W czasie pandemii w Australii zostały uwięzione 4 tys. Polaków. Konsul: „Trzeba było pomóc im wrócić do kraju”

W czasie pandemii polskie władze wprowadziły szereg obostrzeń. A jak wyglądało to w Australii? Opowiadała o tym Monika Kończyk, Konsul Generalny RP w Sydney, w rozmowie z Jarosławem Popkiem.
Monika Kończyk przypomniała, że w momencie wybuchu pandemii cały świat mocno zmienił zasady funkcjonowania. – W Australii przede wszystkim zamknięto granice zewnętrzne całego kontynentu. Było to lekkie zaskoczenie dla wszystkich, którzy przebywali w tym czasie na terenie Australii, ponieważ nic nie wskazywało na to, że pandemia rozwinie się w tak niebezpiecznym kierunku. Zamknięcie granic w Europie skutkowało momentalną decyzją władz australijskich, zarówno stanowych, jak i federalnych – mówiła.

Granice Australii zostały zamknięte w ciągu 48 godzin. – Wiązało się z tym odcięcie drogi wyjazdu z Australii. Linie lotnicze bardzo szybko zareagowały, redukując znacząco przede wszystkim liczbę lotów do Europy – podkreślała Monika Kończyk.

Konsulat i ambasada RP musiały podjąć działania mające pomóc „uwięzionym” rodakom. – Na początku mieliśmy dane dotyczące ponad czterech tysięcy Polaków przebywających na terenie Australii na podstawie różnego rodzaju wiz. Na dzień dzisiejszy z naszych danych, które otrzymujemy od rządu australijskiego, wynika, że Polaków jest mniej niż dwa tysiące. Mają wizy długoletnie, pracownicze bądź tak zwane pomostowe, które pojawiły się w momencie chęci przedłużenia pobytu w Australii po wybuchu pandemii. Liczba czterech tysięcy Polaków na samym początku pandemii spowodowała bardzo duży problem – wspominała Monika Kończyk.

 
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj