– Na dzień dzisiejszy możemy potwierdzić, że 3 sierpnia 71 Tour de Pologne rozpocznie się w Gdańsku. Długo trwały negocjacje z Trójmiastem i z Gdynią, Zdecydowaliśmy się na Gdańsk. Także dlatego, że w tym roku jest 25-lecie wolnych wyborów. Tour de Pologne zawsze niesie ze sobą jakieś przesłanie. Zawsze przez sport staramy się komunikować coś więcej, powiedział Czesław Lang. Włodzimierz Machnikowski: Witam Panie dyrektorze.
Czesław Lang: Witam serdecznie.
WM: Czy możemy oficjalnie potwierdzić, że 3 sierpnia 71. Tour de Pologne zacznie się w Gdańsku?
CL: Myślę, że tak. Na dzień dzisiejszy możemy już potwierdzić tę informację, ponieważ długo trwały negocjacje. Miało być Trójmiasto, były rozmowy z Gdynią i z Gdańskiem. Zdecydowaliśmy się na Gdańsk z tego powodu, że w tym roku jest 25-lecie wolnych wyborów w Polsce, a Tour de Pologne zawsze niesie ze sobą jakieś przesłanie. Oprócz tego, że oczywiście jest to kolarska liga mistrzów, najlepsi kolarze, najlepsi Polacy i wielkie emocje sportowe, staramy się też zawsze poprzez sport komunikować coś więcej. Był Rok Chopinowski, była rocznica wyzwolenia Auschwitz, ubiegły rok to było „Z ziemi włoskiej do Polski”, „Szlakami Jana Pawła II”. A w tym roku chcemy komunikować bardzo mocno poprzez sport, dla środowiska sportowego, nie tylko do kibiców, że to właśnie tutaj w Gdańsku, zaczęło się to wszystko, kiedy zaczęliśmy walczyć o zmianę ustroju, systemu. Myślę, że jest to naprawdę dobra impreza, żeby przy okazji tego, gdzie pokazujemy Tour de Pologne w 60. państwach, w 20. wersjach językowych, wystartować z Gdańska. O ile nam się to uda, to spod Stoczni Gdańskiej i pokazać całemu światu, że to właśnie tutaj wszystko się zaczęło. Dlatego jest taka decyzja, żebyśmy wystartowali w Gdańsku. Tym bardziej, że Gdańsk związany jest z Tour de Pologne już wiele lat, bo były i mety, i starty. Jest też bardzo sportowym miastem, gdzie wiele dzieje się od strony sportu. Cieszę się bardzo, że udało nam się domówić to wszystko. Przygotowujemy już uroczyste otwarcie i start do 71. Tour de Pologne w Gdańsku.
WM: W 2001 roku mieliśmy nawet trójmiejski etap, a trasę mieliśmy kaszubską. Zaczynało się to wszystko w Gdańsku, kończyło w Sopocie, a po drodze piękne okoliczności okołotrójmiejskie pokazywaliśmy światu.
CL: Na pewno będziemy chcieli jeszcze wrócić do tego etapu. Tour de Pologne przemieszcza się po różnych miastach. Nie zawsze to zależy ode mnie, musi być dobra wola gospodarzy. Często kibice pytają mnie dlaczego nie tu albo tam. Żeby wyścig zorganizować, to musi być przede wszystkim dobra wola gospodarzy. Chęć zaangażowania się, pomocy, współpracy. Tak dobiera się te trasy. Nie zawsze jest tak, że sobie można wymyślić „o, tutaj sobie zrobimy trasę”. Nie możemy zrobić, jeżeli np. dane miasto mówi „nie, my mamy inne imprezy i nie chcemy żeby tu był Tour de Pologne”.
WM: Tym bardziej, że miasto jest w tym momencie zamknięte, gdy przejeżdża nie tylko 160. kolarzy, ale ta cała barwna kolumna wyścigowa. Podobno Gdańsk nie chciał zgodzić się na bycie miastem przelotowym i to był warunek w tych negocjacjach, żeby to nie zaczynało się np. w Gdyni, a po drodze był Gdańsk. Warunki były tutaj twardo postawione?
CL: Na pewno też wpływa na to rocznica wolnych wyborów, „Solidarność”. Myślę, że naprawdę jest to dobry moment do zakomunikowania, ponieważ o tym trzeba mówić światu, żeby nie myślano np. że mur berliński sam się przewrócił. Trzeba pokazywać, promować i mówić, że to właśnie my, od nas się to zaczęło. Tym bardziej, że jest przygotowywane i będzie otwarte wielkie Centrum Solidarności. Myślę, że sport jest dobrym instrumentem do komunikowania tego typu wydarzeń.
WM: Generalnie od samego początku Tour de Pologne „nurza” się w historii, bo od 1928 roku, kiedy wzorem Tour de France ten wątek narodowy był bardzo mocno podnoszony. Niepodległościowy także, przy okazji.
