„Zostałam skazana, zanim zapadł wyrok”. Zwiercan o głosowaniu na dwie ręce

– W pewnym sensie czuję się jak ofiara tej sprawy. Zanim zapadł wyrok, zostałam skazana. Przez klub i wiele innych osób. Zostałam po prostu przestępcą. W państwie prawa skazywanie kogoś, zanim zapadnie wyrok, jest niesłuszne – mówiła w Radiu Gdańsk Małgorzata Zwiercan.

Posłanka była ostatnio zamieszana w głosowanie na dwie ręce. Przy wyborze sędziego Trybunału Konstytucyjnego zagłosowała za nieobecnego na sali Kornela Morawieckiego.

Wywiad prowadziła Agnieszka Michajłow.

NIE ZŁAMAŁAM ŻADNEGO REGULAMINU

Od minionego czwartku jest Pani główną bohaterką sejmową. To za sprawą głosowania na dwie ręce. Jak Pani mogła zagłosować za siebie i za Kornela Morawieckiego? Myślała Pani, że nikt nie zauważy? Nie wie Pani tego, że tak nie wolno? – pytała prowadząca.

– To była bardzo trudna sytuacja. Z nikim tego nie ustalałam – mówiła Zwiercan. Posłanka tłumaczyła, że była przekonana, że robi właściwie i nie jest to przestępstwo. – Gdybym wiedziała, że jest to niezgodne z prawem, to starałabym się to ukryć. Kiedy pani Pomaska mnie zapytała, czy zagłosowałam za Kornela, to powiedziałam otwarcie, że tak. Nie złamałam żadnego regulaminu Sejmu, Ustawy i Konstytucji – zapewniała posłanka.

NIKT NIE MÓWIŁ, ŻE TO ZABRONIONE

Ma Pani swoją kartę, swój czytnik, swój głos po to, by z niego korzystać, a nie, by korzystał z tego kto inny – dobrowolnie lub nie. Nie wiedziała Pani, że tak się nie robi? – drążyła Michajłow.

– Wiedziałam, że to głosowanie jest ważne. Kiedy Kornel wyszedł, to było może półtorej minuty. Kiedy wrócił, niektórzy posłowie krzyczeli „demokracja”. Pytał, co się stało. Ja mówiłam, że nie wiem, co się dzieje – opowiadała Zwiercan.

Jak dodała, nikt nie mówił jej podczas szkolenia w Sejmie, że głosowanie za kogoś jest zabronione. – Czytałam regulamin o wykonywaniu obowiązków posła. Do jego obowiązków należy między innymi głosowanie – mówiła. Zwiercan wyjaśniła, że marszałek niespodziewanie ogłosił przystąpienie do głosowania i dlatego między innymi zdecydowała o zagłosowaniu za Morawieckiego, który akurat wyszedł.

Zwiercan przyznała, że decyzji nie podjęła nieświadomie. – To były ułamki sekund. Zrobiłam to w imieniu Kornela. Po rekomendacjach z klubu stwierdziliśmy, że się wstrzymamy od głosu. Kornel rozmawiał z Pawłem, Staszkiem Tyszką. Paweł odpowiedział mu: rób jak chcesz. Wiedziałam, że Kornel ma takie samo zdanie, jak ja.

ZOSTAŁAM SKAZANA, ZANIM ZAPADŁ WYROK

– W pewnym sensie czuję się ofiarą tej sprawy – mówiła Zwiercan. – Zanim zapadł wyrok, zostałam skazana. Przez klub i wiele innych osób. Zostałam po prostu przestępcą. W państwie prawa skazywanie kogoś, zanim zapadnie wyrok, jest niesłuszne – podkreślała. – Jestem zaskoczona, że zostałam wyrzucona z klubu. Jest mi źle – dodała.

Zwiercan podkreślała, że czuje się winna nagonki na Morawieckiego. – Przepraszam jego bliskich, swoich bliskich. Na nich skupia się duże cierpienie. To odbija się też na nich.

CHAOS W SEJMIE

Sprowadzając wszystko do absurdu, może wystarczyłyby trzy osoby, żeby głosować za innych? – dopytywała prowadząca.

– Niemożliwe, to trwa kilka sekund. Nagranie pani Pomaski pokazało, że w Sejmie dzieje się dużo złych rzeczy. Jak można w takich warunkach pracować? Jest mnóstwo takiego chaosu. Ja zostałam skazana. A to, co zrobiły osoby z Kukiz’15, PO, PSL i Nowoczesnej? Oni nie zagłosowali i wyjęli karty. To w pewnym sensie jest złamanie regulaminu. Mi jest stawiany zarzut potwierdzenia nieprawdy. A co możemy powiedzieć o tych, którzy wyjęli karty z czytników na czas głosowania? – pytała Małgorzata Zwiercan.

 

Maria Anuszkiewicz

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj