Minister edukacji Anna Zalewska zapewniła, że nie będzie zwolnień nauczycieli i likwidacji placówek gimnazjalnych, które są „wygaszane”. Samorządowcy twierdzą, że w związku z reformą, około 2 tysięcy placówek po gimnazjach będzie musiało zostać zlikwidowanych. – Jakie są wady i zalety zmian w szkołach? – pytała Agnieszka Michajłow w audycji Komentarze w Radiu Gdańsk.
– W różnych miejscach może być różnie. Gdynia, jeśli mówi pani o wypowiedziach samorządowców, nie przewiduje w zasadzie żadnych problemów przy tym przekształceniu. Myślę, że dużo gorzej będzie w terenie. Gimnazja się tam o wiele mocniej zakorzeniły niż w dużych miastach. W terenie będzie trudniej zagospodarować nauczycieli i trudniej będzie utrzymać podział sprzyjający odpowiedniej liczebności w klasach – mówił Jacek Rybicki (Region Gdański NSZZ „Solidarność”).
„DOBRZE, ŻE RODZICOM DANO WYBÓR”
Rybicki podkreślił, że rozumie, iż trzyletnie gimnazja i licea nie dają wychowawczych i programowych szans na edukacyjną skuteczność. Jego zdaniem klęską okazało się posyłanie do szkół sześciolatków. – Klęską nazywam to, że kiedy cofnięto obowiązek posyłania tych dzieci do szkoły, 80 proc. rodziców postanowiło zatrzymać sześciolatki w przedszkolach – wyjaśnił.
– Liczby nie kłamią. Te, bodajże, 84 proc. pozostawionych dzieci w przedszkolach czy zerówkach, to wynik decyzji rodziców, dialogów, które odbywały się w domach pomiędzy ojcami i matkami, być może przy współudziale dzieci. Ja nie sądzę, że zohydzono szkołę sześciolatkom. Były akcje pokazujące, że to jest dla nich dobre. Odwoływano się do przykładów z Zachodu – powiedział Jan Błaszkowski (Fakty TVN). – Dobrze, że rodzicom dano wybór – dodał.
„TO MOŻE BYĆ DECYZJA POLITYCZNA”
Innego zdanie był Roman Daszczyński (gdansk.pl), który powiedział, że decyzja o likwidacji gimnazjów może być decyzją polityczną. – Przychodzi nowa władza, chce koniecznie zrobić coś inaczej i demontuje to, co pozostawiła po sobie stara władza. Nie słyszałem, żeby ktoś, kto wprowadzał tę zmianę, ją racjonalnie wytłumaczył i przedstawił sensowne obliczenia – stwierdził Daszczyński.
Roman Daszczyński i Jacek Rybicki byli zgodni co do tego, że nie wiadomo, czy zostaną zachowanie miejsca pracy nauczycieli, co deklarowała minister edukacji. – Dlatego jedna z sugestii oświatowej Solidarności jest taka, żeby proces zmian zaczynać nie w roku 2017, ale w roku 2020, po to, żeby te sprawy można było zaplanować – przypomniał Rybicki.
Goście Radia Gdańsk spierali się jednak na temat tego, czy zmiany w systemie edukacji zostały należycie uargumentowane. W odpowiedzi na zarzuty Daszczyńskiego, przedstawiciel Solidarności powiedział: – Jeśli przez ostatnie lata mówi się, że podział trzyletni jest zły dla programów nauczania wielu przedmiotów oraz dla zgrania grup, to można z tym dyskutować, ale nie można mówić, iż argumenty nie zostały przedstawione. One wynikają z jakiś badań i z doświadczeń.
MINISTER ANNA ZALEWSKA USPOKAJA
Od przyszłego roku szkolnego szkolnictwo ma wrócić do systemu 8 klas podstawówki i 4 klas liceum. Anna Zalewska na antenie radiowej Jedynki mówiła, że ministerstwo nie przewiduje likwidacji jakiegokolwiek budynku. Tym bardziej, że samorządy mogą w nich „na przykład umieścić przedszkola”, odpowiadając tym samym na zapotrzebowanie społeczne.
W rozpoczynającym się roku szkolnym wchodzą w życie nowe uregulowania. Od tego roku nie ma obowiązku szkolnego dla sześciolatków, zniesiono sprawdzian dla szóstoklasistów, a maturzyści będą mogli odwoływać się od wyników egzaminu.
Posłuchaj audycji:
puch