CL: Kolarstwo ma to do siebie, że jeździ do ludzi. Proszę sobie wyobrazić, że np. w ubiegłym roku na trasie wyścigowi towarzyszyło prawie 3 miliony ludzi. To były starty, premie, mety. Wyścig nie jest komercyjny, można go sobie obejrzeć za darmo. Jak będzie start w Gdańsku, kolarze przyjadą prawie dwie godziny wcześniej. Będzie można zobaczyć całe zaplecze, wziąć autografy, porozmawiać z zawodnikami. To jest bardzo interesujące. Sama trasa, która liczy ok. 1400 kilometrów, jedzie do ludzi. Nie musisz się fatygować, iść na stadion czy na pływalnię. Jesteś u siebie w miasteczku, swojej miejscowości, na wsi i tam przejeżdża peleton kolorowy. Możesz usłyszeć o tym w radiu, obejrzeć w telewizji. Kolarstwo bardzo przyciąga i wciąga kibiców do tego, że oni utożsamiają się z tą imprezą.
WM: Zanim dojadą do Bydgoszczy, która będzie metą pierwszego etapu, jakie zakątki Pomorza, Żuław, odwiedzą kolarze? Czy to już jest znane? Pruszcz nam się chwali, że będzie miał przepiękną, lotną premię. Kto jeszcze jest szczęśliwy?
CL: Na razie Pruszcz potwierdził. Ta trasa jeszcze nie jest do końca dograna, bo tak jak mówiłem, musi być też chęć tych miast, żeby wyścig przejechał, żeby zaangażować się w organizację lotnej premii. Jeszcze nie mamy w 100% dogranej trasy, zawsze zaczynamy od startu i od mety, a później dobieramy środek.
WM: Interes robią tutaj obie strony? Wy jedziecie tą barwną kolumną i pokazujecie się światu, przede wszystkim chodzi o przekaz telewizyjny. A te miasta inwestują określone środki po to, żeby coś zyskać?
CL: Na pewno. Po pierwsze jest to Tour de Pologne, to jest doskonała promocja miasta, bo oprócz polskiej TVP1, gdzie są dwugodzinne transmisje z każdego etapu, robione w sposób bardzo profesjonalny przy użyciu kamer bezprzewodowych i helikopterów, Telewizja Polska współpracuje z firmą francuską, która pokazuje wielkie imprezy jak Tour de France czy Paryż Dakar. Czyli to jest obrazek świetnie przygotowany. Również Eurosport pokazuje to w 60. państwach, w 20. wersjach językowych. Przygotowujemy się dużo wcześniej, żeby wspólnie z miastem powiedzieć na czym nam najbardziej zależy. Wybieramy miejsca, gdzie jest coś ważnego dla miasta, budowla czy nowa inwestycja. To wszystko później podczas transmisji jest pokazywane na cały świat, co jest równie ważne, to jest impreza dla ludzi, przyciąga tłumy kibiców. Ja byłem w szoku, gdy w ubiegłym roku na etapie do Zakopanego – będąc 20 lat kolarzem i startując wielokrotnie w Giro d’Italia, Tour de France, Igrzyskach Olimpijskich – naprawdę nie widziałem takich tłumów ludzi na ulicach, jakie były w Polsce. Tysiące ludzi i to chyba jest największa nagroda dla nas organizatorów i dla gospodarzy miast. Dajemy imprezę otwartą, darmową ludziom, którzy mogą przyjść i przeżywać emocje wspólnie z nami. A tych emocji jest coraz więcej, bo jest świetna grupa polskich kolarzy, którzy zaczynają pokazywać się nie tylko w Polsce: Michał Kwiatkowski, Rafał Majka, Przemek Niemiec…
WM: Paweł Poljański, który wskoczył do Saxo Banku. Chłopak z Kartuz, który powiedział, że tutaj się pokaże.
CL: Fantastycznie. I to właśnie jest bardzo potrzebne, żebyśmy mieli komu kibicować, a Polacy zaczęli kochać jazdę na rowerze. Ostatnio czytałem badania, że prawie 4,5 miliona Polaków jeździ na rowerze. To jest 67 % procent ludzi, którzy uprawiają sport, wybrało rower. Czyli naprawdę rower robi się coraz bardziej popularny i organizowanie Tour de Pologne na pewno jest takim motywem stymulującym do tego, żeby wsiąść i jeździć na rowerze.
WM: Jak wysoko w hierarchii narodowych tour’ów plasuje się Tour de Pologne? Ta kategoria 2/2 pozostaje aktualna i ile nam brakuje do Tour de France, Giro d’Italia, tych najsłynniejszych klasyków?
CL: Nigdy nie będziemy Giro d’Italia, ani Tour de France. To są trzy takie tury Giro d’Italia, Vuelta a España i Tour de France.
WM: Ale z Vueltą już walczymy, bo w tym samym terminie kiedyś organizowaliśmy nasz tour, oni swój i nie byliśmy gorsi.
