80 lat temu Niemcy i Sowieci opanowali Polskę. W całym kraju doszło do licznych zbrodni. Z najnowszych badań wynika, że to, co się działo na Pomorzu, było szczególnie brutalne. Co takiego działo się na Wybrzeżu, że używa się teraz terminu „Zbrodnia Pomorska 1939”?
Z prof. Mirosławem Golonem, dyrektorem gdańskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, rozmawiał Artur Kiełbasiński.
– To są badania, które są pogłębione, kontynuowane, bo te ustalenia istniały już w latach 60., nie były jednak szerzej znane – mówił Mirosław Golon. – Ustaleń historycznych, w tym dotyczących tak trudnego dla komunistycznej władzy tematu jak II wojna światowa, nie przekazywano i to powodowało spłycanie popularyzacji wiedzy o II wojnie światowej. Najprostszym przykładem jest pomnik w Piaśnicy, czy wiele innych z lat 50. czy 60, które były pozbawione nazwisk. To była prosta technika, w której ograniczano i spłycano wiedzę o ofiarach zbrodni. Czasem podawano ewentualne ilości ofiar, ale nie chciano pokazywać, kto ginął. Że byli to duchowni, nauczyciele, kierownicy szkół, urzędnicy. To była akcja wymierzona w polską inteligencję – mówił. Jesienią 1939 roku na Pomorzu zginęło nawet 30 tysięcy osób.