Zapewnienie swobody żeglugi na morskich liniach komunikacyjnych w czasie konfliktów zbrojnych, ochrona morskich linii komunikacyjnych, zdolność do strzeżenia niepodległości oraz bezpieczeństwa państwa i obywateli. To główne zadania, które stoją przed Polską Marynarką Wojenną.
O zdolnościach operacyjnych polskich marynarzy i polskich jednostek bojowych na morzu, ale i na lądzie z komandorem rezerwy, wojskowym ekspertem Maksymilianem Durą rozmawiała Anna Rębas.
Czy polska opinia publiczna ma wiarygodne informacje o stanie marynarki wojennej?
– Musimy pamiętać, że ta marynarka wojenna, do której jesteśmy przyzwyczajeni, czyli z dowództwem i siłami, które są dosyć różne, ona już nie istnieje. Po reformie w 2014 roku, kiedy zmieniono układ, to marynarka wojenna przestała mieć znaczenie jako ośrodek decyzyjny. To oznacza, że wszystkie decyzje zapadają w Warszawie, a nie w Gdyni, jak było kiedyś. Trudno określić, czym jest teraz marynarka wojenna, jakie ma obecnie siły, a także jakie kierunki rozwoju przyjęła. O tym decyduje bardzo wiele osób – tłumaczy Maksymilian Dura.
NA STRAŻY BAŁTYKU
Jak zatem wygląda obecna siła uderzeniowa polskiej marynarki wojennej?
– Jeśli chodzi o siłę uderzeniową, to doszło do takiej paradoksalnej sytuacji, że największą mamy na lądzie. W jej skład wchodzi Nadbrzeżny Dywizjon Rakietowy, który pozwala na kontrolowanie ruchu jednostek morskich pływających na wodach Bałtyku do wybrzeża Szwecji. Jesteśmy w stanie przerwać linie komunikacyjne i nie pozwolić na ruch – dodaje wojskowy ekspert.