Andrzej Juskowiak, nowy członek zarządu Lechii Gdańsk

Andrzej Juskowiak został nowym członkiem zarządu Lechii Gdańsk. Wcześniej grał m.in w Sportingu Lizbona, Olimpiakosie Pireus oraz niemieckich Borussi Moenchengladbach, Wolfsburgu i Energie Cottbus.
– Postanowiłem podjąć to wyzwanie ponieważ jest to miejsce gdzie można mieć olbrzymi wpływ na rozwój nie tylko jednego klubu, ale również całej polskiej piłki, powiedział Andrzej Juskowiak.

Włodzimierz Machnikowski: Witam.
Andrzej Juskowiak: Dzień dobry.

WM: 39-krotny reprezentant Polski chyba pierwszy raz w tak znaczącej roli jak dyrektor sportowy i członek zarządu, czy nawet wiceprezes do spraw sportowych.
AJ: Tak, jeżeli nieznaczącą rolą było komentowanie meczu otwarcia mistrzostw Europy i gra w finale igrzysk olimpijskich. W moim życiu każda z tych ról była ważna i do każdej się przygotowywałem. Uważam, że do każdego zadania trzeba mieć wiedzę, umiejętności, ale też przygotowanie. I do każdego z tych zadań solidnie się przygotowywałem. Również do objęcia stanowiska w Lechii Gdańsk. Najpierw wiele rozmawiałem z ludźmi, którzy są już na takich stanowiskach w polskiej ekstraklasie, jak oni to widzą, jak im się układa praca. Postanowiłem podjąć wyzwanie, ponieważ to miejsce, w którym można mieć olbrzymi wpływ na rozwój nie tylko jednego klubu, ale też na przyszłość polskiej piłki.

WM: Chciałbym wyeksponować odmienność polskiej piłki od tej wcześniejszej. Tam sprawa była prostsza. Bramka i trzeba było zmieścić piłkę, a potem troszeczkę pośmiać się z tych, którzy czynią to mniej lub bardziej udolnie, tudzież cieszyć się, gdy biało-czerwoni strzelali gole. Oczywiście słuchaliśmy Pańskich komentarzy w telewizji publicznej. W tej chwili ma Pan reprezentować nowego właściciela w zarządzie Lechii Gdańsk. To chyba wie Pan z kim podpisywał umowę o pracę.
AJ: Ja umowę o pracę podpisałem z Lechią Gdańsk i to jest dla mnie najważniejsza rzecz. Mam się przysłużyć Lechii do tego, żeby odnosiła sukcesy w następnych latach. Wiadomo, że jest większościowy udziałowiec Lechii Gdańsk i to też na nich życzenie znalazłem się tutaj, żeby klub w tych następnych miesiącach lepiej planował przyszłość. Bo ja myślę, że za jakiś czas będą duże wzmocnienia i plany na następne sezony. Do końca nie wiem, jaki był inny wybór nowych właścicieli.

WM: Sławomir Wojciechowski był podobno bardzo blisko objęcia tej posady.
AJ: Nie wiem jakie tam były detale, jeśli chodzi o te rozmowy. Wiem mniej więcej, kto stoi za tym pakietem większościowym akcji Lechii Gdańsk. Natomiast moim życzeniem jest, aby najpóźniej do dwóch tygodni ta sprawa wyjaśniła się dosyć jasno i w cywilizowany sposób. Czyli wyobrażam sobie, że ktoś przyjedzie tutaj do Gdańska i ogłosi, że on jest za tym pakietem, ma jakiś pomysł i przedstawi nam konkretne cele, to co się może dziać za chwilę. Bo do tej pory głos zabierały osoby, które albo nie były z Lechii Gdańsk, albo nie były uprawnione. Więc moje życzenie jest takie, żeby mieć bezpośredni kontakt z tym z kim będziemy rozmawiać. I żeby też kibice wiedzieli kto w tej chwili jest człowiekiem, który ma najwięcej do powiedzenia.

