Lewica musi budować swoją pozycję w powiatach – uważa poseł z frakcji Wiosna Marek Rutka. Został on w sobotę współprzewodniczącym Nowej Lewicy na Pomorzu, razem z Jerzym Śniegiem z SLD. Wśród najważniejszych zadań wymienia skupienie się na samorządach.
– Czas, kiedy Lewica była w procesie łączenia i jednoczenia dawnego SLD i dawnej Wiosny, z której ja się wywodzę, dobiegł końca. Mniej powinniśmy zajmować się sobą, a więcej tym, co nie odpowiada naszym wyborcom. Razem z współprzewodniczącym Jerzym Śniegiem zadeklarowaliśmy, że będziemy bardziej obecni w terenie. Co nie oznacza oczywiście, że wcześniej nas tam nie było w ogóle. Co prawda nie wszystkim proces łączenia i jednoczenia się lewicowych sił politycznych się podoba i te osoby od kilkunastu tygodni manifestują daleko idące niezadowolenie. Wymiana generacyjna i nowa energia, które Wiosna wniosła do Lewicy, nie wszystkim odpowiada – tłumaczy Rutka.
– Co do zarzutu, że nie zostały przyjmowane nowe osoby, to jest on absolutnie nietrafiony. Gdy przedstawiłem Robertowi Biedroniowi listę wielu nowych członków, to on niemal natychmiast podjął decyzję o przyjęciu ich do partii. Natomiast są osoby, które nie do końca kierują się statutem, tylko swoimi ambicjami i emocjami. A statut w każdej partii jest rzeczą świętą, należy go przestrzegać. Pewnie stąd wynikają nieporozumienia – tłumaczył Rutka.
Prowadzący audycję przypomniał też, że niektóre działaczki lewicowe stawiają zarzuty, że we władzach pomorskiej Nowej Lewicy nie ma praktycznie kobiet.
– Czterech na sześciu wiceprzewodniczących Nowej Lewicy na Pomorzu to są kobiety. To przecież większość. A w radzie wojewódzkiej są przedstawicielki naszej młodzieżówki. Dodam, że to nierzadko osoby, które dopiero niedawno uzyskały pełnoletność. Bardzo mocno odmłodziliśmy struktury partii. A jeśli chodzi o delegatów do rady krajowej, czyli takiego najważniejszego gremium w Nowej Lewicy, to połowę stanowią kobiety – dodał gość Radia Gdańsk.
raf