CL: Tak, walczymy na pewno i to nam bardzo dobrze wychodzi jeżeli chodzi o organizacje, promocje, emocje które mamy w wyścigu. Tour de Pologne nigdy nie będzie miało 21 dni, jak mają te wielkie toury, które otrzymały to historycznie. Teraz przedłużyć wyścig o jeden dzień, to jest wielkie wyzwanie, ponieważ w kalendarzu jest tak dużo imprez. Kalendarz jest tak napięty, że ciężko się wbić. Mówię, udało nam się i pamiętam 20 lat temu, kiedy zacząłem organizować Tour de Pologne tak, jakbym chciał wjechać syrenką na tor Formuły 1, gdzie jeżdżą wielkie bolidy. No i wjechaliśmy tą syrenką, ale po 20 latach dopracowaliśmy się już takiego bolidu, że jeździmy i ścigamy się jak równy z równym. W ocenie Międzynarodowej Unii Kolarskiej, kolarzy i wszystkich, którzy biorą udział w wyścigu, jest taka skala od 1 do 100. Tour de Pologne dostaje 99,7 punktów za organizację, promocję, jak jest przygotowany. To tyle co Tour de France, czy Giro d’Italia. Od strony organizacyjnej niczego nam nie brakuje. Na pewno brakuje nam trochę historii, dopiero od 6 lat jesteśmy w tej kolarskiej lidze mistrzów, ale cały czas budujemy, tworzymy tę historię. Tamte wyścigi są już historycznie zawodowe od samego początku, mają swoją historię, tradycje. My cały czas do tego dochodzimy, ale w szybkim tempie nadrabiamy stracony czas.
WM: Ostatnio poprowadził Pan wyścig „Z ziemi włoskiej do Polski”. Mam mieszane uczucia zawsze, gdy wyścig nazywa się Tour de Pologne, a zaczyna we Włoszech i to tam jest kilka pierwszych etapów, gdzieś z dala od Polski. Zraził się Pan do tego pomysłu, czy po prostu była to jednorazowa próba? O to chodziło, żeby się pokazać światu gdzieś na południu Europy, a potem wrócić do tego tradycyjnego kształtu wyścigu, czyli od morza do gór?
CL: Na pewno nie, nie zraziłem się. Jak patrzymy i obserwujemy te wielkie toury, do których chcemy się porównywać, to Tour de France nawet startuje w Londynie. Jest taki plan, żeby Giro d’Italia wystartowało w USA. Te wielkie wyścigi jakby łączą się, Europa się otworzyła, świat się otworzył, to też dodaje prestiżu wyścigowi. Świadczy o tym, że ten wyścig jest na tyle interesujący, że inne państwa chcą nas Polaków. Dla nas to było ważne, że to Włosi, którzy mają wiele swoich imprez Giro d’Italia, Milan San Remo, Giro di Lombardia, pełen kalendarz imprez, ale właśnie chcieli Tour de Pologne, żebyśmy razem zrobili. Uważają, że ten wyścig jest na tyle ciekawy, interesujący. Dla nas od strony promocji i pokazania, że my Polacy nie jesteśmy w niczym gorsi w organizacji. To było wielkie wyzwanie logistyczne. To jest ok. 1400 osób, które trzeba było przerzucić do Italii, rozegrać tam dwa etapy i to wszystko szybko przerzucić do Polski. Cała kolumna zawodników, 20 tirów scenografii, to było wielkie wyzwanie. Nawet Włosi kiedyś powiedzieli, że to chyba była największa akcja Polaków w Italii od czasów drugiej wojny światowej, kiedy zdobywaliśmy Monte Cassino.
WM: Także do pełni szczęścia brakuje nam tylko zwycięstwa Rafała Majki przy wsparciu Pawła Poljańskiego. Chłopaka, który uczył się kolarstwa w Kartuzach. Wtedy będziemy mieli komplet, bo Gdańsk na początku, a u zwieńczenia Kraków. Na trasie aktywnych Polaków, a na mecie na najwyższym stopniu podium Rafała Majkę, który powiedział, że zrobi to, co nie udało mu się przed rokiem.
CL: Tak, tego życzymy sobie i przede wszystkim zawodnikom, a chyba najbardziej kibicom, bo to dla nich zawodnicy starają się być w jak najlepszej formie i walczyć o zwycięstwo. Każdy sportowiec wygrywając, nie wygrywa tylko dla siebie, ale dla swojego kibica.
WM: I niech tak się stanie, a 3 sierpnia zaczynamy zwycięski wyjazd z Gdańska na południe Polski. Naszym gościem był Czesław Lang, w przeszłości medalista olimpijski, mistrzostw świata, słynny we Włoszech Cesare, a z naszej perspektywy po prostu dyrektor Tour de Pologne. Dziękuję bardzo.
CL: Dziękuję bardzo, pozdrawiam i życzę miłego dnia wszystkim.