Po awarii oczyszczalni w Warszawie i awaryjnym zrzucie ścieków do Wisły, zwiększono częstotliwość kontroli w rzece oraz wodach Zatoki Gdańskiej. Wyniki ostatnich badań były dobre. Jednak w badaniu z 6 września wynik wykazał nieznaczne przekroczenie normy dla obecności bakterii E.coli w jednym z pięciu sprawdzanych miejsc – na gdańskich Stogach. Czy jest się czym martwić?
Gościem Dnia Radia Gdańsk była Pomorski Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska, dr inż. Edyta Witka-Jeżewska. Rozmowę prowadził Piotr Kubiak.
– W tej chwili ze względu na to, że są bardzo dobre warunki atmosferyczne, dobre natlenienie wody i większość zanieczyszczeń zatrzymana została na tamie we Włocławku, stan wody jest zadowalający, nie nastąpiło jeszcze pogorszenie. Ale to wszystko zależy oczywiście od długości trwania awarii i możliwości buforowych środowiska. Więc im dłużej będzie trwała awaria, tym ten stan będzie mógł się pogarszać. Dlatego jest potrzebny stały monitoring tutaj, w naszym rejonie. Wybraliśmy cztery punkty pomiarowe – dwa na Wiśle i dwa w Zatoce Gdańskiej – mówiła Edyta Witka-Jeżewska.
– Ekspert z organizacji ekologicznej WWF Anders Alm, zajmujący się Morzem Bałtyckim, mówi, że katastrofa, z którą mamy teraz do czynienia, wpłynie na ekosystem Wisły i Zatoki Gdańskiej. Podziela pani tę opinię? Czy będziemy mogli w następne wakacje kąpać się w Bałtyku? – pytał prowadzący.
– Wszystko zależy od warunków atmosferycznych, od tego, ile w sumie wpłynie ścieków do rzeki Wisły, jakie będą warunki do oczyszczenia tych ścieków, czy ta opaska, którą zbudował rząd, jest w stanie zredukować ilość napływających ścieków do Wisły. Także tych czynników jest tak dużo, że ciężko w tej chwili wyrokować sytuację. Natomiast przyroda jest bardzo mądra. To znaczy – jest w stanie sobie poradzić z różnymi zanieczyszczeniami tylko do pewnego momentu. Jeśli zostanie utracona właściwość samooczyszczania, buforowania sytuacji zagrożenia, to będziemy mieli rzeczywiście niezbyt ciekawą sytuację.