WM: To podobno są ludzie, czyli grupa kapitałowa. Tych udziałowców podobno ma być więcej. Na pewno Pan rozmawiał z Adamem Madziarą . Na pewno też Pan rozmawiał z Josefem Wernze, bo też się o tym mówi. Tym bardziej, że te Pańskie tropy w karierze także wiodą do Niemiec. Był Pan m.in. piłkarzem Wolfsburga, a zatem te nazwiska z pewnością nie są Panu obce.
AJ: Nie są obce, ale Madziara był kiedyś moim menadżerem z czasów kiedy grałem w Niemczech czy Stanach Zjednoczonych. Josefa Wernze znam z tego, że przychodził do mojej restauracji w Portugalii. Ale tak naprawdę jeśli chodzi o przejęcie władzy w Lechii, to z nim nie miałem do czynienia.

WM: Grał Pan w Sportingu Lisbona. Benefica całkiem niedaleko. Tam też jest milioner, podobno zainteresowany inwestycjami na wschodzie. Prezydent Benefiki Lisbona Filipe Vieira. Tego człowieka również poznał Pan wcześniej zanim zaczął pracować w Lechii?
AJ: Nie, nie poznałem. Co roku jeżdżę na wakacje do Portugalii i więcej czasu spędzam na stadionie Sportingu. Natomiast w Lechii jest taka bardzo poważnie rozważana opcja, o której mogę powiedzieć, że może być kooperacja z Benefiką Lisbona. Mam tu na myśli jakąś wymianę myśli szkoleniowej czy też prawdopodobnie możemy skorzystać z zawodników, którzy nie mieszczą się w pierwszej kadrze zespołu albo z takich, którzy są na pograniczu, ale mogliby dużo wnieść w Lechii Gdańsk. Ale mówię w kontekście, że to jest w fazie projektu, przygotowywania, różnimy się detalami. Być może niedługo będzie to na tyle dopięte, że będziemy mogli z tego skorzystać. Tylko mam wątpliwości, czy to będzie możliwe do końca tego okienka transferowego.

WM: Na razie, jeśli chodzi o transfery, najaktywniejszy jest Mariusz Piekarski. Ten trop czeczeński, stamtąd mamy Makuszewskiego, Sadajewa. I stamtąd mamy finalizację na zasadzie wypożyczenia dwóch zawodników.
AJ: Tak, rzeczywiście trochę późno zaczęliśmy działać na rynku transferowym. Dlatego też najszybciej można dopiąć wypożyczenie takich zawodników. Staraliśmy się szukać takich, którzy od razu pomogą nam w lidze czy pucharze Polski. Przeciągała się sprawa lewego obrońcy. Pozyskaliśmy Lekovica i to już nie jest wypożyczenie. On jest naszym zawodnikiem. Bardzo aktywny w grze kombinacyjnej zawodnik, nieźle broniący i potrafiący też bardzo często włączyć się do akcji ofensywnej. Wiele sobie po nim obiecujemy, ale każdy z tych zawodników, którzy w tej chwili wzmocnią Lechię powinien dać nam jakość. Jedni może wcześniej, inni trochę później, bo jednak w różnym momencie okresu przygotowawczego trafiali do klubu. I trudno się spodziewać, by od pierwszego spotkania Sadajew grał tak, jak wszyscy tego oczekują. On ma duży potencjał, tylko musi być dobrze przygotowany motorycznie. Polska liga to już nie jest spacerek, tutaj trzeba się napracować i być dobrze przygotowanym motorycznie.

WM: Na ile to co się będzie dziać w Lechii, na ile Lechia będzie grać i kogo kontraktować wiąże się z tym, że gramy także o wynik? Na razie to jest dziewiąte miejsce w tabeli, zatem poniżej tej górnej połówki. A wiadomo, że zadanie zostało określone jako co najmniej gra w czołowej ósemce, czyli spokojny byt i gdzieś tam ugranie piątego czy szóstego miejsca.
AJ: Oczywiście, tak jak w okienku zimowym nie ma jakichś wielkich rewolucji, zaciągu piłkarzy, którzy nagle mogliby nam gwarantować grę o czołowe lokaty w lidze, tak samo te cele sportowe są dopasowane. Czyli najpierw awans do tej grupy mistrzowskiej. Natomiast mi się wydaje, że to jest taki cel minimum, że tę drużynę stać na to. Że tak jak ta drużyna powinna się prezentować, to ten krótkoterminowy cel jest realny do osiągnięcia. Natomiast musimy też bardzo mocno zwrócić uwagę na Puchar Polski. Uważam, że tutaj mamy dużą szansę, gramy pierwszy mecz na wyjeździe, drugi przed własną publicznością. I to powinien być nasz bardzo duży atut. W Pucharze Polski nie ma też już tych naszych teoretycznie najlepszych zespołów ligowych, więc mamy naprawdę dobrą drogę do tego, żeby zaistnieć, żeby zdobyć tytuł. Zawsze powtarzam, że w życiu piłkarza najważniejsze są tytuły. I trzeba się naprawdę bardzo dużo napracować, wiele miesięcy, żeby dojść do takiej sytuacji w jakiej w tej chwili jest Lechia w Pucharze Polski. I należy z tego skorzystać.

WM: Operuje Pan dłuższą perspektywą czasową, to rozumiem, że podpisał Pan kontrakt. Właśnie, na ile sezonów do przodu?
AJ: Na kilka.

WM: A zatem na razie rozumiem, że ten sezon 2013/2014 to jest taka rozbiegówka? Jakie cele w odleglejszej perspektywie? Ten Puchar Polski już od ręki daje europejskie puchary.
AJ: Oczywiście, tyle że musimy mieć zespół przygotowany na to, żeby walczyć w europejskich pucharach. Przy tych wypożyczeniach od nowego sezonu zespół prawdopodobnie będzie trochę inaczej wyglądał. Aczkolwiek mamy możliwość, żeby ci piłkarze zostali u nas. Oczywiście wiąże się to z kwotami transferowymi za tych zawodników. Ale jeżeli jest taka możliwość, że w krótkim okresie czasu można osiągnąć sukces, to trzeba z tego skorzystać. Nie ma innej możliwości, bo za chwilę może się to nie powtórzyć. Kapitału nie wolno za wszelką cenę roztrwonić. Będziemy mieć przyjemny kłopot jak zbudować drużynę na nowy sezon, jeżeli awansujemy do europejskich pucharów. Będziemy mieć trochę więcej czasu. Tak naprawdę już w tej chwili zastanawiam się i przeprowadzam różne rozmowy z zawodnikami, którzy mogą trafić do nas latem. Trzeba to planować w tej chwili, żeby nie było takiej sytuacji, że jedziemy na jeden czy drugi obóz i się okazuje, że dopiero za chwilę ktoś tam może trafić. Pewno, że takie sytuacje czasami się zdarzają. Natomiast ja bym chciał tego uniknąć i tak prowadzić politykę transferową, żebyśmy już na samym początku nowego okresu przygotowawczego, sezonu wiedzieli na kogo możemy liczyć. Trener może mieć też większy komfort pracy przez cały okres przygotowawczy. Przede wszystkim będzie większa konkurencja i wtedy zawodnicy będą dużo lepiej przygotowani do całego sezonu.

WM: Podobno w oknie zimowym kontraktujemy jeszcze jednego człowieka.
AJ: Jest taka możliwość, jeszcze prowadzimy rozmowy. Oczywiście szukamy kreatywnych piłkarzy, którzy by nam tutaj wzmocnili siłę rażenia. Brakuje nam tych bramek. Myśląc o awansie w tabeli, remisy nam nie wystarczą, więc trzeba tutaj jeszcze pomyśleć o jakimś zawodniku, który będzie i kreował akcję, i wykorzystywał. To w okresie zimowym trudne zadanie, żeby pozyskać takiego piłkarza. Ale jest kilka nazwisk, kilka zainteresowanych piłkarzy, żeby przejść do Lechii. Jeżeli dojdziemy do porozumienia, to w jakimś niedługim czasie to ogłosimy.

