Zapowiedziana przez MEN likwidacja gimnazjów i powrót do systemu 8-letniejszkoły podstawowej stały się powodem rozterek rodziców, nauczycieli i samych uczniów. O skutkach wprowadzenia reformy edukacji Agnieszka Michajłow rozmawiała ze współtwórcą obecnego systemu oświatowego.
Gościem Rozmowy Kontrolowanej był Wojciech Książek, przewodniczący Solidarności oświatowej regionu gdańskiego, wiceminister edukacji narodowej w latach 1997-2001.
„MOŻNA TO LEPIEJ PRZYGOTOWAĆ”
– W listopadzie ubiegłego roku razem z byłym ministrem edukacji napisaliście list do minister Zalewskiej, by nie likwidowała gimnazjów: „Potrzeba działań władz, które nie będą wynikały z kalkulacji wyborczo-partyjnych, a które każą koniecznie odwracać decyzje poprzedników” – powiedziała Agnieszka Michajłow. – Teraz wracamy do ośmioletniej szkoły podstawowej. Co Pan na to?
– Pisaliśmy list świadomi tego, że PiS miał w programie wyborczym zapis o 4-letnim liceum. Staraliśmy się wskazać, że w polskiej edukacji nie dzieje się nic na tyle złego, żeby przyśpieszać reformy. Można to wszystko lepiej przygotować od strony programowej, która jest kluczowa. Potrzeba także lepszego przygotowania nauczycieli – mówił Wojciech Książek.
Gość podkreślił, że nie jest zwolennikiem modelu, który ewoluował od 1999 roku, ale zapowiadane zmiany są zbyt duże i wprowadza je się za szybko. Jego zdaniem, korzystając z niżu demograficznego, można poczekać i dopracować reformy od strony programowej i lepiej przygotować na nie nauczycieli.
CZY NAUCZYCIELE STRACĄ PRACĘ?
– Nie ma się co czarować. 40 tysięcy nauczycieli będzie musiało gdzieś znaleźć zatrudnienie. Może część z nich poprowadzi pierwsze klasy w liceach – gównie w dużych miastach. Część, ok. 20 tysięcy, stanie przed dylematem, co zrobić ze swoim życiem. To wymaga analizy ze strony związków zawodowych. Potrzebny jest program osłonowy. Trzeba też porozmawiać z samorządami terytorialnymi, by wyliczyć, jak będą wyglądały sieci szkolne i jakie działania należy podjąć – stwierdził Książek.
Były wiceminister uważa, że reforma może uderzyć przede wszystkim w gminy wiejskie. Problemem może być to, że na terenach wiejskich budowano jedno wiodące gimnazjum. Relokacja placówek i reorganizacja transportu szkolnego będzie się wiązała z wydatkami.
– Dla wielu ludzi Solidarności „dobra zmiana” to nie jest tylko hasło. Ja też do nich należę. Istnieje nadzieja na zmiany. Pewne rzeczy oceniamy pozytywnie. Czekamy na zmiany prawne, programowe, organizacyjne i finansowe, w tym zmiany płac nauczycieli, które od 4 lat są niezmieniane. Chodzi tylko oto, żeby te reformy były zrobione dobrze.
CZEMU POWSTAŁY GIMNAZJA?
Były wiceminister edukacji narodowej zaznaczył, że celem wprowadzanych przez niego reform była poprawa wykształcenia ludzi ze wsi i małych miasteczek, gdzie 5 razy mniej osób niż w dużych miastach zdobywało wyższe wykształcenie, a 3 razy mniej maturę. Silne gimnazja, „mała matura” (egzamin na zakończenie gimnazjum red.) i wydłużenie czasu kształcenia podstawowego miały poprawić stan rzeczy będący schedą po PRL-u. Gość Radia Gdańsk mówił, że obawia się ponownego uwypuklenia dysproporcji między wskazanymi przez niego obszarami i liczy na debatę i korekty zapowiedzianych reform.
– Gdy w 99 roku zmienialiśmy system edukacji, pamiętaliśmy, żeby dziecko nie było królikiem doświadczalnym zmian wprowadzanych przez dorosłych. Teraz planuje się, że 1 klasa gimnazjum stanie się kolejną klasa podstawówki. Może jednak lepiej poczekać i zacząć nawet od zerówek. Nie wiadomo też, czy zostaną wprowadzone egzaminy poprzedzające pójście do liceum – zastanawiał się Wojciech Książek.
Posłuchaj audycji:
Puch