Co frekwencja w wyborach prezydenckich mówi o stanie polskiej demokracji? Skąd wziął się lepszy niż przed pięcioma laty wynik urzędującego prezydenta? I na co zwrócą uwagę wyborcy przed drugą turą? O tym w rozmowie z Olgą Zielińską mówił prof. Andrzej Zybertowicz z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, doradca Andrzeja Dudy. – To nie jest jakaś niezwykle wysoka frekwencja. Cieszymy się nią, bo jest ona wyższa niż poprzednio. To pokazuje, że Polacy mają aspiracje wywierania wpływu na bieg spraw publicznych i są przekonani, że wybory nie są fikcją – ocenił prof. Andrzej Zybertowicz. – Gdyby Polacy uwierzyli w histeryczne głosy przedstawicieli opozycji, że w Polsce demokracja umarła, to by nie szli na wybory. Ta sytuacja pokazuje, że demokracja ma się całkiem dobrze, choć nie ma powodu do zachwytu – dodał.
– Nie mają racji ci politycy, komentatorzy, którzy mają napady mikromanii i nie wierzą w znaczenie Polski w Europie. Gdybyśmy nie byli istotnym krajem dla naszych partnerów w Unii Europejskiej, to media w tamtych krajach by nie musiały się nami zajmować – stwierdził Gość Dnia Radia Gdańsk, odnosząc się do publikacji niemieckiego dziennika „Die Zeit”.
– Ludzie są różni. Jedni kierują się tym, czy kandydat się uśmiecha, jest sympatyczny, ma dobrą barwę głosu, inni tym, czy ich rodzina skorzystała na polityce prowadzonej przez środowisko tego kandydata, a jeszcze inni mają jakąś wizję Polski w Europie. Zastanawiają się, jakie miejsce Polski w Europie i na świecie będzie się formowało w zależności od tego, który kandydat wygra. Czy będzie to wizja Polski, która przed podjęciem decyzji czeka na głos z Berlina, Brukseli albo Paryża, czy będzie to Polska, gdzie kluczowe decyzje o sposobie prowadzenia polityki i dzieleniu się suwerennością, będą podejmowane w Warszawie. Jestem przekonany, że w przypadku zwycięstwa prezydenta Dudy będzie wzmocnione to środowisko polityczne, które podejmuje decyzje tu, na miejscu, biorąc pod uwagę uzasadnione interesy naszych partnerów w Unii i NATO – zauważył.