WM: Czy wie Pan ile będzie miał pieniędzy do dyspozycji? Czy to będzie 10 milionów euro czy tylko 10 milionów złotych? Bo to w tym momencie otwiera perspektywę gdzie kogo szukamy. Bo to wystarczy, że otworzymy sobie transfermarkt i widzimy przedział od tylu do tylu. Są tacy i tacy.
AJ: Na transfermarkt nigdy te kwoty nie do końca odzwierciedlają te kwoty wartość piłkarza. Ja bym się tym nie sugerował, bo są różne losy piłkarzy. Jeżeli ktoś ma już koniec kontaktu, jest po kontuzji czy nagle gra bardzo dobrze, jest młodym, perspektywicznym piłkarzem. Także każda kwota może wyglądać troszeczkę inaczej. Poza tym, czy ktoś potrzebuje takiego piłkarza. Bo są pozycje takie jak lewy obrońca, rozgrywający czy napastnik. Tutaj jest dużo trudniej pozyskać takich piłkarzy, bo jest nisza na rynku i trudno jest wyszkolić takiego piłkarza. Jest ich niewielu, dlatego ta cena zawsze idzie w górę. Chciałbym mieć taki komfort, żeby mieć do wydania 10 milionów euro. Z drugiej strony, oznaczałoby to rewolucję. Może skończyłoby się to niedobrze dla niektórych zawodników, a mamy tutaj w kadrze pierwszego zespołu wielu utalentowanych, młodych, perspektywicznych piłkarzy. Należy z tego skorzystać. Jestem zdania, że przyszłość piłki to zespół oparty na wychowankach, że tutaj możemy się pochwalić takimi piłkarzami, mamy ich w kadrze, że przede wszystkim grają, że coś wnoszą. Bo bycie w kadrze to jedno, a wyjść na boisko i pokazać swoją klasę to drugie. Takich zawodników będziemy szukać. Z tego co jestem zorientowany, Lechia bardzo dobrze sobie radzi w regionie, wychwytuje utalentowanych piłkarzy. I teraz jest kwestia tego, żeby ci najlepsi jeszcze pokazali to na boisku.

WM: Rozpoznawał Pan teren, Gdańsk. Pewnie z Michałem Probierzem znacie się jeszcze z Niemiec. Z Radkiem Michalskim jesteście z tego samego pokolenia. Może staliście przed jedną komisją ze Sławkiem Wojciechowskim. To Pan wygrał ten przetarg na stanowisko, ten casting. Skąd Pan czerpał wiedzę?
AJ: Z różnych źródeł, aczkolwiek nie dzwoniłem do tych osób, o których Pan wspomniał. Mam tutaj w Gdańsku i okolicach wielu znajomych i przyjaciół ze źródła zbliżonego do klubu. Dowiedziałem się, jak tutaj się pracuje, jacy tu są ludzie, jak są przyjmowani z innego miasta. Wiedziałem bardzo dużo na temat klubu i panujących tutaj wokół stosunków. W tej chwili jestem tu od środy i wiele opinii się potwierdza. Ja nie chcę tylko bazować na tych opiniach. Będę sam się przekonywał o tym, czy rzeczywiście tak jest, ale z tego co widzę, to klub jest dobrze ułożony i nie dziwne, że jakaś grupa inwestorska chciała wykupić większościowy pakiet akcji Lechii, a nie innego klubu w Polsce.

