– Najbardziej bolą nas dysproporcje między lekarzami a pielęgniarkami. Pielęgniarki od pięciu lat, w niektórych przypadkach nawet od siedmiu lat nie miały podwyżek. Jeżeli słyszy się o średnich pensjach rzędu trzech tysięcy złotych to jest zaklinanie rzeczywistości. Pielęgniarki zarabiają po tysiąc sześćset złotych i odchodzą z zawodu, powiedziała Anna Wonaszek. Agnieszka Michajłow: Dzień dobry, witam Panią w studiu.
Anna Wonaszek: Witam serdecznie.
AM: W ubiegłym tygodniu, jedna z pacjentek po usunięciu obu piersi w UCK poprosiła pielęgniarkę o środki przeciwbólowe. Usłyszała od pielęgniarki, że się nie rozerwie, bo ma piętnastu pacjentów do obrobienia. Od czego to zależy? Miała gorszy dzień, była zmęczona, czy może to jest zwyczajnie brak empatii?
AW: Empatię mamy olbrzymią. Pracowałam w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym przez osiemnaście lat. Wiem, że faktycznie mogą być dni gorsze, ale nic nie zwalnia z odpowiedzialności. Wiem, że jest tam prężnie działająca oddziałowa, która wielokrotnie zgłaszała zwiększone zapotrzebowanie na liczbę pielęgniarek, bo faktycznie pacjent jest wrażliwy. Czuje każdą odpowiedź jakby była z wykrzyknikiem. Ale jeśli to faktycznie miało miejsce, to pielęgniarka autentycznie mogła powiedzieć, że ma dużo pacjentów. Ja sama osobiście zgłaszałam pracując, że jeżeli sama jestem po jednej stronie odcinka, mam 20 pacjentów, którym o godzinie 8:00 muszę podać antybiotyk to mi się to nie uda.
AM: Pielęgniarka powiedziała, że miesiącu miała siedemnaście dyżurów w tym dziewięć nocnych. Na większości z nich była sama. To stresujące kiedy mam pod opieką kilkudziesięciu pacjentów i nikogo nie mogę się poradzić, powiedziała. Iloma pacjentami opiekuje się zazwyczaj jedna pielęgniarka?
AW: Ubolewam nad faktem, że ciężko jest dotrzeć do osób zarządzających. Moje stanowisko jest takie, że nie może być pojedynczych dyżurów. Takie dyżury są niebezpieczne dla pacjentów i także niebezpieczne dla samej pielęgniarki, bo jak jej coś się stanie to nikt jej nie pomoże. Samym pacjentom też. Jest wiele czynności, których pojedynczo nie da się zrobić. Powiedzmy, że pacjent waży 120 kilogramów i trzeba będzie go co pół godziny przekręcić na bok.
AM: Często jest tak, że na oddziale jest jedna pielęgniarka?
AW: Ja mogę mówić tylko o naszym regionie. W okręgowej kadrze zarządzającej jest bardzo dużo ludzi, często o tym rozmawiamy, obiecują, starają się robić co mogą aby do takich sytuacji nie dochodziło. Byłabym wdzięczna za każde informacje na ten temat, bo będziemy nawet na bieżąco zadziałać w danym miejscu.
AM: To wynika z braku pielęgniarek na rynku? Mówi się o wysokim bezrobociu, o tym, że ludzie poszukują pracy. Nie ma pielęgniarek, czy ludzie nie chcą pracować tak ciężko?
AW: Problem jest złożony, ale z drugiej strony prosty. Po pierwsze brakuje pielęgniarek. W 2013 roku nasza Okręgowa Izba Pielęgniarek i Położnych wydawała 120 nowych pozwoleń wykonywania zawodu. Mogłoby się wydawać, że mamy 120 tzw. narybku, który wejdzie na rynek pracy. Jednocześnie wydaje tego samego dnia 70 potwierdzeń kwalifikacyjnych umożliwiających wyjazd za granicę. Młode kobiety zaraz po szkołach, bez mrugnięcia okiem wyjeżdżają za granice. W Niemczech pielęgniarka zarabia 1400 euro, w Polsce tyle samo tylko, że w złotówkach. Bolą nas bardzo dysproporcje. Pieniądze w systemie są strasznie dysproporcjonalnie podzielone. Pojawia się przepaść pomiędzy pielęgniarkami a lekarzami. Pielęgniarki od pięciu lat, w niektórych miejscach nawet od siedmiu lat w ogóle nie miały podwyżek co powoduje, że jeżeli słyszy się, że średnia pensja w Polsce wynosi 3600 zł a pielęgniarki zarabiają po 1800 zł to wiem, że odchodzą z zawodu. To taki drugi przykład. Trzeci przykład – pielęgniarki wyjeżdżają, odchodzą na emerytury w wieku ok. 40 lat, chorują.
