Polska forpocztą pomocy dla Ukrainy. „Gdyby nie polski rząd, być może już by jej nie było”

Polska potrzebuje dodatkowych środków na pomoc Ukraińcom. Pieniądze miałyby trafić między innymi do osób indywidualnych, które wspierają uchodźców – mówił w Radiu Gdańsk poseł Prawa i Sprawiedliwości Kacper Płażyński. We wtorek premier Mateusz Morawiecki zaapelował do Komisji Europejskiej, by uruchomiła fundusz solidarnościowy z Ukrainą. – Te pieniądze są nam realnie potrzebne – wskazuje poseł Kacper Płażyński.

– W przypadku kiedy chodziło o napływ emigrantów do Turcji czy Grecji, co roku do tych państw płyną miliardy. Te decyzje zapadły dużo szybciej, mimo że tu mamy do czynienia z sytuacją bardziej etycznie na miejscu. Mamy do czynienia z kobietami z dziećmi, ich jest 95% wśród osób, które przekraczają polsko-ukraińską granicę. One uciekają bezpośrednio przed wojną. Tych osób jest tyle, że w historii naszego kontynentu takiej fali jeszcze nie było od czasów II wojny światowej. Mimo to do dnia dzisiejszego Komisja Europejska zwleka. Chciałbym, żeby to było jedynie działanie biurokratyczne, ale wydaje się, że jest to forma nacisku na państwa, które nie są ulubieńcami salonów europejskich – mówił.

– Polska jest w wyjątkowej sytuacji na tle ostatnich dziesięcioleci. Te pieniądze się Polsce należą, już dawno powinna zapaść w tej sprawie decyzja. Liczę na to, że to jest opieszałość i brzydka polityka ze strony unii, ale w końcu te pieniądze zostaną nam przekazane. Jeśli nie, to będzie skandal, pokazanie podwójnych standardów, ale też prostu niemoralność – podkreślał pomorski poseł.

Kacper Płażyński zwrócił uwagę na to, że Polska jest jednym z krajów, które najbardziej pomagają Ukrainie. Jego zdaniem sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby naszym państwem rządziły inne ugrupowania polityczne niż obecnie.

– Ukraińcy to naród, który jest zmotywowany do walki. To pokazuje również to, że dwa dni temu więcej osób przekroczyło granicę w stronę Ukrainy, a nie w stronę Polski. Ludzie wracają, chcą odbudowywać ten kraj. Pragną o niego walczyć mimo dramatycznej sytuacji. Silna tożsamość narodowa Ukraińców rzeczywiście istnieje i rosyjskie ataki jej nie skruszyły. Polska jest po prostu forpocztą pomocy Ukrainie. Śmiem twierdzić, że gdyby nie zachowanie polskiego rządu i polskiego prezydenta, gdyby kto inny rządził w Polsce, być może Ukrainy już by nie było – ocenił.

– Polska przekazuje pieniądze, kwestie humanitarnej pomocy, ale też broń Ukrainie. Przez polskie terytorium przechodzą również transfery wojskowe z państw zachodnich. Wyobraźmy sobie scenariusz, w którym dzisiaj Polską rządzą politycy, którzy z uwielbieniem traktowali politykę Angeli Merkel. Niemcy nie chcą nawet komercyjnie sprzedawać ciężkiej broni Ukraińcom. Nie pojmuję, jak to jest możliwe. Wyobraźmy sobie, że dzisiaj rządzi ta inna partia. Czy transfery wojskowe przez Polskę mogłyby mieć miejsce? Czy nie szukano by powodów, kwestii bezpieczeństwa? – zastanawiał się „Gość Dnia Radia Gdańsk”.

Premier Polski został niedawno oskarżony przez prezydenta Francji o antysemityzm. Emmanuel Macron zarzucił mu to po tym, jak Mateusz Morawiecki po raz kolejny zaapelował o powiększenie sankcji wobec Rosji.

