– Pomimo Igrzysk Olimpijskich w Soczi nie przestaliśmy interesować się tym co dzieje się na Ukrainie. Akurat nam Polakom tego zarzucić nie można. Jesteśmy w nieustannym, bezpośrednim kontakcie z Ukraińcami. Nasi politycy jeżdżą na Ukrainę, spotykają się z politykami na Majdanie. To zainteresowanie próbujemy podtrzymać wśród naszych zachodnich partnerów, powiedział Jarosław Sellin.
Agnieszka Michajłow: Dzień dobry Panie pośle, witam.
Jarosław Sellin: Dzień dobry.
AM: Czy jest ktoś, kto nie widział skoku Kamila Stocha?
JS: Ja się trochę spóźniłem, ale potem wszystkie programy informacyjne to pokazywały, więc zobaczyłem ten skok z dziesięć razy.
AM: Rzadko mamy okazję czuć taką dumę. Za rzadko?
JS: Szereg naszych sportowców przynosi nam dużo radości. Zwłaszcza w tych zimowych dyscyplinach. Justyna Kowalczyk, wcześniej Adam Małysz, teraz Kamil Stoch i inni skoczkowie, którzy w swoich osiągnięciach pną się w swoich osiągnięciach w górę.
AM: To wielki sukces polskiego skoczka. Te igrzyska to wielki sukces Władimira Putina?
JS: On chce żeby tak było. Te igrzyska są tak zorganizowane żeby przynieść chwałę Rosji i taki dobry PR. Niezbyt mu się to udaje, są też związane z tym różnego rodzaju wydarzenia polityczne, które mają wymiar skandalu. Ja uważam, że opinia publiczna niewystarczająco zareagowała na przesunięcie granicy. Rosja przesunęła sobie granicę w głąb Gruzji o jedenaście kilometrów. Gdyby inne państwo się tak zachowało, to byłby wielki hałas. Nie wiem dlaczego Rosja jest traktowana tak łagodnie.
AM: Ale przesunęła też granicę na naszą korzyść.
JS: No tak, w tym pokazie początkowym przypadł nam okręg królewiecki, ale nie wyciągajmy daleko idących wniosków (śmiech).
AM: Igrzyska rządzą się swoimi prawami. Ale, czy faktycznie Władimir Putin przekona świat, że Rosja to jest piękny, nowoczesny, zmodernizowany kraj?
JS: Nie sądzę. Myślę, że wszyscy koncentrują się na wydarzeniu sportowym, jeśli oczywiście oglądają, ale chyba oglądają, bo to przecież jest widowiskowe. Każdy czeka na sukcesy swoich sportowców, tak jak my czekamy na sukcesy naszych. Mam nadzieję, że to czym jest Rosja jako państwo, jak wyglądają standardy wewnątrz tego państwa, jakie są jego cele polityczne, że to będzie realistycznie oceniane a to najprzyjemniejsze nie jest. To jest państwo rewizjonistyczne, które uważa że porządek utworzony po roku 1989, czy po roku 1991 nie jest dobrym porządkiem i trzeba go zmienić, i to w kierunku neo-imperialnym. Taki jest cel rosyjskiej polityki.
AM: Ale jest jeden efekt tych igrzysk. Mniej interesujemy się tym, co dzieje się na Ukrainie.
JS: Moim zdaniem się interesujemy. Nam Polakom tego zarzucić nie można. Jesteśmy w nieustannym, bezpośrednim kontakcie z Ukraińcami. Nasi politycy jeżdżą na Ukrainę, spotykają się z innymi politykami na Majdanie. Dokonujemy różnych analiz związanych z sytuacją na Ukrainie i jesteśmy aktywni. Mówię o Polakach. Mam trochę zastrzeżeń do władzy obecnie kierującej Polską, bo moim zdaniem można by działać więcej. To zainteresowanie próbujemy podtrzymać wśród naszych zachodnich sąsiadów.
AM: Premier też ostatnio próbował podtrzymać i jeździł po całej Europie.
JS: No tak, tylko to nastąpiło dwa miesiące po rozpoczęciu tych protestów. Więc pytanie, dlaczego nie od razu? Dlaczego Polska nie miała jakiegoś planu awaryjnego. I nawet jeśli jeździ to nie wiemy z czym. Zadajemy proste pytanie „Z jakim planem pan premier jeździ po tych stolicach europejskich” i nie potrafimy się niczego na ten temat dowiedzieć. Jeśli konflikt ukraiński ma być rozwiązany przez OBWE, bo takie sygnały do nas docierają. Przypomnę, że w OBWE bardzo duże wpływy ma Rosja. Więc bardzo twardo powinniśmy egzekwować nasze prawo, mówię o szeroko pojętym zachodzie i o Unii Europejskiej, i o NATO do zawierania porozumień politycznych i współpracy politycznej z kim chcemy i nikt nie powinien się w to wtrącać. To Rosja jest najbardziej brutalna, jeśli chodzi o wewnętrzne sprawy ukraińskie a zarzuca nam, że my się wtrącamy w ukraińskie sprawy.
