Szkiełkiem i okiem w mózg i zakochanie. Rozmowa o neurofizjologii tego uczucia

Chociaż walentynkowy marketing uparcie promuje dziś motyw serca, zakochanie związane jest z zupełnie innym organem. Być może biżuteria z motywem mózgu cieszyłaby się mniejszym zainteresowaniem, ale to właśnie on sprawuje władzę nad uczuciami. Na ten temat Tatiana Slowi rozmawiała z profesorem Bartoszem Karaszewskim, kierownikiem Katedry Neurologii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego oraz ordynatorem w Klinice Neurologii Dorosłych Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.

– Powiązanie św. Walentego z chorymi na epilepsję, których jest patronem, nie jest związane z jakimiś legendami – zastrzegał profesor Karaszewski. – Był to nie tylko duchowny, ale i lekarz, który opiekował się pacjentami z różnymi chorobami psychiatrycznymi, ale także chorobą neurologiczną, czyli padaczką. Ci pacjenci byli bardzo stygmatyzowani. Święty Walenty bronił ich i przekazywał wiedzę na ten temat, tłumacząc, że jest to po prostu choroba – opowiadał gość Radia Gdańsk.

Jak przyznał profesor, o fizjologii emocji wiemy znacznie mniej niż o bardzo wielu różnych mechanizmach patofizjologicznych, występujących w ramach chorób. – O neurobiologii tego konkretnego uczucia mamy przede wszystkim wiedzę z dwóch przestrzeni badawczych – tłumaczył na naszej antenie. – Pierwsza z nich to funkcjonalny rezonans magnetyczny. Patrzymy na konkretne sytuacje i na to, które struktury anatomiczne śródmózgowia aktywują lub dezaktywują się w przypadku sytuacji związanych z uczuciem. Druga z nich to stężenia niektórych neurotransmiterów albo hormonów, co nie jest trudne do zmierzenia. Podobne badania były wykonywane na zwierzętach – mówił.

Co ciekawe, w badaniach różnice są dostrzegalne między kobietami a mężczyznami.

Profesor mówił także o rozsądku na poziomie… neurobiologicznym oraz sytuacji, gdy potrafimy stracić „podświadomy alert, że coś złego się dzieje”.

– Jeśli mamy do czynienia z przejściowym stanem, a takim jest zakochanie, to nadprodukcja dopaminy i „niedoprodukcja” serotoniny mija – zwrócił uwagę profesor. – To jest zaburzenie psychotyczne, ale nie można powiedzieć, że jest chorobą – zastrzegł. – Nie chcę tu upraszczać emocji, które są jedną z fajniejszych rzeczy w funkcjonowaniu człowieka, do samej biologii, ale w dużej mierze biologia w rozumieniu neurotransmiterów, aktywacji różnych struktur na poziomie hormonalnym, rzeczywiście ma bardzo duży, a wręcz pełny wpływ na nas – podkreślił.

Tatiana Slowi

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj