– To, że Bob Dylan zagra w Dolinie Charlotty to magia tego miejsca, tego co zostało stworzone tu przez ostatnie dziesięć lat. Urok tego miejsca działa na artystów, na agencje, działa na menedżerów. No i oczywiście ciężka praca całego zespołu. Zaczynaliśmy od małych gwiazdek, od resztek zespołów by zbudować markę festiwalu Legend Rocka, powiedział Mirosław Wawrowski. Agnieszka Michajłow: Dzień dobry.
Mirosław Wawrowski: Dzień dobry Pani, dzień dobry Państwu.
AM: W ramach festiwalu Legend Rocka Bob Dylan wystąpi 5 lipca w Dolinie Charlotty. W Trójmieście mamy hale, stadion, jest lotnisko w Babich Dołach a Pan sprowadza Boba Dylana do Doliny Charlotty gdzie może być dziesięć tysięcy widzów. Jak to się robi?
MW: Sam nie wiem. Prawdopodobnie to jest magia Doliny Charlotty, to jest to co było tworzone przez ostatnich dziesięć lat. Urok tego miejsca po prostu działa. Działa na artystów, działa na agencję, działa na manadżerow. Sukcesem też jest praca całego zespołu.
AM: Rozumiem, że musi Pan tak mówić, ale trochę nie chce mi się w to wierzyć. Myślę, że pieniądze odgrywają dużą rolę. Pieniądze wchodzą w grę, że taki Bob Dylan pomiędzy jednym a drugim koncertem w Niemczech zagra w miejscowości pod Słupskiem.
MW: No nie, powiem troszeczkę w żartach, że ten problem jest troszkę drażliwy, bo akurat z pieniędzmi jest u nas niezbyt wesoło. Oprócz tego, że mamy hotel, całą infrastrukturę rozłożoną na stu hektarach. Ale nie do końca o to w tym chodzi. Festiwal Legend Rocka ma już ósmą edycję, chciałbym przypomnieć krótką historię tego jak zaczynaliśmy. Zaczynaliśmy od gwiazdek, od resztek zespołów, które jeszcze gdzieś coś tworzyły. Musieliśmy zbudować jakąś markę.
AM: Pamiętam, że na początku nikt nie wróżył świetlanej przyszłości tej imprezie.
MW: Powiem, że nawet ja sam w to nie wierzyłem. To były marzenia, które miały pozostać w sferze niebios. Okazało się, że jak ktoś w coś mocno wierzy to cuda się zdarzają. Zaczynaliśmy w 2007 roku od sprowadzenia gwiazdek i co roku sprowadzaliśmy gwiazdy większego formatu. Nigdy nie przeszłoby mi przez głowę, że sprowadzę takie gwiazdy jak Deep Purple, The Doors, Carlos Santana , Alice Cooper, John Mayer, no i w tym roku Bob Dylan. Ale to nie bierze się z niczego. Artyści tego formatu nie przyjeżdżają do miejsca, które jest nieznane i niesprawdzone, bo jest po prostu strach, że nie przyjdą ludzie i coś nie wypali. Za nami idzie historia siedmiu festiwali, która zbudowała markę.
AM: Jak to jest, że organizuje Pan Festiwal Legend Rocka w tym samym czasie co Open’er? To ma jakiś ukryty sens?
MW: To jest wyjątkowy niefart. Jesteśmy uzależnieni od tras koncertowych wielkich artystów. To są gwiazdy, które dyktują swoje terminy, a nie my im.
AM: Co z biletami na ten koncert? Patrzyłam dziś w internecie, są wszystkie bilety na Dylana od Japonii po Honolulu, ale Doliny Charlotty nie widziałam.
MW: Sprzedaż zaczynamy w przyszłym tygodniu. Musimy dopiąć kwestię reklamy i wykorzystania wizerunku, ale sprawa idzie w dobrym kierunku.
AM: Ile będą kosztowały bilety?
MW: Bilety nie będą tanie. Cały czas negocjujemy. Te ceny powinny być uzgodnione z managementem i agencją.
AM: Nie powie nam Pan jak wysokie będą te kwoty?
MW: Mogę powiedzieć, że będą kosztowały powyżej 200 zł. Proszę zobaczyć jedna rzecz. Jak Pani sprawdzała koncerty Boba Dylana na świecie, wszystkie hale i miejsca w których on występuje to są miejsca na powyżej 10 tysięcy złotych. Oni muszą kompensować tę samą gażę co my.
AM: Jaki jest budżet tej imprezy?
MW: Budżet jest skromny, ale proszę pamiętać, że mamy sponsorów.
AM: Jak Pan ocenia rynek muzyczny w Polsce? Bardzo często słyszę narzekania, że jest psuty, że politycy psują, że samorządowcy psują przez te wszystkie niebiletowane imprezy. Pan się z tym zgadza?
MW: Jak najbardziej. Rynek jest bardzo popsuty właśnie przez robienie darmowych koncertów.
AM: Ale my jako publiczność uwielbiamy ten rynek.
