Prowadzący audycję Gość Dnia Jarosław Popek powitał Artura Dziambora jako „pierwszego ewentualnego kandydata w wyborach prezydenckich w 2020 roku, goszczącego w studiu Radia Gdańsk”. Gdyński poseł Konfederacji sprostował, że do startu jeszcze długa droga, wyjaśniając przy tym schemat prawyborów w jego ugrupowaniu. Mowa była również m.in. o podwyżce akcyzy na alkohol czy planach likwidacji ZUS.
– Na razie jestem kandydatem na kandydata. Zobaczymy, jak pójdą nasze prawybory. To projekt, którego wcześniej nikt w taki sposób nie realizował. Do wybierania naszego najlepszego kandydata zaprosiliśmy wszystkich, nie tylko naszych członków partyjnych, każdego, pana też – zwrócił się Artur Dziambor do prowadzącego Jarosława Popka. – Jeżeli pan przyjdzie na nasz zjazd w Gdańsku i wpłaci 30 złotych na działalność Konfederacji, będzie miał pan prawo głosu. To sposób, żeby powstrzymać takie numery jak zwożenie autokarami swoich sympatyków. Ta granica finansowa powoduje, że czegoś takiego nie będzie. Liczymy jednak na bardzo dużą frekwencję na tych prawyborach, bo jest to coś zupełnie nowego na scenie politycznej w Polsce.
Artur Dziambor odniósł się również do sytuacji związanej z wyborem wicemarszałków Sejmu. Konfederacja jest jedynym ugrupowaniem reprezentowanym w tej izbie Parlamentu, które nie ma swojego przedstawiciela w prezydium.
– Jesteśmy precedensem – pierwszym kołem „z wyboru”. Zwykle koła powstawały w trakcie kadencji, w związku z jakimś rozbiciem. Z jednej strony udało nam się odnieść wielki sukces wyborczy, z drugiej strony – jesteśmy ofiarami metody D’Hondta. Prawo i Sprawiedliwość otrzymało siedem razy więcej głosów od nas, a ma 231 posłów, a więc dwadzieścia razy więcej posłów. Ta metoda promuje wielkich, a zabija małych. Liczyliśmy na gest dobrej woli, ale regulamin mówił jasno – by posiadać reprezentanta w Prezydium Sejmu, trzeba mieć 15 posłów, a my tylu nie mamy. Mam szczerą nadzieję, że w trakcie kadencji nasze koło zmieni się w klub. Natomiast teraz nie możemy powiedzieć, że złamane zostały pewne prawa czy ustalenia. Po prostu czekaliśmy na gest dobrej woli, tego gestu nie było i to zaznaczaliśmy – wyjaśnił poseł Konfederacji.