Telefon Zaufania w Polsce ma już 50 lat. Jak wyglądało korzystanie z niego pół wieku temu? – To były czasy, w których żeby zadzwonić, chodziło się do sąsiada. Niektórzy korzystali z budek. Ja sam jako dziecko także pozwalałem dzwonić sobie na telefon zaufania, oczywiście z żartami. Teraz pracuję za karę w tym telefonie – mówił z uśmiechem gość Radia Gdańsk Remigiusz Kwieciński, szef Gdańskiego Telefonu Zaufania Anonimowy Przyjaciel. Rozmówca Agnieszki Michajłow podkreślał, że natężenie rozmów jest podobne jak na początku działalności Telefonu. – Ja pracuję tutaj 28 lat. Liczba rozmów jest właściwie constans. Zmienia się charakterystyka problemów, z którymi ludzie dzwonią – podkreślał Kwieciński w Rozmowie kontrolowanej.
Wiele osób ma wrażenie, że w Telefonie Zaufania pracują ludzie, którzy ratują przed samobójstwem. Czy rzeczywiście na telefon zaufania dzwonią ludzie, którzy są na krawędzi, na granicy wytrzymałości?
– Dzwonią przede wszystkim osoby, które nie potrafią się podzielić swoją trudnością i problemem z innymi osobami, bliskimi sobie. Z tymi, z którymi w sposób naturalny się dzielimy takimi rzeczami. Te osoby dzwonią do nas, bo nie są w stanie odważyć się w swoim otoczeniu podzielić się własnym problemem – mówił gość Agnieszki Michajłow.
mar