Czy obecne sankcje wystarczą, by zakończyć krwawą i nieludzką wojnę wywołaną przez Putina na Ukrainie? Jak poradzi sobie Europa bez surowców ze wschodu? Na jaką pomoc od Unii Europejskiej i NATO może liczyć Polska? Na te pytania Michała Pacześniaka odpowiadała Anna Fotyga, europoseł PiS i była minister spraw zagranicznych, która była „Gościem Dnia Radia Gdańsk”.
– Część trzeciego pakietu to sankcje, które dotykają bezpośrednio najbliższego otoczenia Władimira Putina, oligarchów. Polska dopomina się jak najgłębszych, jak najdalej idących konsekwencji. USA nałożyły sankcje na import ropy i gazu i to niewątpliwie ma wpływ na finansowanie machiny wojennej – zauważyła Anna Fotyga.
– Niemcy są państwem, które ma – i tak stara się przedstawiać to społeczności międzynarodowej – decydujący wpływ w Unii Europejskiej. Poglądy Niemiec wpływają na zachowanie innych państw. To przeważnie kraje powiązane siecią związków. Są też takie jak państwa bałtyckie i Polska, które zdecydowanie, nie patrząc na to, jakie trudności będzie to niosło, są zwolennikami jak najdalej idących sankcji – wskazała.
– Od dwóch dekad mówię o uzależnieniu Niemiec od węglowodorów rosyjskich, jeszcze od czasu, kiedy kształtowała się koncepcja Nord Stream 1. Ta sytuacja trochę się zmienia, bo Niemcy znajdują się pod poważnym naciskiem społeczności międzynarodowej. Trzy pakiety sankcji były uchwalone i kolejne też będą przyjmowane. Niemcy, chcąc, nie chcąc, będą musiały się do tego stosować, i to bardzo szybko. Plan stopniowego odchodzenia od uzależnienia od Rosji nie wystarcza. Te dostawy trzeba przerwać natychmiast – podkreśliła była szefowa polskiego MSZ.
Europosłanka odniosła się także do planów przyjęcia Ukrainy do struktur Unii Europejskiej i niemieckich wątpliwości co do zasadności tego pomysłu. – Przeżyłam już kilka procesów rozszerzenia UE, głosy sprzeciwu zawsze się pojawiały. Sądzę, że decyzje w sprawie Ukrainy będą pozytywne. Oczywiście później będą możliwości spowalniania tego procesu, ale to już m.in. nasze zadanie, żeby to „dopychać kolanem” – stwierdziła.
Zasiadająca w Parlamencie Europejskim przedstawicielka Prawa i Sprawiedliwości odniosła się też do głosowania nad antypolską rezolucją. W środę wieczorem odbyło się ostateczne głosowanie nad rezolucją w sprawie tzw. mechanizmu warunkowości w budżecie UE i skutkach orzeczenia TSUE. Mechanizm zakłada zamrażanie funduszy unijnych dla krajów, które zdaniem Komisji Europejskiej łamią praworządność. Autorzy projektu – grupy EPL, S&D, Odnowić Europę, Zieloni i Lewica – wzywają KE do szybkiego uruchomienia tego mechanizmu. Bogdan Rzońca przekazał, że europosłowie PiS zagłosowali w środę wieczorem przeciwko rezolucji. „Nie zgadzamy się z treścią rezolucji. Głosowanie, ze względu na sytuację międzynarodową, wojnę na Ukrainie i poświęcenie obywateli krajów graniczących z Ukrainą na rzecz pomocy uchodźcom wojennym, w ogóle nie powinno się odbyć. Polska w krótkim czasie przyjęła największą liczbę uchodźców z Ukrainy i nadal ponosi ogromne koszty pomocy Ukraińcom” – wskazał Rzońca. Europoseł Andrzej Halicki przekazał, że europosłowie PO zdecydowali o wstrzymaniu się od głosu. Robert Biedroń (Lewica) poinformował z kolei, że jego grupa poparła rezolucję.
– Powiedzmy sobie szczerze: to ma wielkie znaczenie symboliczne. Wiodący polscy politycy, którzy pełnili najwyższe funkcje w państwie, głosowali przeciwko funduszom, które należą się całemu polskiemu społeczeństwu. To są pieniądze, które oznaczają rozwój Polski, pieniądze, które mają nam pomóc w sprostaniu wielkiemu wyzwaniu, jakim jest fala uchodźców, jakiej nie było od II wojny światowej. To, co się działo w innych miejscach, było dużo bardziej rozłożone w czasie. W takim momencie głosowanie przeciwko funduszom i podnoszenie wyssanych z palca argumentów, zarzucanie Polsce, że jest przeciwna migracji – czy ktoś taki w ogóle ma oczy, widzi, co się dzieje w każdym mieście w naszym kraju? Polska przeciwna migracji? Żeby popierać takie stwierdzenia, trzeba upaść na głowę. Parlament Europejski daje pole do zrobienia bardzo wielu dobrych rzeczy. Pora się zająć – każdy w swojej dziedzinie – taką pracą, która służy Polsce rzeczywiście. Te rezolucje to idiotyzm. One nie są legislacyjne. To idiotyczna, polityczna manifestacja, ale na szczęście tylko symboliczna.
Wspomniała tez o wizycie przedstawicieli Parlamentu Europejskiego na granicy Polski i Ukrainy. – Kiedy europosłowie pojechali na granicę, oszaleli. Nie mówili ani słowa, tylko robili zdjęcia komórkami. Ten obraz ich absolutnie zszokował, mimo tego, że to byli rozsądni ludzie, którzy wiedzieli, co się dzieje na Ukrainie i jak wygląda wojna. Mimo tego byli zszokowani skalą tego i zachowaniem Polaków – przypomniała.
mrud