W minionym tygodniu Trybunał Konstytucyjny orzekł, że niektóre przepisy Traktatu o Unii Europejskiej nie są zgodne z Konstytucją RP, tym samym stwierdzając, że prawo konstytucyjne ma wyższość nad innymi źródłami prawa. Co zmienia ten wyrok i czy można traktować go – jak chciałby Donald Tusk – jako „decyzję o wyjściu z Unii Europejskiej”? O to Michał Pacześniak zapytał „Gościa Dnia Radia Gdańsk”, sędzię Piotra Andrzejewskiego, zastępcę przewodniczącego Trybunału Stanu.
Na początku rozmowy sędzia Piotr Andrzejewski odniósł się do słów Donalda Tuska o wychodzeniu Polski z Unii Europejskiej, które padły podczas niedzielnych demonstracji.
– Zajmowałem się źródłami prawa w konstytucji i traktatem lizbońskim, i wzbudza to we mnie śmiech. To są polityczne banialuki. Nie przychodzi mi do głowy bardziej łagodne określenie. Państwa, które uznały prymat własnych konstytucji nad prawem Unii Europejskiej, to Czechy, Dania, Francja, Hiszpania, Litwa, Niemcy, Rumunia, Włochy. Polska dołączyła tym orzeczeniem do stanowiska tych innych członków, którzy poprzedzają orzeczenie polskiego Trybunału Konstytucyjnego – powiedział Gość Dnia Radia Gdańsk.
Jak podkreślił zastępca przewodniczącego Trybunału Stanu, orzeczenie TK tyczy się tylko niektórych stwierdzeń traktatu lizbońskiego.
– My szanujemy traktat lizboński, który gwarantuje nam suwerenność. Przecież zgodnie z artykułem 4 traktatu wszelkie kompetencje nieprzyznane Unii Europejskiej w traktatach należą do państw członkowskich. Wymiar sprawiedliwości, jak i poszczególne elementy polskiego życia gospodarczego, niezakreślone wspólnie dla wszystkich krajów UE, należą wyłącznie do Polski. Charakterystyczne jest to, że w traktacie nie ma sprecyzowanej treści merytorycznej tego, jaki jest wzorzec dla wszystkich krajów, należących do UE w poszczególnych dziedzinach, czy jeśli chodzi o wymiar sprawiedliwości, czy funkcjonowanie demokracji. Mówi się tylko o prawach człowieka, o czym my dobrze wiemy i co szanujemy – zauważył sędzia Piotr Andrzejewski.
„Gość Dnia Radia Gdańsk” odniósł się do powtarzanych przez opozycję zarzutów o polexicie. – My nie tyle chcemy wyjść z Unii Europejskiej, co przywrócić praworządność funkcjonowania organom UE, które ten traktat łamią. My też jesteśmy Unią Europejskę. My, tak jak kraje, które wymieniłem, podążamy we właściwym poszanowaniu tego, do czegośmy się zobowiązali i co przyznaliśmy organizacji międzynarodowej. Ta organizacja to nie jest państwo. Unia zmierza do tego, by zwasalizować tych, którzy chcą bardzo indywidualnie traktować swój zakres kompetencji, które tylko do tych krajów należą. Wymiar sprawiedliwości nigdy nie został podporządkowany prawom unii. Tymczasem TSUE wypełnia coś, czego nie ma w traktacie, częścią bardzo konkretnych nakazów i zakazów w stosunku do dziedziny, która nie należy do unii – podkreślił sędzia Piotr Andrzejewski.
– Unia Europejska, jaką my reprezentujemy, zmierza do przestrzegania równych zasad traktowania członków tej organizacji międzynarodowej. Natomiast sama ta wierchuszka, elita wybrana jako delegaci poszczególnych rządów, chce stosować przemoc ideologiczną czy prawną, która nie wynika wprost z traktatów. Tam są bardzo ogólnie zarysowane prawa człowieka i państwo prawa. My to wypełniamy zgodnie ze swoją konstytucją i nikt nie powinien nam się w to mieszać, bo to nie licuje z praworządnością funkcjonowania samej unii. My bronimy charakteru UE, a ci, którzy są w KE czy TSUE, zmierzają do tego, by stworzyć z Europy jedno państwo. Są rzecznicy tego. Nasza berlińska opozycja, do której należy Donald Tusk, uważają, że polska suwerenność jest zbędna, bo wystarczy, że będzie jedna centrala w Berlinie czy Brukseli i będzie jedno państwo, Europa. Można mieć takie poglądy, ja szanuję każde poglądy. Tylko nie można zafałszowywać przesłanek tego rozumowania – powiedział zastępca przewodniczącego Trybunału Stanu.