Wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie sprawie aborcji eugenicznej podzielił społeczeństwo, w tym także środowisko akademickie – tak twierdzą jego przedstawiciele. Miejsce otwartej i poszukującej kompromisu debaty zajął konflikt toczący się na ulicy. Socjolog religii dr Maciej Dębski z Uniwersytetu Gdańskiego uważa, że eskalacja protestów ma złożone przyczyny. Rozmawia z nim Anna Rębas
Pod kościołami w ostatnich dniach zdarzyły się incydenty – protestujący mazali elewacje farbami, doszło do przepychanek. Nastąpiło odrzucenie depozytu moralnego. Jak to, co dzieje się na polskich ulicach ocenia socjolog religii?
– Sytuacja nie jest prosta. My dzisiaj wiemy, że niszczenie symboli kultu jest po prostu wandalizmem. To najczęściej źle się kończy. Wydanie pieniędzy na farbę jest akurat najmniejszą szkodliwością. Martwi mnie to, że coraz bardziej okopujemy się na swoich stanowiskach. Kwestia aborcji, która przez ostatnie lata wydawała się być politycznie ułożona, została „odgrzana” To bardzo poruszyło, w szczególności młodych ludzi – zauważa dr Maciej Dębski.
Dlaczego Kościół jest adresatem tych protestów? Wśród protestujących nie brakuje osób wierzących, które w niedzielę uczestniczyły we mszy świętej. Czy to wyklucza je z pewnej wspólnoty Kościoła?
– Ja również uczestniczyłem w kilku manifestacjach w Trójmieście. Nie do końca odnajdywałem się w hasłach, które były skandowane. To określenie, że jest wojna, używane również przez polityków, powoduje duży wzrost agresywnych zachowań i wulgarnego języka. Wydaje mi się, że niektórzy ludzie doszli do ściany i widzą, że jest to dla nich ostatni krzyk bezsilności – dodaje socjolog religii.