Liczba nowych przypadków koronawirusa w Polsce w środę drastycznie zbliżyła się do 30 tysięcy, a w ciągu doby 575 z powodu COVID-19 straciło życie. Lekarz wojewódzki, dr Jerzy Karpiński, który był „Gościem Dnia Radia Gdańsk” wyjaśniał, skąd bierze się tak nagły wzrost. W rozmowie z Beatą Gwoździewicz przestrzegał również młodych ludzi, bo – jak się okazuje – to właśnie silne, zdrowe organizmy bardzo często znajdują się w stanie, który wymaga umieszczenia pod respiratorem. – Liczba przypadków COVID-19 może być dziś niestety wyższa niż wczoraj. Środowy rekord województwa pomorskiego, gdzie przekroczyliśmy barierę 1900 zachorowań, to dramatyczna informacja – zaznaczył dr Jerzy Karpiński. – Wariant brytyjski jest wirusem, który jest bardzo ekspansywny, intensywnie się przenosi. Stąd też w tej chwili odnotowujemy tak gwałtowny przyrost zakażeń – dodał.
– Wcześniej każdy zakażony odczuwał brak węchu i smaku. Teraz nie odnotowuje się tych objawów, a bóle głowy, spowodowane bólami zatok, duszności, intensywny kaszel. W ciągu dwóch-trzech dni stan chorego znacznie się pogarsza i wymaga leczenia pod respiratorem – ocenił.
– Bardzo dużo osób powyżej 30. roku życia przychodzi do lekarza za późno, np. po dziesięciu dniach. Mają płuca zajęte nawet w 90 proc., są podłączone do respiratorów, często mają już trwale uszkodzone płuca. Pielęgniarki i lekarze dokonują starań, by ratować te osoby, ale ta walka jest bardzo trudna i część z tych pacjentów umiera – przestrzegł. – Sytuacja bardzo źle wpływa na psychikę lekarzy i pielęgniarek. To ogromne obciążenie. Bardzo chcą pomóc innym, ale wiele z tych osób, przychodząc za późno, umiera. To coraz młodsi ludzie, którzy myślą, że dadzą sobie radę z „jakimś przeziębieniem” – wyjaśnił lekarz wojewódzki.
– Układ odpornościowy osób starszych, schorowanych, jest bardzo osłabiony. To oczywiste dla medyków. Szokujące jest jednak to, że również stan zdrowia osób sprawnych, silnych, niemających obciążeń, ulega błyskawicznemu pogorszeniu – zaznaczył dr Jerzy Karpiński.