– Mateusz Morawiecki na pewno antysemitą nie jest. Ma dobre relacje z diasporą żydowską. Rzucanie tego typu inwektyw przez głowę innego europejskiego państwa świadczy o małości Macrona i o tym, że jest tam bardzo gorąco w kampanii wyborczej. Francja, która niegdyś była stolicą dyplomacji, dzisiaj popadła w tym zakresie w ruinę – zwrócił uwagę Kacper Płażyński.

– Europa Środkowa dzisiaj przewodzi polityce unijnej w zakresie kwestii wojny na Ukrainie. To ważne z punktu widzenia NATO i tego, jak USA zaczęły postrzegać UE. Do tej pory prawie zawsze to Niemcy były wyznacznikiem tego, jak należy rozmawiać z Europą. Dzisiaj to wahadło mocno się zmieniło. Polityka niemieckiego appeasementu prowadzona przez dziesiątki lat pokazała, że to fikcja i ślepy zaułek. Dzisiaj powstają komisje śledcze, które mają sprawdzić, czy najwyżsi urzędnicy niemieccy nie byli skorumpowani przez reżim moskiewski. Dobrze, że zaczynamy myśleć o rozliczaniu – zaznaczył.

„Gość Dnia” odniósł się do sprawy sędzi Gersdorf, która kilka dni temu uczestniczyła w wypadku, w wyniku którego zginął motocyklista.

– To obraz nędzy i rozpaczy, jakie komuniści wyhodowali nam elity. To osoby, które kariery rozpoczęły przy wsparciu aparatu PZPR, były jego czynnymi działaczami lub były forsowane na najwyższe stanowiska. Dzisiaj mamy tego efekty. Ci państwo pięli się w strukturach. Ryba zawsze psuje się od głowy. Małgorzata Gersdorf publicznie składała wyjaśnienia, które były kolejnymi, zmienianymi wersjami, aż w końcu kompletnie legły wobec filmu z miejsca zdarzenia. Nie tylko nie mogli nie widzieć tego motocyklisty, ale ten motocykl wręcz przeleciał przed ich samochodem. Tam nie było ruchu, oni po prostu czmychnęli z miejsca zdarzenia. To coś niewyobrażalnego – podkreślał.

Pomorski poseł Prawa i Sprawiedliwości skomentował także niedawne słowa Donalda Tuska. We wtorek napisał on, że Węgry chcą zablokować sankcje energetyczne przeciw Rosji, a wicepremier Jarosław Kaczyński twierdzi, że w USA sfałszowano wybory. Informacje te zostały sprostowane i okazały się oczywistą nieprawdą.

– Jest taki paskudny portal „SokzBuraka”, który publicznie umieszcza najpaskudniejsze kłamstwa. Donald Tusk konsekwentnie razem ze swoimi najbliższymi przyjaciółmi powtarza to, co „SokzBuraka” publikuje. To prosta sytuacja. A że to są wierutne kłamstwa, to nie ma znaczenia. Donald Tusk chyba nie był aż takim kłamcą w pierwszej fazie swojej obecności polityki. Dzisiaj, kiedy wrócił z Brukseli, pierwsze co zrobił to zaczął opowiadać o tym, że PO chciała wprowadzić 500+. To kolejne opowieści z krypty kłamstwa – mówił.

– Co do sprzedaży części stacji benzynowych węgierskiemu koncernowi paliwowemu, to nie jest sprzedaż infrastruktury, tylko stacji. W kontekście tego, co się dzisiaj dzieje i jak Europa Środkowa jest uzależniona od ropy z Rosji, wejście Saudów do Rafinerii Gdańskiej w dużej mierze jest zbawienne dla naszej geopolitycznej pozycji. Oni są zobowiązani do tego, by przysyłać do Polski co najmniej 20 mln ton ropy. To ponad 3/4 polskiego zużycia. Dzięki temu będziemy w 100% uniezależnieni od Rosji – zauważył Kacper Płażyński.

ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj