– Staramy się integrować w Unii Europejskiej, staramy się stworzyć naprawdę fajną organizację, a później się jej boimy i cofamy się. Kiedy dochodzi do takiej sytuacji, jak na Ukrainie, to jest wielogłos. Mamy wysoką przedstawiciel, która powinna mówić europejskim głosem, a nagle Polacy mówią jednym głosem, Niemcy innym. Cały czas uczymy się tej Europy, powiedział Jarosław Wałęsa. Mariusz Nowaczyński: Dzień dobry Panie pośle.
Jarosław Wałęsa: Dzień dobry.
MN: Jak spędził Pan święta, z rodziną?
JW: Z rodziną, ale w bardzo ograniczonym składzie. Moja rodzina jest tak duża, że w pełnym składzie spotykamy się raz w roku.
MN: Ale rozumiem, że Wiktorek był?
JW: Oczywiście Wiktorek był w centrum zainteresowania. W tej chwili szukamy podobieństw do dziadka.
MN: W domu Wałęsów, przy świątecznym stole, rozmawia się o polityce, czy mama nie pozwala?
JW: Nie, nie rozmawiamy, bo jesteśmy tak przesiąknięci tą polityką od czterech dekad, więc staramy się rozmawiać o innych rzeczach. Razem z ojcem jesteśmy fanami gadżetów i nowych technologii, to mamy o czym rozmawiać.
MN: To o polityce porozmawiamy teraz. Jest ranking stworzony na podstawie opinii korespondentów polskich mediów o polskich eurodeputowanych. Wynotowałem sobie tych, którzy pochodzą z naszego regionu, ale niekoniecznie stąd kandydowali. Najwyżej jest Krzysztof Lisek, bo dwudziesty trzeci, Jarosław Wałęsa jest dwudziesty czwarty, za Panem, jest Jan Kozłowski na pozycji dwudziestej siódmej, jeszcze niżej Joanna Senyszyn. Na końcu stawki jest Jacek Kurski, niewiele wyżej przed nim Tadeusz Cymański. Nie najlepiej wypadli pomorscy politycy.
JW: Jestem zdziwiony, że jestem tak wysoko na tej liście.
MN: Dlaczego?
JW: Jeśli popatrzymy na to, czym się zajmuję, główną moją komisją jest Komisja Rybołówstwa, to nie jest wdzięczny temat. Każdy z nas, od czasu do czasu, lubi zjeść sobie rybkę, ale jak ta rybka znalazła się na naszych talerzach, już nie jest takie romantyczne. Nie jest też polityczne. To nie jest coś, o czym ludzie chcieliby słyszeć.
MN: Wydaje mi się, że dziennikarze skupili się bardziej na tych politykach, którzy więcej czasu spędzają w Polsce niż w Brukseli i Strasburgu. Pan raczej jak pojedzie do Brukseli, to już tam jest?
JW: Bardzo się cieszę, że to w tej chwili jest już piętnowane. Na szczęście tych polityków, którzy nie zdają sobie sprawy, po co są wybierani do Europarlamentu jest coraz mniej. Na szczęście. My jesteśmy wybierani do Brukseli, tam jest nasza praca. Od poniedziałku do czwartku europoseł powinien być tam na miejscu, a nie brylować w mediach. Na szczęście według tego rankingu to zostało zauważone, bo oni psują nam opinię.
MN: Wygrał Konrad Szymański, europoseł PiS, który już w tym roku nie kandyduje. Dziwne to, że Polacy nie doceniają tych, którzy coś potrafią.
JW: Dziwne, niedziwne. Jeżeli popatrzymy na tę ekipę, na ten zespół polityczny, to Konrad Szymański jest najrozsądniejszy z nich wszystkich, ale wykazał się nienadmierną lojalnością i za to nie dostał miejsca na liście. Może dostał taki bonus za to, że nie będzie kandydował, taki bonus pożegnalny. Nie wiem, nie wnikam.
MN: Ale poznał Pan dobrze Konrada Szymańskiego?
JW: Pracowaliśmy przy jednej z europejskich inicjatyw obywatelskich dotyczącej aborcji. Wiem, że jest bardzo zaangażowany w tę inicjatywę i przez jakiś czas spotykaliśmy się na tych spotkaniach.
MN: Rozumiem, że ma Pan dobrą o nim opinię?
JW: Podczas zbierania podpisów pod moją inicjatywą dotyczącą broni atomowej, był bardzo przeciwny. Ale nie przeszkadzał i życzę mu powodzenia w dalszej pracy.
MN: Będzie Pan walczył o mandat z ostatniego miejsca, jak zawsze. W tym roku przybył Panu jeden, ważny konkurent. Henryka Krzywonos-Strycharska. Pański tata cały czas jest obrażony na nią za słowa sprzed roku o tym, że mózgiem strajku w roku 1989 był Bogdan Borusewicz?
JW: Wydaje mi się, że cała ta sytuacja, to co powiedziała Henryka Krzywonos, było trochę wyjęte z kontekstu. Nie rozmawiam z tatą na ten temat, także trudno mi się na ten temat wypowiadać. To jest coś, co mój ojciec i pani Krzywonos powinni sami sobie wyjaśnić.
