Ryszard Stachurski, wojewoda pomorski m.in. o sytuacji na stadionach i lotnisku w Gdyni

– Lechia Gdańsk od trzech lat nie ukarała ani jednego swojego kibica zakazem stadionowym. Wiedzą kto łamie prawo, widzą ich, znają ich i mogliby podejmować takie decyzje, tylko nie chcą. A jeśli nie chcą to znaczy, że nie przestrzegają prawa. Ja muszę to robić, bo te konflikty ze stadionów przenoszą się na ulice. Jestem przekonany, że nowy właściciel klubu nie pozwoli na takie sytuacje, powiedział Ryszard Stachurski.
Agnieszka Michajłow: Dzień dobry Panie wojewodo, witam.
Ryszard Stachurski: Dzień dobry.

AM: Dziś jest dwudziesta piąta rocznica Okrągłego Stołu. Dwadzieścia pięć lat temu siedli naprzeciwko siebie ci, którzy chcieli utrzymać władzę i ci, którzy chcieli ją przejąć. Jak było potem to wiemy. A Pan jak pamięta tę atmosferę? Pan był po której stronie mocy wtedy?
RS: Wszyscy byliśmy po tej samej stronie. Pamiętam doskonale ten pierwszy dzień obrad, pamiętam Bujaka, pamiętam Frasyniuka, pamiętam Mazowieckiego. Pamiętam te emocje i te nadzieje.

AM: Nadzieje, czy strach?
RS: Nadzieje, to były jednak ogromne nadzieje. Wszyscy liczyliśmy na to, że uda się porozumieć i się porozumieliśmy. Dziś po dwudziestu pięciu latach 42% Polaków uważa, że to sukces. Tylko 10% uważa, że to był błąd. Ja jestem po stronie większości, czyli po stronie tych 42%.

AM: Czytał Pan list otwarty prezydenta Wojciecha Szczurka do polityków i dziennikarzy, w którym apeluje byśmy bronili polskich interesów? Komisja Europejska może zakwestionować inwestycje w lotnisko.
RS: Czytałem.

AM: Włożenie publicznych pieniędzy i co dalej?
RS: Jestem zdumiony, że tak doświadczony samorządowiec w taki nieodpowiedzialny sposób ocenia działalność Komisji Europejskiej. Jakby to był wróg i jakby Polska nie była członkiem Unii Europejskiej. Chcę panu prezydentowi przypomnieć, że Gdynia z Unii od 2006 roku dostała 2 miliardy 140 milionów złotych. Dzięki tym pieniądzom Gdynia jest w tym miejscu, w którym jest. Komisja Europejska to nie jest jakiś wirtualny byt. Polska jest szóstym państwem pod względem wielkości w Europie. Jesteśmy bardzo cenieni, mamy dużo do powiedzenia. Przypomnę pana Buzka, czy aktualnie pana Lewandowskiego, komisarza do spraw budżetu.

AM: Czy Gdynia nie może mieć lotniska?
RS: To jest bezsensowna decyzja, to nie ulega wątpliwości. Ona się nie da obronić. Piętnaście kilometrów od centrum Gdyni jest nie do końca wykorzystane lotnisko z ogromnym potencjałem rozwojowym, ze świetnym systemem komunikacyjnym. Od samego początku pomysł budowy tego lotniska był absurdalny.

AM: Ale prezydent Szczurek mówi „wszyscy wiedzieliście co robimy, dostaliśmy wszystkie potrzebne zgody, nikt tego nie kwestionował. A teraz wszyscy krytykują”.
RS: Dziś rano przeczytałem ten list intencyjny. Pamiętajmy, że to były tylko intencje. Po takim liście intencyjnym powinny iść rzetelne analizy z udziałem wszystkich podmiotów tutaj na Pomorzu. Z udziałem pozostałych miast. I dopiero wtedy podejmować decyzje.

AM: Jak Pan ocenia współpracę Gdańska i Gdyni? Chociażby na podstawie Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych, co do których nie mogli się porozumieć.
RS: Ja jestem Gdynianinem, ja się w Gdyni urodziłem, w Gdyni wychowałem i moje serce bije dla Gdyni. Mimo, że od trzydziestu kilku lat mieszkam poza Gdynią. Jednak nie rozumiem Gdyni w chwili obecnej, nie rozumiem pana Szczurka. Ja uważam, że są jakieś złe emocje, niepotrzebne rozbudzanie takich partykularnych interesów sprawiają, że Gdynianie zaczynają zapominać o tym, że tylko wspólnie można osiągnąć sukces. To Gdańsk jest metropolią, Gdańsk jest sercem tego regionu.

AM: Może Pan za bardzo wsiąkł w ten Gdańsk? Może Gdynianie mają potrzebę niezależności?
RS: Ja jestem dopiero dwa lata w Gdańsku. Nigdy nie zapomnę o Gdyni. Nie ulega żadnej wątpliwości, że postawa miasta nie sprzyja regionalnym ambicjom.

AM: W tej sprawie, żeby się dogadali panowie Adamowicz i Szczurek, potrzebna była pomoc marszałka. A żeby się dogadał prezydent Karnowski z komendantem policji, potrzebna była Pańska pomoc. Tylko po to, żeby ustalić wspólne patrole na Monte Cassino.
RS: Nie tylko po to.

AM: To jeszcze po co? Pamiętam, że sierpniu też się spotykaliście w szerszym gronie po incydencie na plaży w Gdyni.
RS: Tak, w sierpniu się spotkaliśmy, ponieważ prezydent Karnowski złożył wówczas skargę na funkcjonowanie komendanta miejskiego w Sopocie. A teraz spotkaliśmy się dlatego, że…

AM: Znowu się skarży na komendanta miejskiego w Sopocie?
RS: Nie. Spotkaliśmy się dlatego, że uznałem, że to najwyższy czas, aby przedstawiciele administracji państwowej zaczęli rozmawiać i komunikować się a nie spierać przy pomocy mediów. Apel pana prezydenta sprawił, że dyskusja na temat bezpieczeństwa na Pomorzu przeszła do mediów a nie toczyła się tam, gdzie powinna się toczyć.

AM: To z tego powodu, że przedstawiciele policji byli usztywnieni wcześniej? Czyja to jest wina?
RS: Nie, proszę mi wierzyć, że to jest problem w komunikacji. Proszę mi wierzyć, że pan generał Sobczak był od samego początku bardzo pozytywnie nastawiony do takich decyzji, które ostatecznie zapadły. My mówimy tylko o tym, o czym możemy mówić. Podjęto szereg decyzji operacyjnych, które sprawią że obawy o bezpieczeństwo Sopotu są nieuzasadnione.

AM: Panie wojewodo, znowu zamyka Pan sektory na PGE Arenie. To nie jest pierwszy raz, krytyków jest mnóstwo. Nieskuteczna jest ta Pańska walka. Z sektorówkami, z racami i tak dalej. Widzi Pan to?
RS: Powiedzmy, że nieskuteczna jest walka klubów, może brak walki klubów, Federacji Piłkarskiej i Ekstraklasy z przejawami chuligaństwa na stadionach, bo to jest ich sprawa i obowiązek. Ja z uporem powtarzam, że w Europie, Niemcy, Włochy, czy Szkocja i Grecja jeżeli na stadionie się coś zdarzy, to klub natychmiast podejmuje decyzje i srogo każe swoich kibiców. Kiedy kibice Borussii Dortmund na meczu z Schalke trochę narozrabiali, mniej niż kibice Lechii na meczu z Legią w Gdańsku, to klub ukarał 498 kibiców pięcioletnim zakazem stadionowym. Kiedy w Grecji, kilkanaście dni temu, piłkarz cieszył się gestem faszystowskim po zdobyciu bramki, został dożywotnio zdyskwalifikowany. Kiedy we Włoszech kibice obrzucili piłkarzy Interu Mediolan zapalniczkami, to było 250 tysięcy euro kary.

AM: Podobno za ostatnie ekscesy była jakaś kara.
RS: Trzy i pół tysiąca euro. Lechia Gdańsk od trzech lat nie ukarała ani jednego swojego kibica zakazem stadionowym.

AM: W związku z tym, Pan każe tych kibiców sam.
RS: Nie, w związku z tym, ja każę organizatora.

AM: Tym, że mniej zarobi, bo wpuści mniej kibiców?
RS: Tak. I może zacznie się zastanawiać żeby zadziałały służby porządkowe, które wiedzą kto łamie prawo. Przecież oni doskonale wiedzą, kto to robi. Widzą ich, znają ich, mogliby podejmować takie decyzje, ale nie chcą. A skoro nie chcą to znaczy, że nie przestrzegają prawa. A ja muszę to robić, bo w przeciwnym razie te konflikty ze stadionów przenoszą się na ulice, na 11 Listopada. Potem mamy takie obchody narodowego święta, bo ci kibice, którzy mają poczucie bezkarności, czują się patriotami a nie są.

AM: Pan jakiś czas temu mówił, że zbada czy może karać finansowo kluby. Rozumiem, że to się nie udało?
RS: Nie mogę. Udało się zbadać, natomiast nie mam żadnych możliwości, żeby karać wprost.

AM: Czyli rozumiem, że ta Pańska wojna będzie trwała dopóki…
RS: To nie jest moja wojna, tylko to jest mój obowiązek. I będę konsekwentny i ostrzegam klub po raz kolejny, że tym razem na ten stadion jeszcze wejdzie trochę kibiców.

AM: Dwanaście tysięcy.
RS: Na Lechię nikt więcej nie chodzi.

AM: A następnym razem?
RS: Jeżeli nadal będą łamali prawo, a proszę mi wierzyć, że na tym meczu dwa razy sędzia przerywał spotkanie, bo dwa razy odpalono fajerwerki, obrzucono sędziego śnieżkami i obrzucono bramkarza gości różnymi przedmiotami. Wywieszono różnego rodzaju pełne nienawiści transparenty. Klub ma regulamin, który zabrania wnoszenia na stadion tego typu transparentów, o takich treściach. Ale klub tego nie przestrzega, bo klub z nieznanych mi powodów reaguje w ten sposób, w jaki reaguje. Jestem przekonany, że nowy właściciel, który ma zupełnie inne doświadczenie jeśli chodzi o sposób kibicowania, nie pozwoli na tego typu ekscesy. Jestem przekonany, że z nowym właścicielem uda się ustawić relacje w taki sposób, że tego typu przypadków już nie będzie.

AM: No to zobaczymy. Te rozmowy zaczną się niebawem toczyć?
RS: Jestem już umówiony z nowym właścicielem na początku marca.

AM: Czyli już niedługo. A na koniec coś, co jest przyjemne. Jak Pan jako były wiceminister sportu obstawia wyniki Polaków na igrzyskach w Soczi?
RS: Nie podzielam powszechnego entuzjazmu, który towarzyszy naszym nadziejom. Uważam, że jak zdobędziemy trzy medale, to będzie ogromny sukces.

AM: Justyna Kowalczyk?
RS: Jeden.

AM: Chociaż będzie ciężko. Kamil Stoch?
RS: Tak.

AM: A trzeci?
RS: Albo łyżwiarki szybkie, albo łyżwiarze szybcy, albo może ktoś w biathlonie. Z tych różnych szans, może jedna przerodzi się w medal.

AM: Dziękuję bardzo za rozmowę.
RS: Dziękuję.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj