Początek wakacji, pogoda dopisuje, a turystów na Pomorze przyjeżdża coraz więcej. Każdy chciałby się wykąpać w polskim morzu i zjeść świeżą rybę. Jak się jednak okazuje, o taką coraz trudniej. Rybacy informują, że część tych wyławianych ma na sobie ślady owrzodzeń i niegojące się rany. Czy kąpiel w Bałtyku i jedzenie ryb z naszego morza jest bezpieczne? To pytanie zadaliśmy ekspertowi.
Gościem Dnia Radia Gdańsk był Tomasz Augustyniak, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Gdańsku.
– To są informacje, które pojawiają się od dłuższego czasu. Tak samo jak te, że ryb w Bałtyku po prostu nie ma – mówimy o zjawisku przełowienia. Możemy być jednak spokojni, bo system nadzoru nad bezpieczeństwem żywności uniemożliwia wprowadzenie do handlu ryb z takimi zmianami – mówił Tomasz Augustyniak.
Powstała teoria, że ryby są poparzone od chemii zalegającej na dnie Bałtyku, która pochodzi z czasów II wojny światowej. Czy te zanieczyszczenia szkodzą także ludziom kąpiącym się w morzu? – Myślę, że to wymaga pogłębionych kontroli. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska także bada parametry chemiczne w zatoce. Wyniki nie są najlepsze od lat, ale nie mówimy tu o realnym niebezpieczeństwie dla ludzi. Sytuacja w ostatnich latach znacznie się poprawiła, ale problem jest widoczny. Od zawsze mówimy, że Bałtyk nie jest najczystszym morzem – przez ostatnie lata obserwujemy różne zmiany, problemem są też nieuniknione zakwity sinic – dodał gość.
Na Pomorzu w sumie zostanie uruchomionych ponad 100 kąpielisk morskich i śródlądowych, które teraz podlegają szczegółowej kontroli. Na portalu Serwis Kąpieliskowy można sprawdzić stan wody w danym kąpielisku oraz czy i kiedy prowadzone były ostatnie badania.