Pseudohodowle wciąż ogromnym problemem. „To ludzie w pewien sposób generują takie miejsca dla zwierząt”

Kilka dni temu ludźmi wstrząsnęły zdjęcia z pseudohodowli w Pelplinie. Ciemne pomieszczenia, brud, odchody, zwłoki psów, a pośród nich biegające czworonogi w przerażającym stanie. Pracownicy z OTOZ Animals dowiedzieli się o miejscu z anonimowego zgłoszenia. Czy takie sytuacje zdarzają się często?

Gościem Dnia Radia Gdańsk był Paweł Gebert z OTOZ Animals.

– Regularnie jesteśmy wstrząśnięci podobnymi obrazami i często otrzymujemy głoszenia o niehumanitarnym traktowaniu zwierząt. W zeszłym roku przeprowadziliśmy około 5 tysięcy interwencji. Jeśli chodzi o pseudohodowle, to zdecydowanie stanowią one duży procent. W samym województwie pomorskim takich miejsc jest kilkanaście. Wszystkich zainteresowanych kupnem rasowych psów czy kotów prosimy, żeby w pierwszej kolejności weryfikowali, czy stowarzyszenia są zarejestrowane w międzynarodowych organizacjach kynologicznych i nie brać pod uwagę najniższej ceny – mówił gość.

 

 

 

Prowadząca zapytała, na ile argument finansowy powoduje, że trafiamy do pseudohodowli? To jest nierealne, żeby za beagle’a czy shih tzu zapłacić 200-300 złotych. – Jest taniej, wygodniej i ludzie w pewien sposób generują takie miejsca dla zwierząt. Jesteśmy temu współwinni – dodał.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj