Jest prawdopodobieństwo, że Stanisław Kociołek ponownie stanie przed sądem w sprawie Grudnia 70, mówi w Radiu Gdańsk Bogdan Szegda, prokurator z Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku. Oskarżyciel w tym procesie wierzy, że argumenty prokuratury są na tyle mocne, że wyrok uniewinniający dla byłego wicepremiera PRL zostanie uchylony.
Bogdan Szegda podkreślał w Rozmowie Kontrolowanej, że świadczy o tym już sama decyzja sądu o rozpatrzeniu kasacji. – Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że Sąd Najwyższy przyjął do rozpoznania kasację to znaczy, że wstępna kontrola tego nadzwyczajnego środka odwoławczego wskazała na zasadność jego rozpoznania.
Bogdan Szegda dodał, że wierzy iż Sąd Najwyższy uzna argumenty prokuratury w sprawie wadliwego przeprowadzenia procesów przez sądy apelacyjny i okręgowy. – Procedowanie było wadliwe i tego nie zawaham się powiedzieć. Oba te sądy w sposób wadliwy rozstrzygnęły w tej sprawie. Wykazaliśmy wszystko to, co przemawiało i przemawia za tym, że Stanisław Kociołek jest winny wszystkich wydarzeń, które przyniosły te tragiczne następstwa, mówił prokurator Szegda w rozmowie z Agnieszką Michajłow.
Sąd Najwyższy ma rozpatrywać kasację od wyroku uniewinniającego Kociołka za dwa tygodnie 16 kwietnia.
Stanisław Kociołek został uniewinniony w 2013 roku po procesie, który toczył się od połowy lat 90 przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Decyzja został podtrzymana przez sąd apelacyjny w czerwcu 2014 roku. Oskarżyciel wystąpił o kasacje do Sądu Najwyższego.
W procesie w sprawie masakry robotników Wybrzeża początkowo na ławie oskarżonych zasiadało kilkunastu działaczy dawnego aparatu komunistycznego. Zdaniem prokuratury to wojskowi wydawali rozkazy użycia broni podczas blokady stoczni w Gdyni i Gdańsku w grudniu 1970 roku. Oskarżyciel twierdził też, że Stanisław Kociołek miał współkierować działaniami wojska. Oprócz tego, to on w lokalnych mediach zachęcał stoczniowców do powrotu do pracy. Gdy robotnicy przyszli pod stocznię, zostali ostrzelani przez wojsko i milicję.
Były PRL-owski wicepremier odpierał zarzuty. Stanisław Kociołek twierdził, że na Wybrzeżu w grudniu 70 roku miał niewiele do powiedzenia, a o blokadzie stoczni nie wiedział. Jak zeznawał w procesie, działaniami aparatu represji kierowali wówczas już nieżyjący generałowie wojska. W grudniu 1970 roku od strzałów wojska i milicji zginęły na Wybrzeżu 44 osoby, ponad 1100 zostało rannych.
bg/mat