AM: Co musiałoby się stać żeby pielęgniarka w Polsce zarabiała 2000 euro?
AW: Przy tych trzech czynnikach, o których mówiłam są ruchy ekonomiczne. Sami pracodawcy nie są zainteresowani tym żeby zatrudniać dużą liczbę pielęgniarek. Bardzo często operuje się minimalnymi normami, które zawsze są minimalne a nie optymalne. Pacjentowi należy jak jak najdokładniejsza opieka a nie minimalna.
AM: Pracodawca oszczędza na pielęgniarkach?
AW: Tak, w tej chwili pracodawcy największe oszczędności chcą robić na grupie zawodowej pielęgniarek.
AM: Przecież to nie jest duża oszczędność, skoro tak dużo się nie zarabia.
AW: To nie jest oszczędność tylko narażanie pacjenta na powikłania, na dłuższy pobyt, na to że będzie miał odleżyny. Kiedyś Tony Blair powiedział, że jeżeli chcesz być po stronie pacjenta, musisz być po stronie pielęgniarki, bo ona jest przy tobie siedem dni w tygodniu, dwadzieścia cztery godziny na dobę. Te słowa zmieniły sytuację pielęgniarek w Anglii, która była podobna do tej w Polsce.
AM: Co musiałoby się stać żeby to się zmieniło?
AW: W tej chwili żyjemy tym, że to jest wspaniały zawód, który jest społecznie doceniany. Pacjenci widzą naszą misję i odpowiedzialność. Ubolewam, że zdarzają się takie przypadki jak ten o którym usłyszałam na samym początku. Pozostaje mi tylko przeprosić, bardzo bym chciała spotkać się z tą panią. Proza życia mówi, że misją się nie najemy.
AM: Czy to jest tak, że pielęgniarki jak lekarze, pracują w różnych miejscach jednocześnie? Czyli ze szpitala publicznego idą do kolejnej pracy, albo do prywatnej instytucji. Gdyby zbadać ich godziny pracy to mogłoby okazać się, że pracują ponad siły?
AW: Rozbiłabym to pytanie na dwa atomy. Z jednej strony tak – pracują w różnych miejscach, jednak czy pracują ponad siły jest mi trudno określić. Pielęgniarka sama jest w stanie ocenić, czy może pracować więcej niż osiem godzin dzienne. To, że idzie w inne miejsce dorobić to jest zrozumiałe, to jest proza życia. Do tego zmusza brak podwyżek. Sytuacja wygląda tak, że panie pracują w rożnych miejscach. Brak pielęgniarek jest olbrzymi.
AM: One oprócz tego, że zarabiają to jeszcze uzupełniają te braki?
AW: Nie krytykowałabym ich za wypełnianie braków tylko byłabym wdzięczna. Gdyby te pielęgniarki nie dorabiały w innych miejscach oddziały byłyby zamykane.
AM: Minister Zdrowia Bartosz Arułkowicz zapowiada różne zmiany w służbie zdrowia a wszystko pod hasłem zmniejszenia kolejek. Mówi, że pielęgniarki będą miały zwiększone uprawnienia, będą mogły zlecać różna zadania, wypisywać recepty. Będą mogły być koordynatorami pacjentów onkologicznych. To jest krok w dobrym kierunku. Będziecie z tego zadowolone, czy to będą dodatkowe obowiązki?
