Miesięcznica Smoleńska a kontrmanifestacja. Bendykowski: „Mam wewnętrzny opór”

– Od wielu lat mamy do czynienia z nadużywaniem miesięcznic smoleńskich do czegoś, co nie ma już nic wspólnego z pamięcią o ofiarach tej katastrofy – powiedział w Rozmowie Kontrolowanej Jacek Bendykowski, przewodniczący klubu PO w Sejmiku Województwa Pomorskiego. Zaznaczył jednak, że nie jest zwolennikiem urządzania kontrmanifestacji. 10 lipca w stolicy odbędzie się kolejna miesięcznica katastrofy smoleńskiej. Tym razem wydarzeniom w Warszawie ma towarzyszyć kontrmanifestacja. Udział w niej zapowiedzieli m.in. Władysław Frasyniuk i były prezydent Lech Wałęsa.

„ZGROMADZENIE POD SZCZEGÓLNYM NADZOREM PAŃSTWA”

– Od wielu lat mamy do czynienia z nadużywaniem miesięcznic smoleńskich do czegoś, co nie ma już nic wspólnego z pamięcią o ofiarach tej katastrofy – powiedział Jacek Bendykowski w rozmowie z Jackiem Naliwajkiem. – Jednocześnie mamy zmianę ustawy o zgromadzeniach, która spowodowała, iż jest to zgromadzenie cykliczne pod szczególnym nadzorem państwa. To, w co przerodziła się miesięcznica smoleńska, to jest coś bardzo paskudnego – dodał polityk PO.

„MAM WEWNĘTRZNY OPÓR PRZED TAKIMI KONTRMANIFESTACJAMI”

Jacek Bendykowski przyznał, że ma pewne wątpliwości, co do organizowania kontrmanifestacji w czasie miesięcznicy. – Osobiście mam pewnego rodzaju opór przez ograniczaniem demonstracji, które mimo wszystko są legalne. Tutaj jednak mamy do czynienia z nadużyciem, które rzeczywiście ogranicza obywateli, żeby protestować w tym miejscu. Mam też wewnętrzny opór przed kontrmanifestacjami, szczególnie w takiej formie, która blokuje innych. Ponadto uważam, że Lech Wałęsa, który jest naszym dobrem narodowym, naszą „Coca Colą”, nie powinien brać udziału w takich demonstracjach – komentował Bendykowski.

jK/mmt

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj