Premier Tusk rządzi sześć lat, miał kilkaset miliardów złotych ekstra na realizację swoich cudów i obietnic. Skompromitował się, nie wykorzystał tej szansy a teraz czeka go perspektywa odejścia w niesławie, powiedział w Rozmowie Kontrolowanej europoseł Jacek Kurski. Jacek Naliwajek: Dzień dobry Panie pośle.
Jacek Kurski: Dzień dobry Panie redaktorze.
JN: Jakie ma Pan skojarzenia słysząc o okrągłym stole?
JK: Z jednej strony dobre dlatego, że to był jednak przełom w ’89 roku. Ja niezbyt wierzyłem, wtedy byłem dość sceptyczny. Myślałem, że to jest jakaś gra komunistów, żeby skompromitować opozycję. Po paru dniach okrągłego stołu zobaczyłem, że idzie zasadnicza zmiana. Czym innym jest finał tych rozmów, bo okazało się, że władza miała dość silną agenturę w obozie Solidarności i potrafiła te przemiany obrócić na swoją korzyść w niemałej części.
JN: Premier teraz proponuje drugi okrągły stół w naszym kraju. Chce przy nim uzgodnić najważniejsze sprawy w naszym kraju.
JK: W tym momencie to jest rozmowa całkowicie kabaretowa.
JN: Ale dlaczego?
JK: Dlatego, że premier Tusk rządzi sześć lat z hakiem. Miał kilkaset miliardów złotych ekstra wpuszczonych do gospodarki na realizację swoich cudów i obietnic. Skompromitował się, nie wykorzystał tej szansy i czeka go perspektywa odejścia w niesławie. To jest tylko kwestia czasu kiedy odejdzie i rozprawia nam o okrągłym stole. Ma Sejm, ma Senat, ma rząd, ma prezydenta, ma wszystko. Ma absolutny monopol, jeszcze ma przychylność mediów. Niech robi.
JN: Ale chce rozmawiać z opozycją.
JK: Ale o czym? Przecież opozycja nie ma żadnej władzy. Z jednej strony ta propozycja mi się podoba, właśnie z tej analogii do roku ’89. Jeśli wtedy okrągły stół był przepustką do utraty władzy przez komunistów, to traktuję to jako miłą zapowiedź ostatecznego upadku Donalda Tuska.
JN: Ale nie uważa Pan, że propozycja okrągłego stołu zaproponowanego przez premiera to jest diagnoza naszej demokracji? Tego, że w Sejmie, w Senacie politycy nie mogą się dogadać?
JK: No i co? I będą się potrafili dogadać na okrągłym stole? Wie Pan co, przecież to nonsens jest.
JN: Dlaczego? Wydaje mi się, że politykom jest bliżej niż nam wyborcom się wydaje. Te kłótnie, awantury to są na pokaz.
JK: Ale w Sejmie i Senacie ma Pan tych samych polityków.
JN: Jak siądziecie przy zielonym stoliku, bez kamer, bez mikrofonów, to potraficie się dogadać.
JK: Nie, to jest propagandowa propozycja. Gdyby była wola współpracy z opozycją, to Donald Tusk mógł to robić przez ostatnie sześć lat. A teraz uczynił z Sejmu i Senatu maszynkę do głosowania. Wszystko co proponuje opozycja jest odrzucane, nawet te najbardziej słuszne rzeczy. A teraz kiedy mu się pali grunt pod nogami to mydli oczy okrągłym stołem. Okrągły stół na świecie zawsze jest protezą, czymś zastępczym wobec demokracji. Nie ma procedur parlamentarnych, ale jak jest klimat zmian, to się robi okrągły stół. Tak było w RPA. Tak było u nas, tak było w wielu miejscach. Na Ukrainie też planuje się coś w rodzaju okrągłego stołu. Natomiast my mamy procedury demokratyczne, których Tusk nie potrafi wykorzystywać. Tuskowi zależy żebyśmy tracili czas na tę rozmowę a nie rozliczali go z bankructwa jego rządu.
JN: A wierzy Pan w skrócenie kolejek do lekarzy? W skrócenie kolejek do specjalistów, do zabiegów, do rehabilitacji? Do wiosny premier kazał ministrowi Arułkowiczowi przedstawić plan skrócenia kolejek do lekarzy.
