Rok 2020 to czas walki z koronawirusem. Epidemia miała też wpływ na scenę polityczną. Jak wyglądało to w Polsce? Gościem Piotra Kubiaka był prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
– Na okres epidemii przypadł czas wyborów głowy państwa. Mieliśmy też burzliwą polityczną jesień, zarówno w skali globalnej, jak i krajowej. Możemy mówić o inflacji wydarzeń politycznych sprzed lat, które naiwnie uważaliśmy za interesujące. Zwycięstwo Andrzeja Dudy było kontynuacją sukcesu Prawa i Sprawiedliwości. Wydawało się to tworzyć przesłanki do hegemonii Zjednoczonej Prawicy, o ile upora się ona z problemem struktury demograficznej elektoratu oraz sporami wewnętrznymi. Protesty dotyczące kwestii ustawodawstwa w zakresie przerywania ciąży cofnęły polską politykę o kilka lat, czyli do czasu sprzed roku 2015. Sondażowy podział głosów nie daje Prawu i Sprawiedliwości pewności sprawowania rządów po kolejnych wyborach. Paradoks tej sytuacji polega na tym, że gdyby nie zejście się obydwu wydarzeń w jednym roku, to każde z nich na równi zasługiwałoby na to, żeby uznać je za bardzo ważne – ocenia prof. Rafał Chwedoruk.
– Jeśli będziemy mieli do czynienia z momentem, który zakończy pandemię, to wówczas uruchomi się spirala społecznych oczekiwań. Zawsze po zjawiskach kryzysowych, które wszyscy odczytują jako nienormalne i przynoszące powszechne szkody, następuje moment wzrostu aspiracji. Gdy orientujemy się, że gospodarka i całe życie społeczne wracają do normy, bardzo wiele grup społecznych oczekuje swojego rodzaju rekompensaty za czas wyrzeczeń. Kto z polityków nie będzie w stanie naprzeciw temu wyjść, to będzie miał spore problemy – dodał Gość Dnia Radia Gdańsk, omawiając wyzwania stojące przed rządem w 2021 roku.
– Paradoks Platformy Obywatelskiej polega na tym, że gdyby ta parta stała się wyrazista, to byłby to ten moment, który przesądziłby o utracie pozycji głównej siły opozycyjnej. Elektorat tej partii jest zróżnicowany. Ci wyborcy, których w ogóle można jeszcze przekonać do zmiany preferencji, mają raczej umiarkowane poglądy. Tego typu podpowiedzi raczej by się Platformie nie przysłużyły. Myślę, że protesty w obszarze społecznym odegrały pewną rolę. Im dłużej one jednak trwały, tym bardziej gubiły się politycznie. Spotkanie Marty Lempart z Donaldem Tuskiem było pewną manifestacją. Nie sądzę jednak, żeby Platforma, jeśli utrzyma obecny poziom notowań, była zainteresowana radykalizacją przekazu. Myślę, że na lewicy też będzie wiele zdań w sprawie przyjęcia pani Marty Lempart – przyznał politolog.