MW: Tak, tylko później przyjeżdżają gwiazdy, które nie zgodzą się na darmowy koncert ponieważ jest to sprawa prestiżowa. Nie wyobrażam sobie darmowego koncertu Boba Dylana nawet gdybyśmy zapłacili gażę. To są pewne procedury. Ja wierzę tym ludziom, też chciałbym iść na darmowy koncert tylko później idzie to w las. Potem mamy taką sytuację, że na koncerty naszych polskich, wielkich gwiazd przychodzi mało ludzi, kiedy są one biletowane.
AM: Ale to może tak powinno być, że część rynku to jest ta część bezpłatna, z której ludzie chcieliby korzystać. A część to jest rynek ludzi, którzy zapłacą każde pieniądze żeby zobaczyć właśnie Boba Dylana, czy Deep Purple, Stinga itd.
MW: Tak już jest i musimy się z tym pogodzić. Jest grupa społeczeństwa, której nie stać na płacenie biletów. My to rozumiemy. Proszę spojrzeć na nasze ceny biletów od wielu lat. Mogę się podpisać pod tym, że mamy najniższe ceny biletów w Polsce. Jestem tego pewien. Zawsze się obawialiśmy, że możemy mieć problem ze sprzedażą, ale są pewne koncerty przy których nie da rady zejść z ceny biletów.
AM: Są jakieś plany rozbudowy amfiteatru w Dolinie Charlotty? Czy to już będzie nieekonomiczne?
MW: Aż tak dobrze to chyba nie będzie. To się wiąże z funduszami i w tej chwili musimy mocno pracować żeby to wszystko utrzymać, ale myślę, że w przyszłości musimy dojechać do piętnastu tysięcy. Nawet z tego względu, że są gwiazdy, które poniżej tego pułapu nie chcą zejść. Są to gwiazdy stadionowe, z którymi również rozmawiamy.
AM: Jesteście konkurencją dla PGE Areny w Gdańsku?
MW: Absolutnie nie. Nie jesteśmy żadną konkurencją. Wiele koncertów organizowanych na PGE jest przez moich przyjaciół. To są dwa całkowicie różne klimaty. Byłem w zeszłym roku na koncercie Bon Jovi i muszę powiedzieć, że nie ma tego klimatu co w Dolinie Charlotty. Widać wielki ekran i kontakt z artystą jest utrudniony. Proszę pamiętać, że w dolinie można poczuć przysłowiowy oddech.
AM: Jak to jest z Doliną Charlotty? Pan buduje markę tego centrum, czy odwrotnie?
MW: To są dwie różne sprawy, które mają kolosalny wpływ na współdziałanie.
AM: Afera z Magdą Gessler przysparza popularności?
MW: To fakt, że zrobił się wielki rozgłos, ale to nie w tych kategoriach. Ja nie wytoczyłem sprawy przeciwko pani Magdzie, bo chcę rozgłosu tylko chcę finału.
AM: To było tak, że ona niebyła do końca zadowolona i nie chciała zapłacić rachunku. Poopowiadała trochę w mediach i Pan poczuł się urażony. Tak to w skrócie wyglądało, prawda?
MW: To nie było tak, że trochę poopowiadała w mediach. Podała nieprawdziwe fakty, my się z tym nie zgadzamy i myślę, że nasi goście również.
AM: Ale popularności się trochę zwiększyła?
MW: Na pewno się to w jakiś sposób przełożyło.
AM: Wiemy, że wystąpi Bob Dylan, w przyszłym tygodniu będą sprzedawane bilety. Niech Pan jeszcze powie coś o tej gwieździe, która wystąpi za rok.
MW: O tej gwieździe powiem niebawem. Ale chciałbym powiedzieć, że w tym roku mamy inne imprezy i o tym Pani redaktor zapomniała. 2-3 maja mamy Majówkę w Dolinie Charlotty, mamy eliminacje do mistrzostw świata Strong Manów, przyjedzie dwunastu najsilniejszych ludzi świata. Współpracujemy również z Darłowem i Ustką, organizujemy turniej miast na bazie amerykańskiej licencji.
AM: A potem mamy Festiwal Legend Rocka, kto wystąpi przed Bobem Dylanem?
MW: To jest tajemnica. Staramy się o polski support, bardzo ważny zespół w polskiej muzyce rockowej a dzień wcześniej mamy Ian Andersona z Jethro Tull i Fish.
AM: Jak tak Panu dobrze idzie to może jakiś Prince w przyszłym roku?
MW: Nie, to nie jest ten klimat.
AM: A jakie marzenie?
MW: O marzeniu nie mogę powiedzieć, bo konkurencja nie śpi. Muszę powiedzieć o fenomenalniej imprezie, którą mamy 19-21 czerwca. Są to Mistrzostwa Europy Barbecue i koncert trochę innego klimatu Jennifer Rush, Patrycji Markowskiej i Eweliny Lisowskiej. Ale przede wszystkim te mistrzostwa na których swój udział potwierdziło dwadzieścia reprezentacji narodowych.
AM: Dziękuję za rozmowę.
MW: Ja również dziękuje bardzo.