JK: Tusk wszedł w fazę groteskowego zastępowania PR, picem, socjotechniką realnego rządzenia. Proszę sobie przypomnieć… dziesięć dni temu. Odprawa w stylu putinowskim. Ma iść orkan Ksawery, Tusk siada przy telefonie, robi video-konferencję. Dzwoni do wojewodów „towarzyszu wojewodo, jak tam Wielkopolska”. Wszyscy meldują gotowość, minęły dwadzieścia cztery godziny, dwanaście centymetrów śniegu i kompletna katastrofa, kompletny paraliż. Ludzie stali po dwadzieścia godzin w korkach. Dwadzieścia godzin, nie dwadzieścia minut, czy dwadzieścia kilometrów. Dwadzieścia godzin na drogach wojewódzkich w województwie kujawsko-pomorskim. Czyli czysty pic, PR i Putin.
JN: Czyli kolejek nie będzie?
JK: Nie będzie bez zmiany zasadniczego systemu, bez odjęcia tej warstwy korupcji w służbie zdrowia. Dziś sześćdziesiąt osiem miliardów idzie na służbę zdrowia. Pamiętam jak byłem wicemarszałkiem województwa dziesięć lat temu, to kwota, którą państwo miało na służbę zdrowia to było około trzydziestu dwóch miliardów. Czyli w systemie zdrowia jest dwa razy więcej pieniędzy a kolejki się wydłużyły. O czym to świadczy? Świadczy to o wadliwej redystrybucji i o tym, że olbrzymie pieniądze wyciekają stamtąd, z tego systemu. Są kontrakty, są lekarze którzy zarabiają trzydzieści, czterdzieści tysięcy miesięcznie a jednocześnie są sytuacje, kiedy żałuje się ośmiu złotych na morfologię dla małego Bolka z Białegostoku i dziecko umiera.
JN: Panie pośle, Pan mówi o korupcji w służbie zdrowia. Na czym polega ta służba zdrowia? Na czym polega korupcja, której efektem jest wydłużenie kolejek i marnotrawstwo pieniędzy?
JK: Korupcja zawsze polega na tym, że kumpel z kumplem mając dostęp do publicznych pieniędzy tak je dzielą, żeby pominąć rzeczywiste potrzeby a skierować nadmiar pieniędzy do prywatnych kieszeni. Tak jest w przypadku autostrad, gdzie tracimy dwadzieścia dwa miliardy złotych.
JN: Ale zatrzymajmy się przy służbie zdrowia, bo to jest temat wrażliwy.
JK: To jest na przykład punktowanie kontraktów fikcyjnych. Nie odbywa się usługa a w papierach ta usługa jest. Mieliśmy coś takiego w Krynicy, czy w Stegnie, coś takiego tam było. Proszę to pomnożyć przez wszystkie niewykryte przypadki i znajdzie nam się parę ładnych miliardów, fikcyjnych usług, które są punktowane i które są opłacane.
JN: Ale jak zlikwidować taką korupcję w służbie zdrowia, o której Pan mówi? Dzięki czemu mają być krótsze kolejki? Macie jakiś pomysł?
JK: Musi być sprawny system ścigania nadużyć i nieuczciwości.
JN: Ale znowu lekarze w kajdankach?
JK: Myśli Pan, że jest alternatywą albo kraść, albo kajdanki? Musi być system monitoringu, musi być system sprawdzania. NFZ ma całkiem duży aparat kontroli. Należy to bardziej usamorządowić, żeby na poziomie sejmiku wojewódzkiego też istniały procedury wykrywania tego rodzaju nieprawidłowości i tych pieniędzy w systemie, których naprawdę nie jest mało. Mogłoby w zupełności wystarczyć a przynajmniej poprawić system funkcjonowania służby zdrowia. Mamy niezłych lekarzy, mamy mnóstwo sprzętu. Mamy niemało pieniędzy na procedury, mamy pacjentów którzy potrzebują i cały czas jest niewydolność, bo ten system nie działa. Państwo jest nieuczciwe i państwo bardziej obsługuje lobby i grupy interesu, niż obywateli. I w autostradach to jest, i w emeryturach, i w bardzo wielu sprawach na styku spraw publicznych z prywatnymi.
JN: I się rozkrada nam Polskę?
JK: Niestety tak to diagnozujemy jako Solidarna Polska, że kilkadziesiąt miliardów złotych wypływa rocznie z państwa na styku nieuczciwości.
JN: Lekarstwem byłoby wzmocnienie organów ścigania i wzmocnienie sprawiedliwości?
JK: Z jednej strony wykonywanie nawet istniejącego prawa, z drugiej strony i skuteczniejsze działanie w zakresie legislacji, żeby przerwać tę zmowę milczenia, która cały czas jest. Chociaż prawo pozwala już na ochronę tego, który za korupcję złoży doniesienie, że był korumpowany, zdejmując część odpowiedzialności. W związku z czym należy poprawić procedurę, poprawić wykonywanie pracy organów ścigania i myśleć o ludziach. Ja nie mam świra na punkcie korupcji, ale przeliczyłem i na kongresie Solidarnej Polski wyliczyliśmy…
JN: Ale Pana szef chyba ma świra na punkcie korupcji?
JK: Nie ma, nie.
JN: Zbigniew Ziobro kojarzy się. Został ponownie prezesem partii, Pan jest wiceprezesem.
JK: Dał się Pan uwieść złowrogiej propagandzie. Jeśli ja mówię o korupcji, to tylko w przełożeniu na życie zwykłych ludzi.
JN: Solidarna Polska chce, żeby każda rodzina na dziecko otrzymała siedemset złotych. Twierdzicie, że Polskę stać na to, ale trzeba zmian. Zmiany czego?
JK: Zmiany funkcjonowania państwa, żeby nie wypływały gigantyczne pieniądze z budżetu państwa.
JN: Ja mam trójkę dzieci. Pan mi obiecuje dwa tysiące sto złotych rocznie jak rozumiem, tak?
JK: Nie, uważamy że miesięcznie.
JN: Ale z czego? Z czego mi dacie dwa tysiące złotych miesięcznie? Najpierw będziecie musieli zabrać mi z podatku, żeby potem mi oddać.
JK: Nie, nie zabierzemy. Czy Pan wie, że polskie państwo wydaje obligacje skarbu państwa, za które musi potem płacić sześć procent.
JN: To jest normalne, na tym polegają obligacje.
JK: To powiem Panu drugą część tej informacji. Jednocześnie kupujemy obligacje i papiery dłużne Stanów Zjednoczonych, które są oprocentowane na 0,3 procent. Czyli zadłużamy się na sześć po to, żeby otrzymać lokatę na pół procenta.
JN: A wie Pan, że kredyty w dolarach, we frankach i w złotówkach są zupełnie inaczej oprocentowane?
JK: Ale to nie ma nic do rzeczy. Oprocentowanie to oprocentowanie, waluta to waluta.
JN: Ale obligacje amerykańskie nie są w złotówkach.
JK: Nie zadłużajmy się po to, żeby gorzej się zadłużać. Przecież to nie ma sensu. Druga sprawa, VAT. Czy Pan wie, że wykonanie VAT rok do roku, w zeszłym roku do poprzedniego roku oznaczało dwanaście miliardów mniej i dlatego była nowelizacja budżetu. VAT nie może być mniejszy w kraju, w którym mamy rzekomo półtora procent rozwoju wzrostu PKB i w którym jest półtoraprocentowa inflacja. Nominalnie VAT powinien być większy a jest niższy. Co to znaczy? To znaczy, że jest jakiś system grabieży VAT, wyprowadzania jego przy pomocy reimportu, reeksportu, różnych hocków-klocków za granicę. Jak pan to wszystko doda i oprocentowanie hipermarketów, które nie wykazują żadnych dochodów, transfery do OFE, ale nie w taki sposób żeby zabrać ludziom konta. Tyko my jesteśmy za tym, żeby zostawić to, co odłożyli, średnio po osiemnaście tysięcy złotych na OFE, żeby dostali to na indywidualne konta zabezpieczenia emerytalnego. Z tego zgromadzi się całkiem pokaźna kwota.
JN: Co będziecie rozdawać?
JK: Również pokaźna korupcja przy autostradach, przy przetargach, przy wykorzystaniu funduszy europejskich, gdzie bardzo często po uważaniu, gdzie koleś kolesiowi z Platformy, czy PSL umożliwia dostanie dużych pieniędzy a reszta nie ma takiej szansy. Gdyby to wszystko uszczelnić, gdyby było normalnie, pojawiłoby się bardzo dużo pieniędzy, które będzie można przeznaczyć na politykę demograficzną, na system prorodzinny, na dzieci, również dzieci Pana redaktora Jacka Naliwajka.
JN: Dziękuję za rozmowę. Życzę zdrowia przed świętami.
JK: Dziękuję.