Dwa ukraińskie okręty i holownik zostały ostrzelane i przejęte przez Rosjan w Cieśninie Kerczeńskiej u wybrzeży Krymu. Ukraina rozważa wprowadzenie stanu wojennego. Co powinna zrobić Polska? – Musimy zareagować, ale rozsądnie. Zbyt radykalne kroki mogą doprowadzić do jeszcze większej eskalacji konfliktu – uważa poseł Prawa i Sprawiedliwości Kazimierz Smoliński.
Gościem Sylwestra Pięty był poseł Prawa i Sprawiedliwości Kazimierz Smoliński, zastępca przewodniczącego komisji śledczej do spraw wyłudzeń VAT.
W niedzielę nad ranem rosyjski okręt staranował ukraiński holownik i dwa kutry. Podczas ataku rannych zostało sześciu ukraińskich marynarzy. Los trzech jednostek i ich załóg nie jest znany. Wiadomo, że ranni otrzymali od Rosjan pomoc medyczną. Strona rosyjska twierdzi, że ukraińskie jednostki naruszyły granicę i wpłynęły na rosyjskie wody terytorialne. Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko rozpatrzy wprowadzenie stanu wojennego. Ukraińskie siły zbrojne zostały postawione w stan pełnej gotowości bojowej.
– To bardzo trudna sytuacja międzynarodowa – ocenił w Radiu Gdańsk Kazimierz Smoliński. – Mamy zobowiązania, porozumienie z Ukrainą i jako członek Rady Bezpieczeństwa musimy tę sprawę poruszyć. Takie sytuacje grożą eskalacją jeszcze większego konfliktu. Musimy temu zapobiec – mówił poseł.
W związku z incydentem, w Nowym Jorku odbędzie się pilne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ. Co zrobić, by nie skończyło się jedynie na głosach oburzenia i dyplomatycznych groźbach? – Polska powinna żądać coraz większych ograniczeń w handlu międzynarodowym. Jedyne, czego boją się Rosjanie, to konsekwentne sankcje gospodarcze, szczególnie w zakresie eksportu ropy. Dobrze, że Amerykanie mają twardą politykę i w tej sprawie nie odstępują. Europa wolałaby robić to na miękko. Moim zdaniem, trzeba postępować zdecydowanie, ale nie można też za bardzo zaostrzyć sporu – powiedział Kazimierz Smoliński.