– To nie zamach stanu, a rodzaj obstrukcji parlamentarnej. Komuś się to może podobać, komuś nie, ale takie jest prawo opozycji – tak piątkowe wydarzenia w Sejmie komentuje dr Paweł Kowal z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk.
Gość Rozmowy Kontrolowanej w Radiu Gdańsk uważa, że awantura w Sejmie i protesty towarzyszące wydarzeniom na Wiejskiej w żadnym wypadku nie spełniają znamion zamachu stanu. Określanie ich tym mianem może bardzo zaszkodzić naszemu krajowi na arenie międzynarodowej.
– To bomba atomowa przeciwko Polsce. To nie jest zamach stanu, to jest typ „obstrukcji parlamentarnej”. Komuś się to może podobać, komuś nie, ale to jest prawo opozycji – tłumaczy Kowal.
NIE BYŁO PRÓB NAWIĄZANIA KOMPROMISU
Na pytanie Agnieszki Michajłow, kto jest odpowiedzialny za tę sytuację, Kowal odpowiada, że obydwie strony – rządzący oraz opozycja. – Nie pierwszy raz w parlamencie w ciągu ostatniego 25-lecia opozycja uważa, że jest już w takiej sytuacji, że nie ma wyjścia. Używa tzw. obstrukcji parlamentarnej, a wśród tego jest blokowanie trybuny. Wówczas jedynym rozwiązaniem jest porozumienie – tutaj nie było prób, żeby je nawiązać – ocenia gość Radia Gdańsk.
Paweł Kowal odpowiedział również na pytanie, czy głosowanie nad budżetem, które odbyło się w Sali Kolumnowej w Sejmie musi zostać powtórzone. Zdaniem opozycji, podczas jego trwania doszło do wielu nieprawidłowości. – Tutaj nie może być wątpliwości – podkreśla Kowal. – Art. 61. Konstytucji mówi obywatelom, że obrady wszystkich ciał wybieralnych maja być dostępne w formie wizji i dźwięku. Tutaj tak nie było – dodaje gość Radia Gdańsk.
– Nie ma problemu, że to odbyło się w Sali Kolumnowej. Nie ma problemu, że zabrakło jakichś posłów. Są natomiast poważne problemy proceduralne. Ignorowanie tego jest sygnałem dla Polaków, że w gruncie rzeczy „prawo nie jest aż takie ważne”.
„ZA MNĄ NIKT DO TOALETY NIE CHODZIŁ”
Paweł Kowal w Radiu Gdańsk odniósł się również do planowanych ograniczeń, które w Sejmie od przyszłego roku mają być nałożone na dziennikarzy. Jak mówi, z mediami nie miał nigdy problemu. – To jest dla mnie największa tajemnica w tej całej historii. Przez 10 lat właściwie stale przebywałem w Sejmie i miałem kontakt z dziennikarzami. Przez te lata może raz miałem przypadek, że poczułem się niekomfortowo. To potwierdza tezę, że dziennikarze dobrze zżyli się z parlamentem – mówi Kowal. – Za mną nikt nigdy do toalety nie latał. A jeżeli ktoś zapyta na schodach, to takie ma prawo. Na tym polega demokracja.
Posłuchaj audycji:
mmt