AM: To taka typowa retoryka, nikogo to nie dziwi. Skoro mowa o Europie i Unii Europejskiej to przenieśmy się na nasze lokalne poletko. W tym tygodniu będzie najprawdopodobniej decyzja Komisji Europejskiej w sprawie nielegalnej pomocy publicznej dla lotniska w Gdyni Kosakowie. Komisja ma to ogłosić, chociaż takie przesłuchy już były w ubiegłym tygodniu. Pewnie będzie to oznaczało, że lotnisko upadnie. Nie będzie żadnego zwrotu, bo inwestycja jest już wykonana, ale jest duże zamieszanie i dużo krytycznych uwag pod adresem Wojciecha Szczurka. Pan by go bronił z tym pomysłem na lotnisko w Gdyni?
JS: Ja go bronię dlatego że uważam, że Trójmiasto włączając okoliczne miasteczka, jest ponad milionową aglomeracją i w takich ponad milionowych aglomeracjach w wielu miejscach na świecie istnieją dwa lotniska i one mają jakieś uzasadnienie. Był taki plan, że to ma być lotnisko dla tych mniejszych linii. Ja bardzo często latam liniami krajowymi, zwłaszcza między Gdańskiem i Warszawą. Bardzo często są problemy wynikające z położenia Rębiechowa, gdzie są często mgły. To można rozwiązać właśnie lotniskiem w Gdyni, tam mgieł prawie w ogóle nie ma. To lotnisko jest tak usytuowane, że wiatry znad morza te mgły rozwiewają.
AM: Mgły to jedno a zainwestowanie ogromnych pieniędzy w lotnisko w Rębiechowie, a potem budowanie drugiego lotniska obok, kiedy moce portu w Gdańsku są niewykorzystane, to coś innego.
JS: Ale te moce rosną. Z roku na rok widzimy, że lotnisko w Rębiechowie pnie się w górę jako jedno z najsilniej rozwijających się lotnisk w Polsce. Prędzej, czy później dojdziemy do takiej sytuacji, że drugie lotnisko będzie potrzebne.
AM: Ale Komisja Europejska mówi nie.
JS: My jeszcze nie wiemy co mówi.
AM: Wszyscy mówią, że powie nie.
JS: Ja uważam, że władza państwowa powinna zaangażować się w obronę tej inwestycji. To nie jest tak, że Komisja Europejska zawsze wszystkich traktuje równo. Przypomnijmy sobie historię stoczni. Nasze stocznie musiały zostać zamknięte a stocznie niemieckie i francuskie, które miały takie same przewinienia, nie musiały zostać zamknięte. Więc w dużej mierze reakcja Komisji Europejskiej, kogo zmuszają do zwrotu pomocy publicznej, wprowadzają jakiś kłopot, wynika z tego, czy państwo jest silne i potrafi dobrze bronić swoich interesów, czy ma zdeterminowany rząd, który tych interesów broni, czy też nie.
AM: A nasz nie jest zdeterminowany?
JS: Moim zdaniem nie. Ulega tej presji a przykład stoczni jest najlepszym przykładem.
AM: Taka retoryka, że Europa to jest dom publiczny, w którym wszystko wolno z kozą, małpą, z drugą kobietą, dzieckiem, z każdym, bo tak na spotkaniach mówi posłanka PiS Krystyna Pawłowicz. Panu się ta retoryka podoba?
JS: Nie, nie podoba mi się.
AM: Ale mówi Pan głośno o tym w klubie? Czy tak rzeczywiście jest, że ludzie mogą mówić co chcą? Więc pani Krystyna Pawłowicz też mówi co chce.
JS: Pozwólmy ludziom mówić co chcą, bo żyjemy w kraju, gdzie jest wolność słowa, ale jest też odpowiedzialność za słowa. Ja takiej retoryki nie używam.
AM: Chyba potrzeba trochę tolerancji?
JS: Również dla tych, którzy chcą tak surowo oceniać Unię Europejską, mają do tego prawo.
AM: Będzie Pan startował w wyborach do Parlamentu Europejskiego?
JS: Jeśli chodzi o Prawo i Sprawiedliwość, my nasze listy przedstawimy prawdopodobnie w połowie marca. Kampania w tych wyborach jest raczej krótka. Ograniczy się do maja, bo wybory są w ostatnią niedzielę maja, więc nie trzeba się z tym tak bardzo śpieszyć, jak większość małych partii, które swoich kandydatów już przedstawiły. Wtedy będzie wiadomo kto kandyduje z Pomorza.
AM: W hasłach wyborczych przekaz będzie eurosceptyczny?
JS: Z grubsza dzielimy różne siły polityczne w Europie na euroentuzjastów, eurosceptyków, ale też eurorealistów. My jako Prawo i Sprawiedliwość zaliczamy się do eurorealistów. Widzimy blaski i cienie Unii Europejskiej. Widzimy też to, że to jest świetny instrument do realizowania interesów narodowych. I na tym powinniśmy się skupić. Przez instrumenty europejskie można świetnie realizować interesy narodowe. I to powinniśmy przede wszystkim jako politycy wykonywać.
AM: Dotychczas tak nie było? Nie realizowano naszych interesów narodowych? Na przykład w sprawie łupków.
JS: Różnie bywa. Przecież mamy siły polityczne, jeśli mowa o dalekosiężnych planach, które mówią żeby zlikwidować Polskę, żeby Polska się rozmyła w Europie, żeby zrezygnować z wolności.
AM: Kto tak mówi?
JS: Na przykład polityk z Biłgoraja i jego siła polityczna, miał takie wypowiedzi.
AM: Nie wymienia Pan nazwiska Janusza Palikota?
JS: Są tacy euroentuzjaści, którzy uważają, że należy państwa narodowe likwidować.
AM: Panie pośle, czy państwo polskie zda egzamin ze sprawy Mariusza Trynkiewicza? On jutro prawdopodobnie wyjdzie na wolność.
JS: Mam nadzieję, że państwo zda egzamin, bo to jest błąd tego państwa. Ludzie mają prawo do słusznych pretensji wobec państwa polskiego. Mają poczucie zagrożenia, ponieważ ludzi nie muszą obchodzić szczegóły i detale związane z procedurami. Otóż to państwo ogłosiło amnestię, kiedy nie było kary dożywocia w Kodeksie Karnym i karę śmierci można było zamienić tylko na dwadzieścia pięć lat więzienia. Ale dla wszystkich jest oczywiste, że za te wszystkie mordy, które popełnił ten człowiek w sytuacji braku kary śmierci on by dostał dożywocie. On by nigdy już na wolność nie wyszedł. Dziś trzeba szukać protez. Instrumentów, które doprowadzą do tego, że on nie będzie na wolności. Bo tak powinno być po prostu.
AM: On na wolności będzie, bo on jutro po prostu wyjdzie.
JS: Ja wiem i to jest błąd państwa polskiego i ludzie mają prawo do pretensji do państwa polskiego. Państwo musi z tego wybrnąć. Przez ten czas, kiedy on będzie na wolności trzeba go porządnie przypilnować. Ale też doprowadzić do tego, żeby on w jakiejś formie jednak na wolności nie był. Myślę, że to jest również bezpieczniejsze dla niego.
AM: Trzyma Pan kciuki za ministra Sienkiewicza?
JS: Trzymam kciuki za to, żeby ludzie nie czuli się zagrożeni przez Mariusza Trynkiewicza. Problem pojawił się w czasach Donalda Tuska i nie przyjmuję tej retoryki, że wszyscy mieli ten problem. Ten problem pojawił się w czasach rządów Donalda Tuska.
AM: Wcześniej nikt się tym problemem nie zajmował?
JS: Nie było takiej potrzeby, bo ten czas jeszcze nie mijał. Trafiło na rząd Donalda Tuska i nie zostało to rozwiązane dobrze, bo byśmy o tym nie rozmawiali.
AM: To prawda. Słyszał Pan o Zbigniewie Romaszewskim, który zapadł w śpiączkę?
JS: Tak słyszałem i bardzo przejąłem się tą informacją. Tym bardziej, że dokładnie cztery dni temu bardzo ciekawe spotkanie ekspertów związanych z Prawem i Sprawiedliwością właśnie w sprawie Ukrainy. Zbigniew Romaszewski wziął w tym spotkaniu czynny udział, opowiadał o swojej wizycie w Charkowie, o spotkaniu Majdanu Majdanów, bo tam było takie spotkanie. On tam pojechał jako ekspert Solidarności, który chciał doświadczeniem podzielić się z Ukraińcami. To była bardzo ciekawa opowieść i analiza, również tego co dzieje się wewnątrz Majdanu, bo to również jest ciekawe jak to politycznie się kształtuje. Także miałem okazję do rozmowy ze Zbigniewem Romaszewskim a tu nagle taka wiadomość. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy.
AM: Dziękuję bardzo.
JS: Dziękuję.