– Gdańsk popełnił błąd, mieszkańcy mieli rację – tak wojewoda pomorski Dariusz Drelich komentuje spór o parkingi w pasie nadmorskim, głównie w Brzeźnie.
Konflikt trwał praktycznie przez całe wakacje. Mieszkańcy Brzeźna zwracali uwagę, że prywatne parkingi w pasie nadmorskim Gdańska działają nielegalnie. Dariusz Drelich wydał w sierpniu rozstrzygnięcie nadzorcze, w którym stwierdził, że wykaz nieruchomości przeznaczonych pod bezprzetargową dzierżawę w pasie drogowym był nieważny.
„BARDZO DUŻY BŁĄD”
Wojewoda pomorski w Rozmowie Kontrolowanej z Agnieszką Michajłow podkreślał, że od początku radził władzom Gdańska wycofanie się z pomysłu. – Myślę, że miasto popełniło w tym roku bardzo duży błąd i być może ci, którzy o tym, zdecydowali, tego żałują, ale nie chcą się przyznać. Po co doprowadzać do sytuacji, w której będą otwarte dodatkowe pola konfliktu? Funkcjonują w tej chwili jakieś niezapłacone mandaty czy kary i jest pytanie, czy one są ściągalne, czy nie – mówił gość Radia Gdańsk.
SPRAWA TRAFI DO SĄDU
Zdaniem Dariusza Drelicha w tym wypadku mieszkańcy mieli rację. Jego zdaniem działanie miasta było niezgodne z prawem. Gdańsk zamierza się od decyzji wojewody odwołać do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
– Ja się bardzo cieszę. Będziemy mogli wyjaśnić sobie tę sprawę. To będzie rzutowało na wszystkie kolejne sprawy, nie tylko dotyczące gminy Gdańsk, ale również innych gmin. Szczególnie latem, kiedy przy plażach tworzą się jakieś strefy, parkingi – uważa rozmówca Agnieszki Michajłow.
WYSTARCZY ZDROWY ROZSĄDEK
Jak podkreślał Drelich, liczy na zdrowy rozsądek i refleksję miasta. Jego zdaniem można próbować rozwiązywać tego typu sprawy bez udziału sądu. – Jeśli była taka opinia mieszkańców, to wystarczyło ją wziąć pod uwagę i z tego powodu wycofać się z tych umów – mówił
Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz argumentuje, że w latach minionych w okresie letnim sprawa parkowania w pasie nadmorskim była nieuregulowana, co przeszkadzało mieszkańcom.
Dariusz Drelich nie zgodził się z tym. Mówił, że nie zauważył protestów mieszkańców. – To nie rozwiązuje ich problemów. Ja wiem, że kłopot był taki, że te opłaty dotyczyły także mieszkańców. Przeciwko temu się burzyli i trudno się dziwić, jeżeli mówi się o tym, że to miało rozwiązywać ich problemy. Tak właściwie to tylko ich obciążało finansowo – uważa.
Maria Anuszkiewicz