WM: Myślę, że w podjęciu decyzji barwy były tutaj kluczowe. Mówi się, że w związku z tym, że ma Pan miłe wspomnienia ze Sportingu Lisbona z Wolfsburga, także dominujące biało-zielone barwy to była decydująca okoliczność.
AJ: Bardzo dobrze grało mi się w Sportingu, to był mój pierwszy klub zagraniczny. Pamiętam, że kiedy wyjeżdżałem z Polski po igrzyskach olimpijskich, to rozmówki polsko-portugalskie miały bodajże z dziesięć kartek, więc trudno było się przygotować do nowego wyzwania. W tej chwili jest inaczej. W Wolfsburgu był mój najlepszy okres poza granicami kraju, gdzie najczęściej trafiałem do bramki rywali. Mam sentyment i w dalszym ciągu bardzo dobry kontakt z tymi klubami, jak i z innymi, gdzie grałem. Więc jakby kontynuacja tych kolorów. Oczywiście mam nadzieję, że z podobnymi sukcesami.

WM: To teraz ostatnie już pytanie do eksperta sportowego. Najpierw może igrzyska olimpijskie, bo Pan wie, jak się zdobywa medale. Jako drużyna jesteście wicemistrzami z tego pamiętnego turnieju z 1997 roku z Barcelony. Ten przepiękny, pełen dramaturgii finał przegrany z Hiszpanią 2:3. Wkrótce, już jutro na skoczni pojawi się Kamil Stoch, który ma już jedno złoto. Justyna Kowalczyk ze złamaną nogą, dokładniej śródstopiem potrafiła stanąć na najwyższym stopniu podium. Ogląda Pan igrzyska? Ma Pan na to czas, kibicuje?
AJ: Kibicuję. Ostatnie dwa dni rzeczywiście były trudne, żeby na chwilę usiąść przed telewizorem. Złoto zdobyte w pięknym stylu przez Kamila Stocha. Wiem, że wczoraj na treningu miał jakiś tam lekki problem.

WM: Już wszystko dobrze, uspokajamy.
AJ: Uspokajamy, także trochę jestem zorientowany. Na pewno czapki z głów dla Justyny Kowalczyk, bo to, co ta kobieta wyprawia jest niesamowite. Niejeden by się poddał czy znalazłby jakby alibi i usprawiedliwienie, że jest duży problem. I też miałby rację. To niesamowite, żeby tak walczyć z taką kontuzją. Zresztą już nie raz pokazała, że w trudnych momentach to jeszcze bardziej ją dopinguje do tego, żeby wszystkim pokazać, jaka ona jest dobra.

WM: Od sportów zimowych lepiej zna się Pan na letnich, a dokładniej na piłce nożnej. Jak będzie przebiegać to spotkanie z Pogonią? Bo już wcześniej podkreślił Pan, że remisy nas nie interesują.
AJ: Wydaje mi się, że na koncie mamy wystarczająco dużo remisów. Te remisy też nam niewiele dają, żeby walczyć o wyższe lokaty w lidze. Czasami to nieuniknione, bo tak się mecz układa. Natomiast można zaryzykować, zwłaszcza u siebie. Do końca sezonu gramy pięć spotkań na własnym stadionie. To musi być nasz atut. Powinniśmy dużo zaoferować kibicom, żeby ta gra, zwłaszcza do przodu, była skuteczniejsza. No i dobrze byłoby zacząć zwycięstwem, bo zawsze po okresie przygotowawczym można się doszukiwać pozytywów, że ten zespół dobrze wygląda motorycznie i sparingi też wyglądały dobrze. Natomiast tak naprawdę ten pierwszy czy drugi mecz ligowy dopiero odzwierciedla to, na jakim etapie rozwoju jest ten zespół, czy to już jest to. Nie ma wiele czasu na to, żeby jeszcze poprawiać, zgrywać. Najlepiej ten nowy rok rozpocząć zwycięstwem i to z bezpośrednim rywalem do tej grupy mistrzowskiej. Na myśli mam też kolejny mecz z Zawiszą Bydgoszcz.

WM: Zatem mecze za 6 punktów przed nami. Ten najbliższy już jutro o 15:30 na PGE Arenie. Dziękuję bardzo.
AJ: Dziękuję uprzejmie.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj