Polscy żołnierze na misji NATO w Turcji. Minister Mariusz Błaszczak: jeśli Polska byłaby zagrożona, sojusznicy nam się odwzajemnią

Polscy żołnierze wyruszają do Turcji w ramach współpracy z NATO. Jak będzie wyglądała ich misja? M.in. o tym, ale też o wycofywaniu naszych sił wojskowych z Afganistanu, myśliwcach F-35 i pomocy żołnierzy podczas pandemii Olga Zielińska rozmawiała z „Gościem Dnia Radia Gdańsk”, ministrem obrony narodowej Mariuszem Błaszczakiem.


– To jest operacja Sojuszu Północnoatlantyckiego. Jesteśmy aktywni w sojuszach, dlatego że poprzez udzielanie wsparcia liczymy na to, że jeżeli Polska byłaby zagrożona, to nasi sojusznicy niejako nam się odwzajemnią. Misja polega na pełnieniu dyżurów, monitorowaniu wschodniej części Morza Śródziemnego i Czarnego oraz na współpracy ze stałymi zespołami morskimi NATO i dowództwem sił morskich NATO. To pierwsza misja wojskowa w Turcji. Polska dołącza do misji, która już funkcjonuje. Dziś wylatują żołnierze z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej z Gdyni. Misja będzie składała się z samolotu patrolowo-rozpoznawczego „Bryza” i żołnierzy, którzy będą stacjonować na tureckim lotnisku İncirlik. Jedna zmiana misji trwa sześć miesięcy. Nasz kontyngent będzie liczył do 80 żołnierzy – wyjaśnił Mariusz Błaszczak.

Prezydent USA Joe Biden ogłosił decyzję o wycofaniu wojsk amerykańskich z Afganistanu. Oznacza to również zakończenie działań polskiego kontyngentu. Podczas rozmowy minister obrony narodowej pokusił się o ocenę 20-letniej misji polskich żołnierzy.

– Uważamy, że przyniosła niewątpliwie korzyści, jeśli chodzi o przeszkolenie żołnierzy Wojska Polskiego. Żołnierze przez te wszystkie lata byli na wojnie. Niestety to tak jest, że żołnierz jest szkolony do tego, żeby bronić naszej ojczyzny, a takie umiejętności zdobywa się na misjach. Oby nie musieli ich wykorzystywać, jeśli chodzi o sytuację w Polsce, ale niewątpliwie sama wiedza o tych umiejętnościach odstrasza ewentualnego agresora, bo zdaje on sobie sprawę, że żołnierze Wojska Polskiego nie tylko ćwiczyli na poligonach, nie tylko ćwiczyli z wojskami sojuszniczymi, ale także byli na realnej wojnie – zauważył „Gość Dnia Radia Gdańsk”.

Współpraca polsko-amerykańska na tym się nie kończy. Trwają bowiem przygotowania do zwiększenia amerykańskiego kontyngentu w Polsce.

– Przekładamy na realne działania to wszystko, w sprawie czego umawialiśmy się z naszym partnerem amerykańskim. Stworzymy infrastrukturę, która będzie gotowa do przyjęcia 20 tysięcy żołnierzy amerykańskich o różnych specjalnościach. To zarówno wojska lądowe, siły powietrzne, jak i wojska specjalne. Wdrażamy te postanowienia, wprowadzamy je w życie. Niestety, epidemia pokrzyżowała nam plany, bo już w ubiegłym roku przygotowywane było wielkie ćwiczenie Defender 2020. Wtedy przyjechali dodatkowi żołnierze ze Stanów Zjednoczonych, ale nie w takiej liczbie, jaką zakładaliśmy. W przyszłym roku będziemy mieli kolejne. To Defender 2022. Wtedy prawdopodobnie przećwiczymy te wszystkie formalności i procedury, związane z przyjęciem żołnierzy. Z tej umowy najistotniejsze są, po pierwsze, trwała obecność żołnierzy w Polsce, to też odstrasza ewentualnego agresora, po drugie bardzo silne relacje polsko-amerykańskie, czego dowodem jest wyznaczenie na stanowisko zastępcy dowódcy V Korpusu Armii Stanów Zjednoczonych polskiego generała – podkreślił Mariusz Błaszczak.

Ministerstwo Obrony Narodowej systematycznie wycofuje postsowieckie uzbrojenie, zastępując je nowoczesnym sprzętem. Ważnym etapem w realizacji tego zadania było podpisanie umowy na zakup wielozadaniowych samolotów piątej generacji F-35. Pierwsze samoloty polskie Siły Powietrzne otrzymają w styczniu 2026 roku.

– F-35 to są najnowocześniejsze samoloty na świecie. Posiadane F-35 przez polskie Siły Powietrzne daje nam przewagę, jeśli chodzi o operowanie w przestrzeni tej części Europy, w której znajduje się nasza ojczyzna. Przygotowujemy infrastrukturę, będziemy gotowi przed czasem. Już w 2024 roku polscy piloci będą na polskich F-35 w Stanach Zjednoczonych ćwiczyli swoje umiejętności. Wcześniej wyjeżdżają na szkolenia na symulatorach. Spotkałem się z grupą polskich pilotów, którzy wrócili z takiego szkolenia z USA. Największą wartością F-35 jest interoperacyjność, czyli współpraca tych samolotów z innymi rodzajami broni. Myślę o rakietach Himars, o systemie Patriot, a więc o rakietach przeciwbalistycznych i przeciwlotniczych. Tworzymy system, który jest gwarancją bezpieczeństwa Polski – zapewnił Gość Dnia Radia Gdańsk.

– Przeszkolimy 24 pilotów. Część z nich to będą instruktorzy, a więc oni nabędą wiedzę i umiejętności, które pozwolą im na szkolenie kolejnych. Również przeszkolimy 90 przedstawicieli naziemnej obsługi technicznej. To też niezwykle ważne, bo F-35 to samolot inny niż wszystkie – dodał minister obrony narodowej.

Mariusz Błaszczak odpowiedział również na zarzuty, że Herkulesy, które MON zamierza zakupić, to zużyty sprzęt wycofany przez wojska USA.

– Te samoloty są sprawne. Polska misja wojskowa była na miejscu, gdzie one stały zakonserwowane. To są samoloty z rezerw Stanów Zjednoczonych. One są używane, ale młodsze niż Herkulesy obecnie wykorzystywane przez polskie Siły Powietrzne. To jest nowsza generacja i zużycie tych samolotów jest dużo mniejsze niż tych, które obecnie używamy. A więc to nie była transakcja tego rodzaju, że kupowaliśmy nowoczesny sprzęt. Zapłaciliśmy tylko i wyłącznie za jego dostosowanie. Pierwszy Herkules przyleci już w tym roku. To będzie ważne uzupełnienie zdolności transportowych polskich Sił Powietrznych. To są samoloty transportowe. One służą transportowi wojsk, transportowi sprzętu wojskowego. Z tych samolotów ćwiczą skoki spadochronowe np. żołnierze z 6. Brygady Powietrznodesantowej. To są zdolności, które należy podtrzymywać i Herkulesy będą taką funkcję wypełniały. Jeśli będzie taka potrzeba, będą służyć we włączeniu w przerzut wojsk amerykańskich do Polski – wyjaśnił.

Przy okazji poznaliśmy kulisy działań, jakie żołnierze podejmują w ramach pomocy w walce z pandemią.

– Jeżeli chodzi o województwo pomorskie, to 600 żołnierzy, zarówno z 7. Pomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej, jak i żołnierzy wojsk operacyjnych, codziennie zaangażowanych jest w zwalczanie epidemii. Żołnierze pomagają w ponad 30 placówkach medycznych w całym województwie. Np. pomorscy terytorialsi obecni są w szpitalach tymczasowych w Gdańsku i Słupsku. Pomagają w działaniu w punktach szczepień, mierzą temperaturę, wykonują triaż zgłaszających się pacjentów. To jest niezwykle istotne, bo te zadania powodują, że cała cywilna służba medyczna może skoncentrować swój wysiłek wyłącznie na pomocy pacjentom. Żołnierze są świetnie przyjmowani, zarówno przez kadrę medyczną, jak i przez ludzi, którzy do tych szpitali chodzą – powiedział Mariusz Błaszczak.

Minister obrony narodowej zachęcił też młodych ludzi, żeby zdecydowali się wstąpić do Wojska Polskiego.

– Zmieniliśmy zasady. To nie jest tak, że kandydat do wojska musi szukać swojego miejsca, tylko wojsko umawia się z nim. Jeżeli w określonym powiecie będzie dużo zgłoszeń, to wtedy centrum rekrutacyjne zaprosi kandydatów w ustalonym terminie. Taki proces rekrutacji wcześniej był rozłożony na wiele dni, dzisiaj trwa maksymalnie dwa. A więc wszyscy specjaliści – chodzi o komisję lekarską, psychologów, ale również dowódców jednostki wojskowej, do której mogliby trafić żołnierze – będą na miejscu. Tak więc serdecznie zachęcam. Służba ojczyźnie to niewątpliwie ważne wyróżnienie, ale też możliwość zdobycia unikalnych doświadczeń i pewnego zatrudnienia – przyznał minister obrony narodowej.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj