– Jeżeli nadal będziemy emitować tyle gazów cieplarnianych, to nasze dzieci będą chodziły w kaloszach po Długim Targu, mówił w Radiu Gdańsk profesor Jacek Piskozub z Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk.
Emisja gazów cieplarniach towarzysząca m.in. spalaniu węgla lub ropy powoduje się topnienie lodowców na Antarktydzie. To z kolei powoduje podnoszenie się poziomu wody w morzach i oceanach. Zdaniem goszczącego w studiu Radia Gdańsk prof. Jacka Piskozuba zjawisko to jest szczególnie niebezpieczne dla miast portowych.
– Ocieplenie Grenlandii i Antarktydy może spowodować dość szybkie podnoszenie się poziomu morza. W tej chwili prognozy mówią o 1 metrze do końca wieku, co już jest niebezpieczne dla wszystkich miejscowości portowych. Jeśli zacznie się rozpadać lądolód zachodniej Antarktydy, a niektóre modele pokazują, że może to nastąpić w ciągu 100 lat, to woda podniesie się o kilka metrów. Jak dodamy do tego spiętrzenie sztormowe, to w Sopocie będziemy mieć wodę morską na ulicach. Główne i Stare Miasto w Gdańsku również są położone bardzo nisko. Jeszcze 2-3 lata temu powiedziałbym, że nasi wnukowie będą chodzić w kaloszach po Długim Targu. Teraz powiem, że to dotyczy dzieci, mówił Jacek Piskozub.
Profesor Jacek Piskozub w studiu Radia Gdańsk. Fot. Radio Gdańsk/Dominika Raszkiewicz
Od kilku dni trójmiejskie kąpieliska są zamknięte. Powodem takiej decyzji są sinice, które zakwitły w Bałtyku. Jak tłumaczył w Radiu Gdańsk oceanograf, powodem zakwitu są zanieczyszczenia, które rzekami wpływają do morza oraz utrzymujące się w całej Polsce upały.
– Im jest cieplej, tym częściej się pojawiają sinice. To w ogóle bardzo ciekawy gatunek. Dawniej uczono, że są one algami, teraz uważane są za bakterie. To pierwsze rośliny na świecie, które zaczęły produkować tlen. Potrafią też wytwarzać własny azot. Dzięki temu, gdy go brakuje w wodzie, one nadal mogą się rozwijać. Dlatego właśnie ich zakwity są najczęściej w drugiej połowie lata. Ponadto tak dużo sinic jest przez eutrofizację, czyli użyźnianie morza przez nasze rzeki, z których spływa dosłownie wszystko. W ostatnich latach zanieczyszczeń jest mniej, ale to wciąż nie wystarczy. Żeby pozbyć się sinic, musimy ograniczyć azot i fosfor, które dopływają rzekami, tłumaczył oceanograf.
mili/mmt