MN: Nie czuje Pan dodatkowego dopingu?
JW: Nie, zajmuję się bardziej kampanią wyborczą. W tej chwili posłowie mają czas żeby być tu na miejscu, także ta kampania dopiero się rozpocznie.
MN: Ta kampania w ogóle jest niemrawa, nie wydaje się Panu.
JW: Tak. To wiąże się z kalendarzem spotkań w Brukseli. W tej chwili europosłowie już nie muszą tam jeździć, więc ta kampania dopiero się rozkręci.
MN: Wiele osób przestrzega nas przed niską frekwencją. W 2009 roku to było 25% w skali całego kraju. Wiele osób, na przykład prezydent Aleksander Kwaśniewski, mówi, że w tym roku może być o wiele gorzej.
JW: Mam nadzieję, że przynajmniej powtórzymy ten wynik sprzed pięciu lat, kiedy był on rzędu 27, 28 procent. Musimy podnosić świadomość naszych obywateli, że Parlament Europejski to jest miejsce, gdzie decyduje się o ich przyszłości. Nasze inicjatywy w Parlamencie Europejskim to jest 60-75 proc. polskiego prawodawstwa. To, co decyduje się tam, ma wpływ na to, jak wygląda nasze życie tu na miejscu.
MN: Może Polacy myślą, że politycy są tak sobą zajęci, że ich działania w ogóle nie przekładają się na przeciętnego obywatela.
JW: Oczywiście, posłowie do Parlamentu Europejskiego czasami zajmują się rzeczami abstrakcyjnymi. Budżetem Unii Europejskiej, czy kwestią transportu, handlu międzynarodowego. To wszystko są bardzo ważne kwestie, ale jak później przyjeżdża się do swojego regionu, to trudno przełożyć to na ludzki język. Ja mam ułatwioną sytuację, pracuje w Komisji Rybołówstwa, bardzo ważnej dla naszego regionu. Pracuje w Komisji Petycji, zajmuję się skargami obywatelskimi. Mi jest dużo łatwiej dotrzeć do obywatela, ale większość europosłów ma z tym problem.
MN: Nie wydaje się Panu, że pojmowanie Unii Europejskiej, Parlamentu Europejskiego przez przeciętnego zjadacza chleba, że to jest gąszcz przepisów, w którym wszyscy toną i że to jest organizm, który ma problem z wygenerowaniem jakiejkolwiek decyzji. Co widać w sytuacji takich konfliktów jak na Ukrainie.
JW: Jeśli mówimy o takim konflikcie, Parlament Europejski nie ma nic do powiedzenia. Możemy deklaratywnie pisać rezolucje, ale nie jesteśmy decyzyjni. To trzeba powiedzieć szczerze.
MN: Europa mało robi, wszyscy to widzą.
JW: Europa mało robi, bo Europa jest w rozkroku. Gdy tworzymy instytucję Ministra Spraw Zagranicznych i nawet nie potrafimy go tak nazwać. Nazywa się go Wysokim Przedstawicielem ds. Energetyki i Spraw Zewnętrznych. Robimy instytucję prezydenta Unii Europejskiej i nazywamy go Szefem Rady Europejskiej. Zmierzam do tego, że staramy się integrować w Unii Europejskiej, staramy się stworzyć jakąś fajną organizację, a później się jej boimy i cofamy. Jak dochodzi do takiej sytuacji na Ukrainie, to nagle jest wielogłos. Polacy mówią jednym głosem, Niemcy innym.
MN: Czyli nie ma solidarnej Europy?
JW: Nie ma, bo ciągle się tego uczymy.
MN: Chciałbym Pana zapytać o tak zwaną solidarność energetyczną. W Financial Times jest dziś artykuł premiera Tuska, który mówi, że zjednoczona Europa może położyć kres dławiącemu uciskowi Rosji, że, tak jak teraz, kupuje wspólnie uran do elektrowni atomowych swoich członków, tak może w przyszłości wspólnie kupować gaz. Premier proponuje wprost unię energetyczną. Myśli Pan, że jest szansa pójść w tym kierunku?
JW: Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. W tej chwili przez to, co robi Putin i co stara się robić Rosja, musimy się dalej integrować. To, że w tej chwili możemy mówić o solidarności energetycznej, to jest rezultat tego, że zaczynamy się rozumieć. Pojedynczo nic nie osiągniemy. Jeżeli tworzymy Unię Europejską, musimy przynajmniej w kilku tematach mówić jednomyślnie.
MN: Premier podkreśla, że to byłaby wspólnota do korzeni.
JW: Ten kryzys, który został napędzony przez Putina na Ukrainie, może nas zachęcić do tego, żebyśmy jeszcze lepiej pracowali w Unii Europejskiej. To jest bardzo pozytywne.
MW: Premier ma dziś urodziny. Jakieś specjalne życzenia od Jarosława Wałęsy?
JW: Wszystkiego najlepszego, ale proszę powiedzieć, o co chodzi z tą piosenką Beatlesów.
MN: Ja Pana chciałem o to zapytać.
JW: Nie wiem, sam jestem ciekawy o co chodzi.
MN: To pewnie się dowiemy w ciągu dnia. Dziękuję za rozmowę.
JW: Dziękuję i pozdrawiam.