AW: Nałożenie nowych obowiązków grupie, która już jest przepracowana a każdą czynność trzeba wykonać. Musi być ktoś kto to zrobi. Jeżeli mówimy o braku pielęgniarek, mówimy też o braku czasu. Sama pani podała na początku przykład, że brakuje czasu na pacjenta. Jest stosowana olbrzymia kwitologia, my toniemy w dokumentach. Z drugiej strony życie jest takie, że my musimy wypełniać tą dokumentację. Ona jest konieczna. W tej chwili są prawne rozwiązania, które regulują to co powinna robić pielęgniarka. Pielęgniarka zajmuje się pielęgniarstwem, edukacją i profilaktyką. Można powiedzieć, że wtedy pacjent jest w całości dopieszczony. Jeżeli pan minister Arułkowicz ma taki zamiar żeby dołożyć pielęgniarkom obowiązków, bo uprawnienia mamy szerokie i jeszcze możemy mieć. Nasze specjalizacje powinny być wykorzystane abyśmy mogły pracować przy pacjencie robiąc o co już umiemy. Ale nie bójmy się pytać kto i za ile. Ja na razie tylko to słyszę, reprezentuję środowisko, mam mnóstwo telefonów, że słyszą jeden głos. Dołożą nam zadań a lekarze dostaną premię za stawianie diagnoz. Diagnoza to jest standardowe zadanie lekarza. Zaczyna się od diagnozy, później zaczyna się leczenie. Premiowanie kogoś za diagnozę, a na nas przerzucenie przepisywania recept. Ja ma decydować o wypisywaniu recept? To jest zwiększenie kwalifikacji. Jeżeli ja mam wziąć długopis i wypisać to co mi kazał lekarz, to ja nie kształciłam się na sekretarkę medyczną.
AM: W tym co Pani mówi czuję napięcie pomiędzy środowiskiem lekarzy i pielęgniarek.
AW: To napięcie nie jest przez lekarzy. Ja pracowałam osiemnaście lat z chirurgami właśnie w UCK. Była współpraca, współpraca musi być. Powiem wprost, że napięcie spowodował NFZ. Narodowy Fundusz Zdrowia kontraktując prezesów, dyrektorów zmusza żeby jedną grupę zawodową wabić dużymi pieniędzmi. NFZ nie widzi i nie wycenia w katalogu świadczeń pielęgniarskich. Wykonanie mnóstwa czynności przy pacjencie to są świadczenia pielęgniarskie. Pomiar ciśnienia jest skatalogowany jako świadczenie lekarskie. Czyli znów będzie czynność, którą robimy my a ktoś inny dostaje pieniądze? Ja cenię lekarzy, wiem jak ciężką pracę wykonują, bardzo dobrze nam się współpracuje z izbami lekarskimi, ale coraz częściej mamy wspólne problemy. Im też jest przykro, że nawet najtrudniejsza praca chirurga może nic nie dać jeżeli pielęgniarka idąc do siódmego pacjenta nie zauważy, że pierwszy krwawi.
AM: Bo ma kilkunastu pod opieką?
AW: W tej chwili są wyliczane normy. Chciałabym żeby NFZ nie traktował tych norm jako optymalne, tylko żeby widział, że są minimalne, żeby pomógł mi sprawdzić z ramienia ministerstwa, czy normy są rzetelnie wyliczone. To jest gwarancja dla pacjenta.
AM: Norma to znaczy ilu pacjentów?
AW: Od pierwszego kwietnia wchodzi nowe rozporządzenie dotyczące minimalnych norm zatrudnienia pielęgniarek i położnych, gdzie nacisk kładę na słowo minimalne.
AM: Czyli ile to jest na przykład na oddziale chirurgii gdzie leżą pacjenci po operacjach?
AW: To jest wyliczenie na pacjenta, nie na łóżko, bo przy pustym łóżku się nie pracuje. Wyliczenia są na pacjenta i na kategoryzację. Jeżeli pacjent jest najwyższej kategoryzacji, czyli potrzebuje największej opieki pielęgniarskiej. Może być tak, że na intensywnej terapii jedna pielęgniarka będzie potrzebna na jednego pacjenta.
AM: Zobaczymy jak to będzie wyglądało w praktyce. Rozumiem, że od pierwszego kwietnia będzie to realizowane, będziemy to obserwować. Dziękuję za rozmowę.
AW: Dziękuję.