji serii C spowoduje, że Lechia będzie miała znacznie większą wartość, również dla udziałowców mniejszościowych. Oczywiście to nie ma żadnego wpływu na cenę, którą teraz negocjuje WCF. Ale chyba lepiej mieć akcje. Jeżeli się nie obejmie nowych akcji serii C, to chyba lepiej mieć akcje serii A o wartości pięciu tysięcy złotych w spółce, która ma kilkanaście milionów długu, niż w spółce, która nie ma żadnego długu a na koncie ma kilka milionów złotych.
WM: To w takim razie życzymy owocnych negocjacji i wyjaśnienia wszystkich spraw.
AK: To nie do mnie należy.
WM: Dziękuję Panu bardzo, że zgodził się Pan z nami rozmawiać.
AK: Z dobrymi dziennikarzami zawsze zgadzam się rozmawiać.
WM: Tym bardziej dziękuję za rozmowę. Do widzenia.
AK: Do widzenia.