Nie dał się zastraszyć, choć trafił do więzienia. Dla niego stan wojenny trwał jeszcze długo po 1983 roku

Jak wyglądała rzeczywistość po tym pamiętnym 13 grudnia? Była brutalna. Przesłuchania, pobicia, więzienie. Represjom poddawano wiele osób. Często się o nich nie mówi. O tej historii opowiada w swojej książce „Moja Solidarność. Fakty, zdrady i nadzieje” Andrzej Michałowski.

O wydarzeniach związanych ze stanem wojennym rozmawiał również z Agnieszką Michajłow w Rozmowie Kontrolowanej.

PRZYWÓDCA PORTOWEJ SOLIDARNOŚCI

Andrzej Michałowski był pracownikiem Wydziału Usług Żeglugowych w gdańskim porcie. W 1981 roku, po ogłoszeniu stanu wojennego, zainicjował i przewodził najdłuższemu w stanie wojennym protestowi w regionie gdańskim. Liderem zakładowej „Solidarności” stał się rok wcześniej, w 1980 roku. Władza chciała sprytnie podejść solidaryzujących się ze stoczniowcami portowców, argumentując, że muszą wprowadzić do portu statek z fosforanami, aby uchronić ciągłość produkcji w gdańskich zakładach fosforowych.

Michałowski przekonał kolegów, że to fortel, że nie można przerwać strajku z żadnego powodu. W ten sposób uznano go za jednego z liderów strajku w porcie.

Pozostał nim na dłużej. W grudniu 1981 roku Port Gdańsk, pomimo potężnych nacisków, bronił się przez tydzień. Portowcy zabarykadowali się w tzw. Rejonie II – Wiślanym.

WIĘZIENIE

Podczas stanu wojennego Andrzej Michałowski trafił do więzienia. – Za to, że – tego dowiedziałem się nieoficjalnie – nie pozwoliłem wyprowadzić statku „Kruszwica”, który miał trafić do Kadafiego. Dzwonił do mnie w nocy wywiad GPK i oficer mnie namawiał, żebyśmy go wyprowadzili na redę. Powiedziałem: „Panie pułkowniku, spokojnie. My wiemy, że w listach przewozowych ten statek figuruje jako maszyny rolnicze, a my wiemy, że tam są armaty”.

Oficjalnie usłyszał zarzut, że zniszczył listę deklaracyjną ludzi, którzy przyjęli stan wojenny jako prawo. Twierdzili, że nie będą protestowali i wrócą z powrotem do pracy. – Siedem miesięcy przesiedziałem na Kurkowej. Byłem przesłuchiwany – opowiadał.

BRUTALNE PRZESŁUCHANIA

Był 22 lipca 1982 roku. Rozpoczął się protest głodowy, o to, żeby 23 lipca w poniedziałek odwołano stan wojenny. – W swojej książce opisuję to, jak otworzyli moją celę, wylali mi chochlą na twarz zupę i powiedział „ten, k****, jest załatwiony, idziemy dalej”. Niestety nie udało się tak załatwić ani Grabarczyka, ani Krzyśka Kapicy, ani wielu moich kolegów, których bito w tak zwanych głuchych celach – mówił Michałowski.

Antoniemu Grabarczykowi podczas przesłuchania odbito obydwa płuca. Był cały czarny, dwa tygodnie leżał siny w celi. – Niestety to jedno płuco już zaczęło siąpić, wdała się gruźlica i Antoni odszedł od nas (zm. 07.11.2007 w Gdańsku – przyp red.). Został odznaczony przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

PRZEDŁUŻENIE STANU WOJENNEGO

Czym właściwie jest stan wojenny? – Dla mnie trwał właściwie aż do mojego wyjazdu do Norwegii (Andrzej Michałowski od 1987 przebywał tam na emigracji – przyp. red.) Przedłużenie stanu wojennego było w ustawach, które wtedy Jaruzelski i sejm wyprodukowali. Przepadek mienia, przepadek samochodów, wyrzucanie z pracy. Już nie aresztowali w ciężkich wyrokach, tylko zaczęli nękać ludzi ekonomicznie. To niewiele pomagało – mówił Andrzej Michałowski.

Żona działacza wyjechała wcześniej do Norwegii. Dostała prawo wyjazdu, ale to był podstęp. – Liczyli, że ja się z nią przed jej wyjazdem spotkam i po prostu mnie aresztują. Nie udało się tego zrobić, aresztowali mojego szwagra, ciężko to przeżył jakąś chorobą psychiczną. Żonie porozwalali wszystkie walizki na Okęciu – opowiadał gość Rozmowy Kontrolowanej.

Nie brakowało gróźb. – Później odgrażali się przez Grabarczyka, że jeżeli ja się nie ujawnię i nie wyjadę to mnie zabiją – wspominał. W swojej książce opisuje, kto był autorem tych pogróżek. Antoniemu Grabarczykowi za to, żeby namówił go do współpracy z SB obiecywali mieszkanie, samochód i koncesję na taksówkę. – On się z nich tylko śmiał. Ale powiedział: „Andrzej, oni mówili, że już ciebie mają, że na pewno zostaniesz aresztowany”.

ODDAĆ HOŁD ZWYKŁYM LUDZIOM

Na podstawie książki „Moja Solidarność. Fakty, zdrady i nadzieje” powstało radiowe czytanie „Moja Solidarność. Wspomnienia z podziemia”, którego będzie można słuchać na antenie Radia Gdańsk od 13 grudnia. Książkę na potrzeby radia zaadaptował, również działający w latach 80. w opozycyjnym podziemiu, Andrzej Liberadzki, obecnie prezes Radia Gdańsk. Książkę podzielono na 59 odcinków.

– Nigdy nie planowałem napisać książki. To był mój bunt wobec rzeczywistości, z którą ciężko się było takim ludziom jak ja pogodzić. Przyszły takie czasy, że próbowano wszystkich bohaterów sierpnia, grudnia, stanu wojennego jakby „wymiksować”. Została tylko wąska grupa celebrytów albo tak zwanych „świętych krów” Solidarności, bohaterów. Niektórzy byli sztucznie wykreowani, dopisywało się im bardzo ważne życiorysy, niesamowite zasługi. Ja chciałem oddać hołd tysiącom ludzi, takich zwykłych, prostych, z terenu Gdańska – podkreślił Andrzej Michałowski.

Więcej o książce piszemy >>> TUTAJ.

mar

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj