Historyk IPN o Ince: „Funkcjonariusze UB uważali ją za bandytkę. Niedzielny pogrzeb to będzie dzień triumfu”

– To nie będzie zwykły pogrzeb, to będzie dzień triumfu – mówił w Radiu Gdańsk historyk dr Piotr Szubarczyk z gdańskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. W niedzielę odbędzie się uroczysty pogrzeb Danuty Siedzikówny ps. „Inki” i Feliksa Selmanowicza ps. „Zagończyka”.
Piotr Szubarczyk jest autorem książki „Inka. Zachowałam się jak trzeba…”. Te słowa pochodzą z grypsu, Inka krótko przed śmiercią napisała: „Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się, jak trzeba”. Jacek Naliwajek w Rozmowie Kontrolowanej pytał historyka, co mogły znaczyć te słowa.

– Tylko ona wiedziała, co miała na myśli – tłumaczył Piotr Szubarczyk. Jego zdaniem, o oddaniu Inki wobec Polski świadczy kilka wydarzeń z jej życia. – Pierwszy dowód to 1946 rok. Inka ukrywa się przed UB. Wiosną na ulicy spotyka Żelaznego i on mówi jej: „Zrobisz jak chcesz, ale my nie mamy sanitariuszki”. Jej matka i ojciec już nie żyli. I ona wiedząc, że rodzina złożyła już Polsce daninę, podejmuje decyzję życia i mówi: „Tak”.

TRZEBA BYŁO JĄ DOBIĆ

Historyk zwrócił także uwagę, że potem „Inka” była odbierana nawet jako bandytka. – Działy się straszne rzeczy. „Inkę” opisano jako sadystkę z sadystycznym uśmiechem, a w jej dłoni błyszczał pistolet. To było okropne. Jak to bardzo musiało boleć. W więzieniu pewien UB-ek chwalił się, jak umierała „Inka”, że trzeba ją było dobić. A teraz tę 17-latkę traktujemy jako symbol nierównej walki.

STRZAŁ W GŁOWĘ

Jakie były dalsze losy oficerów UB? – Ten, który do niej strzelał, nie trafił z trzech kroków. Ci chłopcy byli jednak Polakami, nie strzelili do niej. „Inka” się osunęła, wstała zdumiona, że żyje i wzniosła okrzyk: „Niech żyje major Łupaszko”. Dowódca plutonu egzekucyjnego z gdańskiego KBW, podporucznik Franciszek Sawicki, wyciągnął pistolet i z najbliższej odległości strzelił jej w głowę. Potem sprawował funkcje kierownicze we Wrocławiu. Mieszkał tam do śmierci. Wielu UB-eków po zakończeniu służby było radcami prawnymi. Jan Wołkow, który sprawował nadzór nad „Inką”, w 1957 roku odchodzi ze służby, nie potrafi pisać i czytać.

15 LAT MYŚLENIA O INCE

W niedzielę odbędzie się uroczysty pogrzeb „Inki” i „Zagończyka”. Zdaniem Piotra Szubarczyka, to nie będzie dzień smutku, a wręcz przeciwnie. – To będzie dzień triumfu, jestem bardzo szczęśliwy. 15 lat mojego życia to 15 lat myślenia o „Ince” – powiedział w Rozmowie Kontrolowanej.

Posłuchaj audycji:

Anna Michałowska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj